Seksiści pytają: „Kim ona jest?”. A Ewa Pajor jest jak Adam Małysz
Pochodzi ze wsi Pęgów, gdzie doiła krowy i pomagała na roli. Wyrosła na gwiazdę Barcelony, reprezentacji Polski i jedną z najlepszych piłkarek świata. - Wie, że jest naprawdę znakomita. I nie zadziera nosa. Nie ma u niej fałszywej skromności. Jest pokora. W tym względzie przypomina Adama Małysza. On też był świadomy swojej wielkości, ale jako człowiek nie czuł się wcale kimś lepszym niż ludzie dookoła niego. Najciekawsza u niej jest benedyktyńska etyka pracy. Od początku wiedziała, że w piłce nożnej chce dojść wysoko. Podporządkowała temu całe życie. Ryzykowne, ale ona włożyła w realizację swojego planu tyle uczciwej pracy, że była absolutnie pewna jego powodzenia. I jej się udało - mówi Karolina Wasielewska, autorka książki „Polka gola! O kobietach w futbolu”. Ewa Pajor nie zatrzymuje się w drodze na szczyt. Nawet, kiedy złośliwi pytają: „Kim ona niby jest?”.
Seksiści pytają: Kim ona jest?
Połowa listopada 2024 roku, w korytarzu hali sportowej Instytutu Kultury Europejskiej UAM w Gnieźnie odsłonięto mural, którego bohaterką jest Ewa Pajor. Namalował go Diego Ojeda, popularny artysta o chilijsko-brazylijskich korzeniach, mieszkający na co dzień w Barcelonie. W niedalekiej przeszłości portretował już ważne postaci kobiecego futbolu. W 2023 roku wybuchł skandal, kiedy Luis Rubiales, po finale mistrzostw świata wygranym przez Hiszpanki, pocałował w usta Jennifer Hermoso. Piłkarki w geście sprzeciwu wobec impertynencji i obcesowości prezesa Hiszpańskiego Związku Piłki Nożnej zainicjowały akcję #ToKoniec, w której rezultacie doszło do jego dymisji. Niektórzy uważali, że reprezentantki La Roja i liczni zwolennicy ich protestu przesadzają i to polowanie na czarownice spod znaku #MeToo. Ojeda namalował wtedy Rubialesa złączonego w czułym pocałunku z Mikem Tysonem. Innym razem odtworzył kompozycję Kaplicy Sykstyńskiej, tylko z piłkarkami zwycięskiej kadry Hiszpanii w roli głównej. Mural z Pajor też stanowi komentarz społeczny.
Filip Kubiaczyk, hispanista i profesor UAM, autor książek o kulturowym kontekście piłki nożnej w Hiszpanii, pomysłodawca projektu muralu Pajor: - Idea muralu powstała, kiedy Ewa Pajor podpisała kontrakt z Barceloną. Byłem oburzony i zszokowany reakcjami, które pojawiały się w polskich social mediach. Na Twitterze i Facebooku pełno było złośliwych i ignoranckich komentarzy, tak od kobiet, jak od mężczyzn: „Kim jest niby ta Pajor?”. Wcześniej napisałem książkę „Historia, płeć i władza. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii 3”. Wszędzie jest sporo seksistów, którzy pałają niezrozumiałą niechęcią do piłkarek, co niezwykle mnie irytuje, więc pod wpływem tych emocji zaproponowałem Diego Ojedzie, artyście z Barcelony, żeby w Gnieźnie stworzył mural z Polką w roli głównej. Genezą całej akcji jest więc całkowicie niezasłużony i niczym sensownym niesprokurowany hejt wymierzony w Ewę Pajor, na której meczu w Barcelonie niedawno byłem i już zapracowała tam na swoją przyśpiewkę. Ma przyśpiewkę Lewandowski, ma przyśpiewkę Pajor, to naprawdę olbrzymia skala docenienia. Niesamowite, że w Katalonii ją cenią, a w Polsce w jakimś stopniu wciąż musi ona mierzyć się z deprecjonowaniem jej osiągnięć i prymitywnym hejtem.
Od roli w Pęgowie do roli głównej w Barcelonie
Jakie było prawdopodobieństwo, że jedną z najlepszych piłkarek świata zostanie dziewczyna z Pęgowa? Żadne. To wieś pośrodku nigdzie: zamieszkała przez 70 osób, a województwie łódzkim, w powiecie poddębickim, w gminie Uniejów. Jej rodzice prowadzą tam czterdziestopięciohektarowe gospodarstwo, przy którym Pajor pomagała od dziecka, zna pobudki skoro świt. Słońce, słota, deszcz czy śnieg. Pomaganie na roli, dojenie krów, plewienie chwastów. Ne ma przeproś. Robota sama się nie zrobi. Kto wychował się na wsi lub smak wsi poznał, ten wie, jak kształtujące osobowość jest to doświadczenie.
