FIFA nie szanuje Realu Madryt?
Czy kiepskie żarty Josepha Blattera z Cristiana Ronalda w Oxford Union są dowodem na to, że FIFA nie szanuje Realu Madryt? A może cały konflikt świadczy raczej o przewrażliwieniu gwiazdy niemogącej doczekać się "Złotej Piłki"?
Występ szefa FIFA w Oxford Union upublicznił "The Independent". 77-letni Sepp Blatter, zaproszony na debatę o piłce ze studentami i pracownikami Oxfordu, za wszelką cenę chciał zabłysnąć poczuciem humoru. Do tego stopnia, że pozwolił sobie na parodiowanie gestów Cristiana Ronalda, który według niego zachowuje się jak komendant na boisku. Parodiował też tańczącego z piłką Leo Messiego, tłumacząc jednak, że to dobry chłopak, którego chciałaby w domu każda matka.
Co do "Złotej Piłki" Blatter powiedział, że on nie decyduje, i że lubi jednego i drugiego gwiazdora, choć bardziej Messiego. "Ronaldo więcej wydaje na fryzjera" - zakończył. Studenci śmiali się i klaskali.
Nie chciałbym dyskutować nad ich gustem, bo mnie występ Blattera wydał się raczej niezbyt wysokich lotów. Tak jak na przesadną wygląda reakcja Ronalda i Realu Madryt. Prezes Florentino Perez napisał list protestacyjny do FIFA, a agent Jorge Mendes ogłosił, że Blatter zademonstrował niemożliwy do zaakceptowania brak szacunku wobec jego klienta. Sam piłkarz napisał na Facebooku: "Widać jak FIFA szanuje mnie, mój klub i mój kraj. Niech szef FIFA żyje długo, by mógł podziwiać sukcesy graczy, których lubi".
Portugalski dziennik "A Bola" zapytał na okładce szefa FIFA: "Dlaczego się nie zamkniesz?", a madrycka "Marca" opublikowała sążnisty komentarz o tym, jak bezmyślnie Blatter i jego organizacja naruszają wizerunek jednej z dwóch najbardziej rozpoznawalnych gwiazd futbolu, czyli tak naprawdę kury znoszącej złote jajka, także dla FIFA. Poruszenie wydaje się nieadekwatne do żartów Blattera, choć z całą pewnością nie były one mistrzowskie.
Szef FIFA się kaja. "Nie chciałem Cię urazić, drogi Cristianie. Jeśli poczułeś się dotknięty, przyjmij przeprosiny" - napisał w liście do piłkarza. Czy sprawa jest załatwiona? Nie sądzę. Tym bardziej, że Real zaprzeczył, aby Blatter przepraszał. Ronaldo wiele razy sugerował, że władze FIFA za nim nie przepadają, stąd ma kłopot ze zwycięstwem w plebiscycie "Złota Piłka". Niefortunne wystąpienie Blattera może zostać uznane przez piłkarza i jego wielbicieli za rodzaj potwierdzenia tej teorii.
FIFA to organizacja o niskiej wiarygodności. Przy każdych wyborach prezesa lub kraju, któremu przyznaje się mundial, korupcją pachnie na tysiące kilometrów. Brytyjskie media często to nagłaśniały, podejrzewa się nawet, że był to jeden z powodów, dla którego Anglicy nie dostali ostatnio mistrzostw świata. Dziwię się więc uczestnikom tak szacownego grona, jak Oxford Union, że nie pytali Blattera o sprawy poważniejsze, pozwalając zabawiać swoje tęgie umysły głupstewkami na temat Ronaldo i Messiego. Mieli jednak prawdopodobnie wolny wybór.
Nie sądzę, by gwiazdor Realu Madryt i najbardziej utytułowany klub w dziejach mieli podstawy do tego, by traktować na serio słowa Blattera. Chyba że chcą je wykorzystać, by pokazać opinii publicznej, jak bardzo FIFA, a także UEFA, są wobec nich nie fair.
