Falstart Kamila Stocha, sam wyjaśnia. "Wdepnąłem w coś, w co nie chciałem"
Kamil Stoch od początku sezonu wprawdzie już kilkukrotnie zdobywał punkty Pucharu Świata, ale jego najlepszym wynikiem jest dopiero 14. miejsce podczas drugiego konkursu w fińskiej Ruce. Sam skoczek podsumowując początek sezonu ujawnił, że nie taki miał plan na inaugurację kampanii. "Wdepnąłem w coś, w co nie chciałem" - wyznał w rozmowie ze skijumping.pl. I wyjaśnił, co dokładnie miał na myśli.
Na początku czerwca Kamil Stoch ogłosił, że do kolejnego sezonu Pucharu Świata będzie przygotowywał się pod okiem Michała Doleżala, który miał pomóc trzykrotnemu mistrzowi olimpijskiemu w powrocie na wysoki poziom. Efektów tej pracy wciąż jednak nie widać, przynajmniej jeśli weźmiemy pod uwagę występy 37-latka w bieżącej kampanii.
Stoch do tej pory punktował siedmiokrotnie, aż pięć razy plasując się dopiero w trzeciej dziesiątce. Jego najlepszym wynikiem jest 14. miejsce w loteryjnym, jednoseryjnym konkursie w fińskiej Ruce. Przyzwoicie spisał się również podczas pierwszych zawodów w Engelbergu - sobotnią rywalizację zakończył na 18. lokacie.
Te wyniki nie są jednak satysfakcjonujące i dla kibiców polskiego mistrza i dla samego zawodnika. Po nieudanym występie w niedzielę w Engelbergu, kiedy to nie zdołał awansować do drugiej serii, Stoch przyznał jednak, że doszło do pewnej zmiany.
"Po skoku była złość i dużo frustracji, ale jak sobie posiedziałem chwilę w szatni, to pierwszy raz tak miałem, albo przynajmniej pierwszy raz od dawna, że miałem całkowity spokój w sobie. Taką jasność, co należy teraz zrobić, w jaki sposób powinienem wykorzystać najbliższy czas i ze spokojem przyjąć to, co mnie czeka" - zdradził w rozmowie ze skijumping.pl.
Skoki narciarskie. Kamil Stoch tłumaczy ostatnie tygodnie
Stoch kontynuując temat przyznał, że nie chce spędzić najbliższych dni nad przesadnym analizowaniem tego, co działo się od początku sezonu. Wie bowiem, dlaczego zaliczył swego rodzaju falstart i nie osiągał dobrych wyników.
"Było tego za dużo w mojej głowie: chęci, prób, stresu, denerwowania się, że trzeba się spinać, motywować i próbować gonić za tym przysłowiowym króliczkiem. Nie o to mi chodziło. Podejmując nowe wyzwanie na wiosnę (nawiązanie współpracy z Doleżalem - przyp. red), chciałem osiągnąć coś zupełnie innego. Chciałem mieść czysty spokój, radość, uśmiech na twarzy i jasną wizję skoków, a nie gonić za czymś, co jest nieosiągalne w danym momencie" - przyznał.
Dopytywany o to, czy zakładał, że początek sezonu w jego wykonaniu będzie tak wyglądał, Stoch kategorycznie zaprzeczył. "Absolutnie nie, w ogóle o tym nie myślałem" - powiedział. I dodał, że chciał wrócić do skakania na wysokim poziomie, co wciąż pozostaje celem, do którego zamierza dążyć. Co więcej, wierzy, że w końcu będzie mógł osiągać dobre wyniki.
Na zgrupowaniach, chociażby w Bischofshofen, gdzie skakaliśmy z kadrą Austrii, czy w Garmisch-Partenkirchen, gdzie skakaliśmy z kadrą Austrii i Niemcami, nie odbiegałem poziomem. A nawet skakałem z niższych rozbiegów i nie miałem z tym żadnych problemów. Cieszyłem się tym, co robię, lądowałem grubo za 135 m z telemarkiem
~ zdradził Stoch.
Kamil Stoch zimą skacze gorzej, niż na zgrupowaniach. Dlaczego?
Co więc się stało, że zawodnik, który przed sezonem skakał jak równy z równym ze światową czołówką, później zaczął odstawać od najlepszych? Zdaniem trzykrotnego mistrza olimpijskiego kluczową rolę odegrał tu wspomniany wcześniej stres, a także presja, jaką sam na siebie nakładał, ale także jaką obarczano go "z góry".
To się wszystko łączy i kumuluje, aż dochodzi się do momentu, że ciało jest super przygotowane, ale nie ma łączności między sterowaniem (głową - przyp.red) a urządzeniem (ciałem - przyp. red)
~ powiedział.
Stoch zresztą kilkukrotnie nawiązywał do przygotowań do sezonu, które jego zdaniem dawały mu prawo myśleć, że będzie osiągał bardzo dobre wyniki. Stwierdził nawet, że gdyby nie wiedział, jaką pracę wykonał przed startem Pucharu Świata i jakim potencjałem wciąż dysponuje, to by zrezygnował ze skakania.
"Natomiast podjąłem się wyzwania i wierzę w jego powodzenie. Mam świadomość, że to cały czas jest we mnie - i potencjał i baza, którą zbudowałem. Teraz chodzi o to, by to uwolnić. W ostatnim czasie głowa była przesiąknięta zbyt dużą ilością stresu, samozapętlania się w rywalizację. Wdepnąłem w coś, w co bardzo nie chciałem" - wyznał, dodając, że chce przede wszystkim czerpać radość ze skoków.