Dniami i nocami kopie piłkę, wielu chłopców nie ma do niej podjazdu, dostrzegają w niej talent, jest pracowita, niezepsuta, wyjeżdża z rodzinnej wsi do Medyka Konin. Zdobywa złoto mistrzostw Europy U-17. Wręczają jej nagrodę Golden Player dla najlepszej piłkarki U-17. W 60 meczach Ekstraligi strzela 64 gole. Takich jak ona może nie ma w Polsce wielu, ale rodzima piłka kobieca w profesjonalnym wydaniu dopiero raczkuje. Na Zachodzie rekordy strzeleckie z polskich boisk nikogo na kolana nie rzucają. W międzyczasie Pajor widzi mnóstwo dziewczyn, które w pewnym momencie rezygnują z kopania futbolówki, godnych pieniędzy z tego nie ma, pojawia się proza życia: studia, praca, śluby, ciąże, dzieci. Była nastolatką, wchodziła w dorosłość, tęskniła za domem, przepłakała wiele godzin. Ciężko jej było. Określona mianem talentu, rzucana na głęboką wodę, daleko poza wsią i weź daj radę.
Trafia do Wolfsburga. To nie Medyk, przez pierwsze kilkanaście miesięcy nie gra. Wymiotuje na treningach. Przerasta ją intensywność. Starsze dziewczyny są lepsze. To w większości doświadczone, ograne, uznane w środowisku piłkarki. Śmieją się z niej. Jest nowa, nie mówi po niemiecku, mieszka z siostrą, nie integruje się. Nie idzie jej, a przecież w klubie mówili, że to diament do oszlifowania. Łatwy cel do szyderki. Mnóstwo razy chce się pakować i wracać do Polski. Płacze, ale zostaje, zaciska zęby, pracuje, najmocniej jak umie. Lekarze zbadają jej wzrok. Stożek rogówki. Dziewczyna prawie nic nie widzi. Przechodzi operację. Sytuacja zdrowotna się polepsza, ale to nie koniec problemów. Zmarnowana morderczymi treningami, pogonią za własnymi marzeniami o doścignięciu koleżanek z zespołu, zamyka się w sobie, źle się odżywia, diagnoza: anemia. Pajor nie była w czepku urodzona, nie wylosowała złotego losu na loterii, a w Niemczech jeszcze dodatkowo jej dokopano, posadzono na tyłku, na milion różnych sposób.
Później Tommy Stroot, trener Wolfsburga, powie jednak, że nigdy nie widział piłkarki, która byłaby takim tytanem pracy. Pajor bowiem może miała problemy ze zdrowiem, aklimatyzacją, odnalezieniem się w obcej dla siebie sytuacji, ale nigdy nie porzuciła ideałów: wiary, że uczciwość w trenowaniu przyniesie skutek w postaci dużej kariery. W rozgrywkach 2018/19 strzeliła 24 gole w 19 meczach Bundesligi. Rok później: 16 bramek. W koronawirusowych sezonach z klasyczną sobie regularnością miała na koncie większą liczbę trafień niż występów. W Niemczech nigdy nie schodziła poniżej poziomu. Poziomu, który wyniósł ją do miana czołowej napastniczki kontynentu. W Voice Coach czytamy laurkę, która stanowi podsumowanie jej rozwoju: to snajperka kompletna. Wszystko umie: prawa noga, lewa noga, głowa, drybling, wykończenie. Wolfsburg wpisał jej do kontraktu klauzulę odstępnego w wysokości niedostępnej dla rynku transferowego w żeńskiej piłce. W 2023 roku była o krok od wygrania Ligi Mistrzyń. W finale z Barceloną zdobyła bramkę i zaliczyła asystę, ale skończyło się 2:3. Pajor była na ustach wszystkich. Pisano, że zasłużyła na wygranie Champions League, jak nikt inny. W reprezentacji Polski ma 62 gole, jest oczywiście najlepszą strzelczynią w historii polskiej piłki, rekord śrubuje. Ma dopiero 27 lat. I od lata gra w Barcelonie.
