Wstyd Finów w Lidze Europejskiej. Rywal Lecha będzie bronić ich honoru
FC Honka Espoo, rywal Lecha Poznań w drugiej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej na pewno będzie się bardzo starał, żeby wyeliminować "Kolejorza". Dlaczego? Bo inne fińskie drużyny poległy już w pierwszej rundzie eliminacji.
Finlandia nie jest piłkarską potęgą. O ile reprezentację stać od czasu do czasu na jakiś zryw, np. remis z Hiszpanią w eliminacjach do mundialu, o tyle kluby do europejskiej potęgi nie należały nigdy i nadal nie należą.
W Finlandii futbol ustępuje miejsca hokejowi czy sportom narciarskim, więc liga piłkarska jest słaba. Choć w kraju trafiają się wielkie talenty, jak Jari Litmanen, to nikt wielkich wyników w europejskich pucharach nie oczekuje. Nikt jednak nie oczekuje też blamażu, a właśnie z nim mamy już do czynienia. Aż trzy fińskie kluby odpadły bowiem z rywalizacji już w pierwszej rundzie eliminacji Ligi Europejskiej.
Wszystko zaczęło się we wtorek - czarną serię zaczął wtedy TPS Turku. Finowie co prawda pokonali u siebie Jeunesse Esch z Luksemburga 2-1, ale na wyjeździe przegrali 0-2 i pożegnali się z rozgrywkami.
Przegrać z drużyną z Luksemburga to kiepska sprawa nawet dla trzeciej drużyny Veikkausliigi, bo tak nazywają się fińskie rozgrywki. Wczoraj czarę goryczy przelały dwa kolejne kluby z Finlandii.
Wicemistrz kraju, Inter Turku przegrał 0-1 z Vikungurem z Wysp Owczych, co przy remisie 1-1 w pierwszym meczu oznaczało pożegnanie z piłkarską Europą. Z kolei IFK Mariehamn przegrał 0-2 z azerskim Interem Baku (wcześniej też był remis 1-1).
Finom zostały więc dwie drużyny. W Lidze Europejskiej (w drugiej rundzie) FC Honka Espoo, którą czekają trudne pojedynki z Lechem Poznań. Za kilka dni walkę o Ligę Mistrzów rozpocznie z kolei najlepsza drużyna poprzedniego sezonu - HJK Helsinki. Rywal, estoński Nomme Kalju nie wygląda strasznie, ale tym razem fińskie kluby powinny obawiać się każdego.
Fińskie porażki wyglądają jeszcze gorzej, kiedy uświadomimy sobie, że do drugiej rundy przeszły kluby z Gruzji, Islandii, Kazachstanu, Armenii czy Mołdawii.
Patryk Serwański, RMF
RMF24.pl