Kiedy trenerem "Królewskich" był Jose Mourinho, dawał jasno do zrozumienia, że władze futbolowe, a co gorsza także sędziowie, prześladują najbogatszy klub na Ziemi. W 2012 roku odmówił przyjazdu na galę FIFA, gdzie wręczana jest "Złota Piłka", uznając, iż głosowanie na trenera roku było nieuczciwe. Goran Pandev, z którym Mou pracował w Interze Mediolan, przysięgał, że głosował na Portugalczyka, tymczasem po ujawnieniu wyników okazało się, że głos kapitana Macedończyków przypadł Vicente del Bosque. "Zagłosowałem na Mourinho, ale zmieniono mój głos. W FIFA dzieje się coś dziwnego" - powiedział gracz. Światowa Federacja upubliczniła głos Pandeva. Na karcie podpisanej przez zawodnika widniały nazwiska Jurgena Kloppa, Roberta Manciniego i Vincente del Bosque.
Od 2009 roku Ronaldo wraca z gal FIFA ze skwaszoną miną, musząc za każdym razem uznawać wyższość Leo Messiego. Czy może jednak konkurować z Argentyńczykiem na równych zasadach, skoro nawet szef FIFA, który powinien zachować bezstronność, agituje za graczem Barcelony?
Czy to wszystko rodzi podejrzenia, że z prestiżowym plebiscytem "Złotej Piłki" jest coś nie tak? Zapewne w takim sensie, że część kapitanów i selekcjonerów oddających głosy na gracza roku opacznie rozumie zasady. Raz uznali, że Messi jest najlepszy i będą na niego głosowali do śmierci, bez względu na to, czego Argentyńczyk dokona na boisku przez 12 miesięcy. W 2013 roku zdobył tylko mistrzostwo Hiszpanii, a po raz kolejny jest jednym z faworytów. To samo można jednak powiedzieć o Cristianie Ronaldzie, który nie zdobył żadnego trofeum.
Wielka nadzieja plebiscytu to Franck Ribery. Może Francuz przerwie czteroletnią hegemonię Messiego? Skrzydłowy Bayernu Monachium wygrał w 2013 roku absolutnie wszystko to, co najważniejsze, prezentując formę wysoką i bardzo równą. Jeśli jednak za dwa miesiące na gali FIFA okaże się, iż "Złotą Piłkę" odbierze Argentyńczyk lub Portugalczyk, ranga plebiscytu zostanie po prostu zdewaluowana. Oczywiście, nie przez wyróżnione w nim gwiazdy, ale przez głosujących. Szefowi FIFA nie pozostanie nic innego niż uświadomić ich, o co w tej prestiżowej zabawie chodzi.
Tak zwana rodzina futbolowa, jak lubi nazywać Blatter świat piłki, nie może być spójna i zjednoczona. Przypomina raczej dżunglę, gdzie ludzie o różnych, często sprzecznych interesach zwalczają się na śmierć i życie. Miliony kibiców, czyli ci, którzy finansują ten wielki biznes, muszą jednak ocalić choć w minimalnym stopniu wiarę w to, że nie wszystko w piłce da się zaplanować i kupić. Na szczęście ta cała "przepychanka" Blattera z Ronaldem wygląda raczej na dziecinadę, której trudno nadać jakikolwiek głębszy sens. Poza takim, że jeden jest miernym satyrykiem, a drugi ma kłopoty z dystansem wobec siebie.
Wśród 23 nominowanych jest Polak, Robert Lewandowski, z ogromnymi szansami na miejsce w czołowej dziesiątce. Trzeciego miejsca Kazimierza Deyny (1974) i Zbigniewa Bońka (1982) powtórzyć raczej nie ma szans. Na szczęście dla jego wielkich poprzedników w ich czasach "Złota Piłka" nie miała nic wspólnego z plebiscytem medialności. Dziś została nim zarażona jak wirusem, co jednak nie zaszkodziło zdobywcy czterech goli w półfinałowym meczu Champions League.
Lewandowski jest o tyle oryginalny wśród polskich kandydatów do miana piłkarza roku, że na jego eksponowane miejsce w hierarchii nie miały absolutnie wpływu dokonania w reprezentacji. Niestety. Przed napastnikiem Borussii wielkie wyzwanie. Choć Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk i Jerzy Dudek zdobywali Puchar Europy, zostając bohaterami finałów, nigdy w latach "niemundialowych" polskiego gracza nie było w czołowej piątce plebiscytu. Może Lewandowski będzie pierwszy?