Ziemia obiecana kobiecej piłki
Barcelona to ziemia obiecana kobiecej piłki. Nigdzie w Europie nie ma takiego szału na żeńską odmianę najpopularniejszej dyscypliny świata, jak w Katalonii, gdzie piłkarki są szanowane, cenione i bardzo popularne. Na meczu z Las Palmas, podczas którego zawodnicy Hansiego Flicka z Robertem Lewandowskim zawiedli i niespodziewanie przegrali 1:2, na hasło, że jestem z Polski zaczepiło mnie kilku lokalnych dziennikarzy i dziennikarek, żeby porozmawiać o ostatnich wyczynach Ewy Pajor i jej koleżanek. Byli zdziwieni, że nie jestem do końca zaznajomiony w meandrach hiszpańskiej Ligi F. Trochę było mi wstyd, że nie jestem na bieżąco ani z tabelą żeńskiej Primera Division, ani wydarzeniami ostatnich kolejek Ligi Mistrzyń, ani nawet z karierą Pajor, bo... w Polsce zupełnie nie ma kultury śledzenia piłki kobiecej.
Trzeba wiedzieć, że nie ma lepszego żeńskiego klubu niż Barcelona. Dumie Katalonii przypadło trzy z ostatnich czterech Lig Mistrzyń. W 2022 roku było bardzo blisko, ale w finale lepsze okazały się piłkarki Lyonu. Gdzie grają największe gwiazdy, widać też po wynikach Złotej Piłki. W 2024 i 2023 najlepsza była Aitana Bonmati. W 2022 i 2021 plebiscyt wygrywała Alexia Putellas. W tym roku podium Ballon d'Or uzupełniły zresztą Caroline Graham Hansen i Salma Paralluelo. Wszystko to nowe koleżanki Ewy Pajor z drużyny Blaugrany.
Polka w tym doborowym gronie nie musi mieć żadnych kompleksów. Barcelona od razu przedstawiała ją jako czołową zawodniczkę pierwszego składu. Hiszpańskie media pisały, że to brakujący element niemal idealnej drużyny - bramkostrzelna „9”. Czar nie prysnął: Pajor zaczęła od hat-tricka w derbach z Espanyolem, a potem dołożyła siedem kolejnych trafień w Lidze F i jeszcze trzy gole w Lidze Mistrzyń. Jak to ona: utrzymuje się w granicach 1,0 zdobytej bramki na mecz. W klasyfikacji Złotej Piłki za 2024 została sklasyfikowana na przyzwoitym, ale pozostawiającym przestrzeń na rozwój i poprawę 29. miejscu.
Co będzie, kiedy Pajor z Barceloną, która leje wszystkich, wygra ligę w Hiszpanii i Champions League, a w obu tych rozgrywkach zostanie królową strzelczyń, na co się zanosi? Ba, a co jak przy okazji Polska pod jej boiskową wodzą nie dość, że awansuje, ale również powalczy na przyszłorocznym Euro? Wszystko jest możliwe przy potężnej machnie piłkarskiej i marketingowej Barcy, udanych rzeczonych mistrzostwach Europy 2025 i rosnącej sile nazwiska Pajor.
To też fascynujące, że z 27-letnią Polką, dziewczyną wizerunkowo krystaliczną, bez choćby jednej na nim rysy, w parze chodzi ujmująca pokora, w pozytywny sposób wyróżniająca ją w dość rozkrzyczanym środowisku, gdzie niezasłużoną popularnością latami cieszyły się modelowe celebrytki, a nie modelowe piłkarki, przykład - Alisha Lehmann, królowa TikTok i Insta. Złota Piłka 2025 zdominowana przez Polaków z Barcelony? Lewandowski wśród mężczyzn, Pajor wśród kobiet? Nie jest to scenariusz science-fiction. Oboje muszą na to przez kolejny rok solidnie zapracować. Co, jak co jednak: oboje pracować umieją, wytrwalej niż ktokolwiek inny.
Pajor jest jak Małysz
Odniosłem wrażenie, że po rozmowie z Ewą Pajor była pani zdziwiona jej skromnością.
Karolina Wasielewska, autorka książki „Polka gola! O kobietach w futbolu”: - Ewa Pajor nie jest skromna. Jest pokorna. Wie, że jest naprawdę znakomitą piłkarką. Ale nie jest osobą, która w jakiekolwiek sprawie zadzierałaby nosa. W tym względzie przypomina Adama Małysza z czasów, kiedy był jednym z najlepszych skoczków narciarskich świata.
Jak to rozumieć?
