Żalgiris fenomenem? Komuś upał zaszkodził
Na stadionie przy Bułgarskiej Lech wygrał siedem z ośmiu ostatnich spotkań w europejskich pucharach. Trener Żalgirisu Wilno Marek Zub wierzy jednak, że jego zespół stać na obronienie skromnej zaliczki z pierwszego spotkania.
Te osiem spotkań to dorobek Lecha od momentu, gdy obecny Stadion Inea został w pełni oddany do użytku. Jedyny remis - 1-1 z Juventusem Turyn - był akurat wynikiem wyjątkowo korzystnym, bo dał awans do 1/16 finału Ligi Europejskiej. Pozostałe siedem spotkań poznaniacy wygrali, ale np. skromne 1-0 rok temu z AIK Solna oznaczało pożegnanie się z marzeniami o grze w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Działo się to na tym samym etapie co teraz - w trzeciej rundzie kwalifikacji. Mimo porażki poznaniacy wciąż wydają się być jednak faworytem dwumeczu, ale muszą zagrać lepiej niż w Wilnie. 13 lat temu z Żalgirisem w Pucharze UEFA mierzył się Ruch Chorzów - na Litwie przegrał 1-2, a w rewanżu rozgromił rywali aż 6-0.
Strona UEFA, po niespodziewanym zwycięstwie nad Lechem, nazwała Żalgiris "litewskim fenomenem". Polski trener lidera tamtejszej "A Ligi" Marek Zub uważa jednak, że to nieporozumienie. - Ten dziennikarz musiał chyba siedzieć w nieklimatyzowanym pokoju. Odnieśliśmy na razie drobny sukces, którym jest wygrana 1-0 z Lechem. Mieliśmy wiele atutów, nietypową nawierzchnię, nawet pośród tych wszystkich syntetycznych, którą są. A to istotna sprawa. Być może większym sukcesem będzie awans dalej, ale nie ma mowy o czymś fenomenalnym - zarzeka się Zub.
Zdaniem Zuba zespół nie musi biegać przez 90 minut by pokazać, że jest dobrze przygotowany do rozgrywek. - Od strony fizycznej jesteśmy dobrze przygotowani do walki, ważne mogą być inne aspekty. Wszystko zależy od tego, jak zawodnicy będą potrafili wykorzystać swoją energię. Te rzeczy związane z dużym stadionem, z wielką publiką, na pewno będą miały jakiś wpływ. Uważam jednak, że bardziej mogą nam pomóc niż zaszkodzić - twierdzi Zub. Po pierwszym spotkaniu trener Żalgirisu uważał, że jego zawodnikom nie starczyło sił w ostatnich 20 minutach, bo wcześniej źle nimi gospodarowali.
Zdaniem polskiego opiekuna Żalgirisu trener Lecha Mariusz Rumak wciąż szuka odpowiedniego składu i ustawienia drużyny. - W Lubinie on próbował wygrać , bo puchary pucharami, ale w lidze krajowej też trzeba zdobywać punkty. Trener próbował nowych koncepcji personalnych i taktycznych, ale nie wiem na ile to był sprawdzian przed rewanżem z nami. Ważne jest to, że nie udało i się wygrać, co pewnie nie poprawiło atmosfery w klubie, a Mariusz Rumak stoi przed kilkoma ważnymi pytaniami. To już jednak pozostawiam jemu - mówi Zub. Dla niego mecz z Lechem będzie najważniejszy w karierze. - Dla mnie, dla Żalgirisu, dla Wilna, dla Litwy. Nigdy nie było ważniejszego - uważa.
W zespole wicemistrza Litwy zabraknie kontuzjowanego Andro Svrljugi - prawy obrońca doznał urazu barku po starciu z Tomaszem Kędziorą. Zastąpi go były piłkarz ŁKS Łódź Georgas Freidgeimas. Zub został poproszony o odpowiedź na pytanie, którego napastnika obawia się bardziej: Vojo Ubiparipa czy Łukasza Teodorczyka. Odparł z uśmiech: - Obawiam się Piotrka Reissa. Nie może grać? To cieszę się bardzo.
Mecz Lech - Żalgiris - w czwartek o godz. 19.
Andrzej Grupa