Polski klub w tarapatach. Kręcą głowami, "to absurd"
Niedawno Nazar Parnicki pochwalił się podpisaniem kontraktu z Dackarną Malilla. Choć większość kibiców przyjęła to z entuzjazmem, to niektórzy kręcili głowami. Obawiają się, że młody Ukrainiec na trudnych, szwedzkich nawierzchniach może doznać kontuzji. Nawet najmniejszy uraz może przekreślić marzenia FOGO Unii Leszno o powrocie do PGE Ekstraligi. - To jest absurd. Kontuzję można złapać wszędzie. Zarówno w Szwecji, jak i na treningu w Polsce - grzmi Rufin Sokołowski w rozmowie z Interia Sport. - Jeśli chce być mistrzem lub kimś wielkim, to musi tego doświadczyć - podkreśla były prezes 18-krotnych mistrzów Polski.
18-letni Nazar Parnicki będzie podstawowym zawodnikiem FOGO Unii w 2025 roku. Aktualny wicemistrz świata juniorów po raz pierwszy otrzyma duży kredyt zaufania w postaci pierwszego składu. Wcześniej musiał liczyć na absencję któregoś z żużlowców. - Podczas rundy zasadniczej będzie się uczył, a w play-off to będzie duży atut. Generalnie cały sezon będzie przygotowaniem do dwóch najważniejszych meczów. Ewentualnie pozostaną jeszcze baraże - mówi nam Rufin Sokołowski.
Drżą o zdrowie 18-latka, nie wytrzymał, "to absurd"
Ukrainiec podpisał także kontrakt w lidze szwedzkiej z Dackarną Malilla. Niektórzy kibice mają obawy, że może skończyć się podobnie, jak z Damianem Ratajczakiem. Junior w Danii złamał kość udową. Kontuzja w pewnym stopniu przyczyniła się do spadku Unii z PGE Ekstraligi. Teraz najmniejszy uraz może przekreślić marzenia o powrocie do elity.
- To jest absurd. Kontuzję można złapać wszędzie. Zarówno w Szwecji, jak i na treningu w Polsce. Kiedyś lotnicy żartowali sobie, gdy mama powiedziała do jednego z nich: lataj synku nisko i powoli. To na żużlu też powinien jeździć bardzo powoli i tylko w domu. To co wtedy osiągnie? Zawodnicy, jeżdżąc na trudnych torach, wyrabiają sobie umiejętności. Jeśli chce być mistrzem lub kimś wielkim, to musi tego doświadczyć - grzmi.
Wielki talent jedzie nauczyć się żużla
Parnicki po raz pierwszy oczarował kibiców w 2023 roku. Od tamtej pory jego kariera nabrała rozpędu. Aktualnie jest w takim momencie, kiedy jest w stanie najwięcej się nauczyć. Kiedyś mówiono, że starty w lidze angielskiej to prawdziwa szkoła żużla. Teraz większość z nich obiera kurs na Szwecję i Danię.
- Uważam, że to jest dobra decyzja. Zaufajmy fachowcom z ogromnym doświadczeniem. W Lesznie wiedzą, co robią. Im więcej zawodnik potrafi, tym łatwiej wydostanie się z opresji. Tam są inne nawierzchnie, nie takie jak u nas zrobione pod telewizję. Nie robiłbym z tego żadnej sensacji. Żałuję, że Damian Baliński kiedyś zawsze odrzucał propozycje z ligi angielskiej. Tego mu właśnie brakowało - podkreśla.
Były sternik szokuje, to najlepszy trening dla żużlowca
Obawy są w pełni uzasadnione tylko pod jednym względem. Od kilku lat nad Lesznem wisi swego rodzaju fatum. Praktycznie co roku kilku kluczowych zawodników wypada z powodu groźnych kontuzji. - Wszystko ma swój początek i koniec. Miejmy nadzieję, że ten etap już minął - twierdzi.
- Za moich czasów przygotowaniem fizycznym zawodników zajmował się mistrz gimnastyki, Bolesław Osowski. Cały system, który wprowadził, polegał na tym, żeby zawodnik był zwinny jak kot. Miał wypracować taki automatyzm, by zawsze upadał na cztery łapy. Były to przygotowania czysto gimnastyczne z elementami treningu wydolnościowego. Celem było wypracowanie mechanizmu, dzięki któremu zawodnik w sytuacji krytycznej nie zachowywałby się jak bezwładny manekin - wspomina.
- Najlepszym treningiem dla żużlowca jest dojenie krowy. To specyficzny ruch, który powoduje znaczne wzmocnienie mięśni przedramienia. Kiedyś próbowałem jazdy na motocyklu żużlowym w Lesznie. Po kilku okrążeniach odczuwa się tak potworny ból mięśni przedramienia, że człowiek chce puścić maszynę. Ta partia mięśni jest najważniejsza - kończy.