- Małysz był świadomy swojej wartości i wielkości, ale jako człowiek nie czuł się wcale kimś lepszym od kogokolwiek dookoła siebie, nie wynosił się ponad resztę. Pajor to podobny typ osobowości sportowej. U Ewy najciekawsza jest benedyktyńska etyka pracy. Od początku wiedziała, że w piłce nożnej chce dojść wysoko. Postawiła na to bardzo dużo. Jednemu celowi właściwie podporządkowała całe życie. Pewnie było to ryzykowne, ale ona włożyła w realizację swojego planu tyle uczciwej pracy, że była absolutnie pewna jego powodzenia. Ani przez chwilę nie zboczyła z obranej drogi. Profesjonalistka w każdym calu.
Pochodzi z Pęgowa, gdzie mieszka siedemdziesiąt osób, a jej rodzice prowadzą czterdziestopięciohektarowe gospodarstwo. Pajor zna pobudki o piątej rano, pomaganie na roli, dojenie krów, plewienie chwastów. Stąd ta etyka pracy?
- Tę pokorę, która jest jej siłą i cechą charakterystyczną, wyniosła właśnie z domu. Nie miała sportowego backgroundu. Nie jest córką sportowca czy sportowczyni. Rodzice wielu dziewczyn, których historie opisuję w „Polka gola! O kobietach w futbolu”, w jakimś stopniu wywodzili się ze sportowego środowiska albo byli w nim aktywni. Nie mówię, że dzięki temu ich dzieci miały łatwiej. Ale z domu wyniosły kapitał kulturowy, który powodował, że wejście w świat sportu było dla nich czymś nieco bardziej oczywistym niż dla Ewy Pajor.
Większy wpływ na sukces Ewy Pajor miał naturalny talent czy mrówcza praca? Mam wrażenie, że na poziom Ligi Mistrzów, Wolfsburga, Barcelony, bycia w gronie dwudziestu najlepszych piłkarek świata i piątki najlepszych napastniczek bez tego pierwszego dojść by się nie dało...
- Jej pierwszy trener, wuefista i odkrywca talentu Piotr Kozłowski mówił, że po Ewie Pajor od małego było widać, że ma dryg do sportu, że kocha to robić. I do czego w tym sporcie by się nie zabrała, to robiła to dobrze. Albo przynamniej była bardzo zdeterminowana, żeby stawać się coraz lepszą i lepszą.
Pisze pani o ludziach, którzy zazwyczaj zupełnie bezinteresownie na różnych etapach kariery Ewie Pajor pomagali. W wypłynięciu na szerokie wody najpierw w Medyku, a później w Wolfsburgu pomogło jej poświęcenie Pauliny, jej siostry, która przeprowadziła się z nią z Pęgowa do Konina i z Konina do Wolfsburga, wspierając dzisiejszą gwiazdę Barcelony i reprezentacji Polski w zaaklimatyzowaniu się w wielkim świecie.
- Bardzo wiele osób, które pomagały Ewie Pajor, orientowało się w pewnym momencie, że ma do czynienia z wyjątkowym talentem sportowym. I, że to wsparcie jest po coś. Widzieli, że to dziewczyna o tak unikalnych umiejętnościach piłkarskich, że warto kuć żelazo, póki gorące, bo stanie się złotem. W przypadku Pauliny miało to podłoże w domu. Była ich piątka. Obie siostry Pajor mówią, że od początku wszyscy bardzo mocno się wspierali, do teraz ta rodzina jest ze sobą bardzo blisko związana. To widać, Ewa rokrocznie wraca do Uniejowa organizować turniej Pajor & Tarczyńska Cup. Pamięta o rodzinnych stronach i chce im coś oddać w zamian, za to ile sama tym miejscom zawdzięcza. Zupełnie nie dziwi mnie, że Paulina postanowiła Ewą wspierać. Być dla niej zaplecza, nie tylko emocjonalnym, co wynika z opisu ich losów w Niemczech. Ewa stawiała pierwsze kroki w Wolfsburgu, a Paulina dbała, żeby po powrocie z treningów niczego jej nie brakowało. Wcześniej sama próbowała przebić się w Medyku Konin, ale miała o wiele mniejsze predyspozycje niż siostra. Spytałam ją nawet, czy czuła się zazdrosna o talent Ewy. Odpowiedziała, że absolutnie nie, miała inne priorytety, w innym miejscu widziała swoją przyszłość. Ale przy tym dostrzegała najwyższą wartość we wspieraniu Ewy. Myślę, że to bardzo piękne.
Ewa Pajor bardziej zyskuje czy traci na stonowanym wizerunku? Może, gdyby była bardziej przebojowa i docierała tym samym do jeszcze szerszego grona, to żeński futbol w Polsce rozwijałby się szybciej?
