Noc bez Messiego, noc Lewandowskiego
Barcelona zwycięża dając jednak coraz więcej motywów do debat nad temat swojej formy i stylu. W 100 dni na czele zespołu Gerardo Martino nie poznał smaku porażki, dorobił się za to grupy surowych krytyków.
"Wyobraźcie sobie, co by było, gdybyśmy w pięć lat zdobyli jeden Puchar Króla i jedno mistrzostwo Hiszpanii, tak jak Real Madryt" - mówi Gerard Pique. Stoper Barcelony uwielbia drażnić wielkiego rywala zdając sobie sprawę, że kiedy wypowie wyraz "Królewscy" moc jego słów zostanie zwielokrotniona przez media. Tak naprawdę Pique chodzi jednak o to, żeby pokazać jak trudny i niepewny jest biznes futbolowy. Można wydawać setki milionów na transfery, sprowadzać na ławkę najznakomitszych trenerów, co nie daje gwarancji powodzenia.
To samo, choć innymi słowami mówi nowy trener Barcy. Gerardo Martino przyznaje, że jego zespół zbyt pochopnie porównywany jest wciąż do tego, który stworzył Pep Guardiola w 2009 roku. "To była najlepsza drużyna w historii, nie wyobrażacie sobie chyba, że da się zbudować lepszą w sto dni" - tłumaczy. Jeśli fani klubu z Katalonii nie są zadowoleni ze sposobu gry drużyny Martino, bo tak jak wczoraj w derbach Barcelony zanudza widzów na Camp Nou, powinni docenić osiągane wyniki. Z 17 spotkań tego sezonu Katalończycy wygrali 13, cztery razy remisując.
Martino powtarza, że to okres przejściowy. Drużyna szuka nowego stylu, część graczy, tak jak Leo Messi daleka jest od szczytu formy, Argentyńczyk nie zdobył braki w lidze od czterech spotkań. Javier Mascherano tłumaczy, że jego mały wielki rodak bardzo mocno przeżył końcówkę ubiegłego sezonu, kiedy nagromadzone zmęczenie doprowadziło go do kontuzji, z powodu której nie był w stanie pomóc drużynie. Teraz celem Messiego nie są rekordy strzeleckie, hat-tricki przeciw Espanyolowi, czy Granadzie, ale rozumne gospodarowanie siłami, tak aby starczyło ich w kluczowych chwilach na czele z brazylijskim mundialem. Wiosną przekonamy się, czy to wyłącznie czcze gadanie.
Barcelona nie gra porywająco. Raczej zrywami. Najczęściej błyszczy Neymar, który wczoraj zaliczył kolejną niewiarygodną asystę posyłając piłkę między nogami dwóch rywali. Alexis Sanchez znów trafił do siatki i Barca zgarnęła punkty najmniejszym nakładem sił. Albo drużyny z Camp Nou na więcej nie stać, albo, tak jak Messi, gromadzi siły na ważniejsze spotkania.
Kibic spragniony tiki-taki może zwrócić się ku Bundeslidze. Tak Borussia Dortmund, jak Bayern Monachium wymieniają piłkę z taką precyzją, dynamiką i szybkością, że mogłyby już dziś stanowić wzór dla zespołu Martino. Trzy gole Roberta Lewandowskiego w starciu ze Stuttgartem zauważono, rzecz jasna, także w Katalonii komentując to w swoisty sposób. "Sport" dał tytuł "Huragan Lewandowski zburzył Stuttgart" tłumacząc, że wieści o zainteresowaniu Barcelony tak zmobilizowały polskiego napastnika, iż swoje pozytywne emocje wyładował na niewinnych rywalach w Bundeslidze. "El Mundo Deportivo" doniosło, iż nawet Marco Reus z golem i wspaniałą asystą wykonaną pietą przy bramce na 3-1, nie zdołał przyćmić Polaka tego magicznego wieczoru.
Szukacie magii na Camp Nou? Póki co można znaleźć ją gdzie indziej.