Primera Division - Real Madryt kibicuje Sevilli
Piłkarzy Barcelony czeka w sobotę jeden z trudniejszych egzaminów na drodze do zdobycia mistrzostwa Hiszpanii - na wyjeździe zagrają z Sevillą, której zawodnikiem jest Grzegorz Krychowiak. Za rywali "Barcy" kciuki trzyma Real Madryt, który wcześniej podejmie Eibar.
Osiem kolejek przed zakończeniem rozgrywek Barcelona prowadzi w tabeli z dorobkiem 74 pkt. "Królewscy" mają cztery mniej, a trzecie jest broniące tytułu Atletico - 65. Sevilla jest piąta, z punktem straty do czwartej Valencii, a stawką tej pozycji jest udział w Lidze Mistrzów.
Obaj rywale mają ostatnio świetną passę - gospodarze wygrali pięć ligowych potyczek z rzędu, a "Duma Katalonii" - sześć, z bilansem bramek 18-3.
O podtrzymanie passy będzie ekipie trenera Luisa Enrique jednak trudno, gdyż Sevilla w tym sezonie jeszcze na własnym stadionie nie przegrała. Z drugiej strony drużyna ze stolicy Andaluzji jest dość wdzięcznym rywalem dla Katalończyków - po raz ostatni lidze pokonała ich 3 marca 2007 roku. Później zdarzyły się jeszcze zwycięstwa w spotkaniach o Puchar Króla i Superpuchar.
- To bardzo wymagający przeciwnik. Jeśli jednak zaprezentujemy się jak na Barcelonę przystało, możemy liczyć na sukces - zaznaczył Urugwajczyk Luis Suarez.
Barcelona, mimo słabszego początku sezonu, pod wodzą Enrique wygrywa częściej - 46 meczach zanotowała 39 zwycięstw - niż w "złotej erze" Josepa Guardioli (maksimum 35 w 46).
- Cieszą nas dobre wyniki i statystyki, ale futbol ma to do siebie, że musisz się ciągle doskonalić. Inaczej rywale znajdą na ciebie sposób - zaznaczył szkoleniowiec "Barcy".
W sobotę do składu wrócą prawdopodobnie Brazylijczyk Neymar i Gerard Pique, którzy ostatnio odpoczywali.
- Kwiecień może okazać się kluczowym momentem sezonu. Nasz terminarz jest bardzo napięty. Walczymy o trzy trofea. Żadnego jeszcze w tym miesiącu nie zdobędziemy, ale możemy któreś stracić. Stąd też konieczność rozsądnego gospodarowania siłami zawodników - przyznał Pique.
Za Sevillę kciuki trzymać będą piłkarze i kibice Realu. Pierwsza dobra wiadomość przed sobotnim starciem z Eibar dotarła do nich w piątek w południe, gdyż Komisja ds. Rozgrywek federacji anulowała żółtą kartkę dla Cristiano Ronaldo ze środowego meczu z Rayo Vallecano (2-0) i Portugalczyk będzie mógł wystąpić na Santiago Bernabeu.
Hiszpańskie media najwięcej miejsca poświęcają jednak nie najlepszemu strzelcowi ligi (37 goli), a Jamesowi Rodriguezowi. Kolumbijczyk, choć stracił dwa miesiące z powodu kontuzji, wrócił w wielkim stylu i w dwóch ostatnich spotkaniach zdobył bramkę i zanotował dwie asysty. Jego bilans w całych rozgrywkach to 13 trafień i tyle samo podań otwierających kolegom drogę do bramki rywali.
W piątek dziennik "Marca" zaprezentował go na okładce jako "złotego chłopca". Gazeta wyliczyła, że z nim w składzie odsetek zwycięstw "Królewskich" wynosi 80, a bez niego - 58. Wskazano też, że więcej wnosi do ofensywy Realu niż Walijczyk Gareth Bale, którego w sobotę może zabraknąć z powodu urazu mięśniowego.
Przeciw Eibar - 14. zespołowi w tabeli, który we wtorek (1-0 z Malagą) - przerwał serię 11 spotkań bez zwycięstwa - nie zagrają też właśnie Rodriguez i Niemiec Toni Kroos, którzy muszą pauzować za żółte kartki.
- To mecz-pułapka. Nikt nie myśli inaczej niż, że musimy wygrać. To zresztą nasz obowiązek, podobnie jak walka do końca o tytuł - przyznał na konferencji prasowej trener Realu Carlo Ancelotti, który narzekał nieco na krótki odpoczynek po ostatniej potyczce.
- Miejmy jednak nadzieję, że zdążymy i pokażemy odpowiedni poziom - dodał Włoch.
Początek meczu w Madrycie w sobotę o godz. 16, a Sevilla podejmie Barcelonę cztery godziny później.