- Potrzebujemy sportowców i sportowczyń o wyrazistych charakterach, trochę bezczelnym podejściu do życia i własnych osiągnięć, ale też takich, którzy są pokorni w dobrym rozumieniu tego słowa. Trudno włożyć wszystkich do jednej szuflady i uznać, że muszą być jednakowo przebojowi, żeby to się marketingowo opłacało. Ewa Pajor robi mnóstwo dla promocji kobiecej piłki, futbolu dzieci, przede wszystkim dziewcząt. Pokazuje, że w sensie sportowym można być człowiekiem znikąd, a w wyniku ciężkiej pracy i szlifowaniu talentu zrobić ogromną karierę i pozostać normalnym, to też ważne. W obiegowej opinii przyjęło się, że sukces psuje człowieka. Ktoś więc spojrzy na Ewę i zobaczy, że tak wcale być nie musi.
Fascynujące, że Pajor nie ma na swoim koncie choćby jednego zachowania czy jednej kontrowersyjnej wypowiedzi, którymi kogokolwiek mogłaby do siebie zrazić.
- Pajor jest symbolem sukcesu w piłce kobiecej. Ten jest trochę inny niż w piłce męskiej. Nie tylko dlatego, że są tam mniejsze pieniądze. Bo są ludzie, którzy zarabiając niewyobrażalne kwoty, potrafią zachować twarz i pozostać sobą. Ale niezaprzeczalnie większa pokora wśród piłkarek wynika z prostego powodu: żeńska piłka jest jeszcze na innym poziomie rozwoju marketingowego, rozpoznawalność najlepszych zawodniczek jest po tysiąckroć mniejsza niż w przypadku najlepszych piłkarzy. Kobiety wiedzą, że praca, którą wkładają w treningi, w grę i promowanie dyscypliny, sprawia, że stają się wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń. To są bardzo mądre osoby. Byłam pod olbrzymim wrażeniem przenikliwości piłkarek, młodszych ode mnie o kilkanaście lat, z którymi rozmawiałam do książki „Polka gola! O kobietach w futbolu”, Ewy Pajor również. Ona sama mówi o sobie: „Wciąż jestem Ewą z Pęgowa”. Wiem, że sławni ludzie lubią tę formułę retoryczną i często wychodzi to karykaturalnie. W przypadku Ewy jednak... to prawda.
Ewa Pajor ma 27 lat, a więc jest w najlepszym piłkarskim wieku. Jest gwiazdą Barcelony. Reprezentacja Polski zaczyna osiągać coraz lepsze wyniki. Myśli pani, że piłka kobieca dopiero przeżyje w naszym kraju rozkwit na wzór Stanów Zjednoczonych, Anglii czy Hiszpanii?
- Wszyscy czekają na jakiś większy międzynarodowy sukces reprezentacji Polski. Po wygranej w barażu z Austrią pojawiła się duża szansa na awans na Euro 2025. Ewą Pajor napędza też transfer do Barcelony. Wcześniej grała w Wolfsburgu, też znakomitej drużynie, ale mniej medialnej. Polkę nowe otoczenie oskrzydla, szalenie motywuje ją to do pracy, jest najskuteczniejszą strzelczynią ligi hiszpańskiej. Fantastycznie, że równocześnie z Robertem Lewandowskim, który też przewodzi klasyfikacji strzelców w La Liga. Oczywiście, że Pajor jest naszym towarem eksportowym: mówisz polska piłka kobieca, myślisz jej nazwisko, to promocja sama w sobie.
W Polsce wciąż dostrzega pani dużo reakcji deprecjonujących osiągnięcia Pajor?
- W mediach społecznościowych największy hejt sieją ludzie, którzy w ogóle nie oglądają kobiecej piłki. Jak widzę komentarze typu: „Kto to ogląda?”, to mam świadomość, że ktoś taki się na tym sporcie nie zna. I z góry przyjmuje założenie, że skoro kobiety, to tego nie da się oglądać. A żeński futbol bardzo się zmienia. Tempo gry jest wyższe, kluby i ligi się sprofesjonalizowały, piłkarski mają łatwiejszy dostęp do lepszej infrastruktury treningowej, nawet w Polsce standardem w zespołach jest już obecność fizjoterapeuty i trenera od przygotowania motorycznego, gdzie jeszcze niedawno wcale nie było to takie oczywiste. Sporo się więc zmienia. I to zmienia się na lepsze. Ale zawsze znajdą się ludzie, którzy wszystko wiedzą najlepiej. Nie zmienia to faktu, że to dobry moment dla kobiecej piłki, która robi się modna, coraz więcej ludzi ją ogląda, zna nazwiska piłkarek i oby tego trendu nic nie odwróciło.