Śląsk Wrocław - Sevilla FC 0-5
Cudu we Wrocławiu nie było, była klęska. Osłabiony Śląsk zagrał gorzej niż w pierwszym meczu i uległ Sevilli aż 0-5, a w dwumeczu 1-9. Hiszpanie zagrają w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Podopieczni Stanislava Levego mogą liczyć na inny cud, a właściwie prezent od UEFA, która jutro wylosuje zastępcę dla wykluczonego z LE Fenerbahce Stambuł.
Turcy przegrali rywalizację o Ligę Mistrzów z Arsenalem Londyn, ale wywalczyli prawo gry w LE. UEFA wykluczyła ich jednak z pucharów za korupcję. Jutro o godz. 9 w Monako zespoły, które odpadły w czwartej rundzie eliminacji, w tym Śląsk, wezmą udział w losowaniu jednego "szczęśliwego przegranego".
O godz. 12.45 rozlosowane zostaną grupy LE, z udziałem Legii Warszawa, która nie dostała się do LM.
Po fatalnym 1-4 w Sewilli, w dodatku bez pauzujących za kartki Dudu Paraiby, Dalibora Stevanovicia i Marca Paixao Śląsk miał tylko teoretyczne szanse na wyeliminowanie Sevilli. Gospodarze zaczęli obiecująco. Już w pierwszej minucie strzelał Sebino Plaku, Śląsk miał kilka rzutów rożnych, goście popełniali proste błędy.
Były to jednak tylko miłe złego początki. Po dwudziestu minutach inicjatywę przejęli goście i momentalnie objęli prowadzenie. Ivan Rakitić uderzył mocno z 35 metrów, a Rafał Gikiewicz co prawda pofrunął, ale kompletnie minął się z piłką. Konsternacja na trybunach.
W odpowiedzi bliski zdobycia kapitalnej bramki był Sebastian Mila, który przelobował wysuniętego Beto, lecz pomylił się o centymetry.
W 34. minucie Sylwester Patejuk "huknął" z woleja, ale piłkę niemal z linii bramkowej wybił głową Juan Cala.
Cztery minuty później było po wszystkim. Jairo Samperio przedarł się w pole karne Śląska, idealnie wyłożył piłkę przed bramkę, a Carlos Bacca nie zmarnował okazji.
Śląsk Wrocław - Sevilla FC 0-5. Galeria
Śląsk z minuty na minutę był bardziej zagubiony, a pewni awansu goście tylko czekali na okazje do szybkich ataków. Chwilę po przerwie mogli prowadzić już 3-0, Gikiewicz obronił jednak strzał z kilku metrów Jairo.
Gospodarze w drugiej połowie marzyli, by mecz jak najszybciej się skończył. Hiszpanie bawili się piłką i kwestią otwartą pozostawało tylko to, ile bramek strzelą.
W 71. minucie Jairo wykorzystał prostopadłe podanie Machina i zdobył trzeciego gola. Osiem minut później Oded Gavish oddał piłkę gościom, a Diego Perotti z bliska pokonał Gikiewicza. W końcówce "setkę" zmarnował jeszcze Bacca, ale za moment dostał prezent w postaci podania od... Gikiewicza i wpakował piłkę do pustej bramki.
Przygoda Śląska z Ligą Europejską została brutalnie przerwana. Chyba że w piątek przedłuży ją szczęśliwy los.
Autor: Waldemar Stelmach
Po meczu powiedzieli:
Unai Emery (trener Sevilli FC): "Na początku było to otwarte spotkanie. Rywale zaczęli bardzo ofensywnie, stworzyli sobie sytuacje, mieli stałe fragmenty gry, ale braliśmy to pod uwagę i udało nam się ich przystopować. Mieliśmy swoje okazje, zdobyliśmy bramki i okazaliśmy się lepsi, dlatego jesteśmy bardzo zadowoleni. W zeszłym tygodniu gra Śląska stała na wysokim poziomie i wynik nie do końca oddawał przebieg meczu. Dzisiaj spotkanie stało na wysokim poziomie ze względu na zaangażowanie rywali, liczbę kibiców na trybunach i atmosferę na stadionie. Na porażkę Śląska złożyły się zarówno brak kilku podstawowych zawodników, jak i fakt, że to my strzeliliśmy pierwsi bramkę.
- Musimy dalej pracować, by grać jeszcze lepiej, bo rywalizacja w Lidze Europejskiej jest bardzo wymagająca. Wiążemy z tymi rozgrywkami duże nadzieje. Budowaliśmy zespół, żeby odniósł jak największy sukces, chcemy grać w europejskich pucharach jak najdłużej, dojść jak najdalej, żeby nasi kibice byli zadowoleni z osiąganych przez nas wyników".
Śląsk Wrocław - Sevilla FC 0-5 (0-2)
Bramki: 0-1 Ivan Rakitić (23.), 0-2 Carlos Bacca (38.), 0-3 Jairo Samperio (71.), 0-4 Diego Perotti (79.), 0-5 Carlos Bacca (87.)
Sędzia: Firat Aydinus (Turcja). Widzów: 42 000.