Na początek kilka cytatów. Zacznijmy od Jakuba Koseckiego. Waleczny, ambitny facet, ociera się nawet o reprezentację. Przed rewanżem z Turkami mówił tak: "W spotkaniach z Trabzonsporem, Lazio i Apollonem pokazaliśmy, że jesteśmy równorzędnym, a nawet lepszym zespołem. Denerwują mnie już niektóre opinie. Chciałbym w czwartek przełamać tę niemoc". Nie przełamał. Dlaczego? Z wyjaśnieniami śpieszą inni legioniści. Tomasz Brzyski: Nie odstajemy od drużyn europejskich grą, ale może doświadczeniem i wynikami. Helio Pinto: W dotychczasowych czterech meczach daliśmy z siebie wszystko i pokazaliśmy, że jesteśmy dobrą drużyną. Dzisiaj także było to widać. Stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, ale rywale zdobyli dwie bramki z niczego. Zaprezentowaliśmy się dobrze, ale nie mieliśmy szczęścia. Trener Jan Urban: Byliśmy lepszą drużyną, graliśmy dość mądrze, rozsądnie. *** I tak właściwie jest po każdym meczu. Legia się stara, coś tam powalczy i dostaje w łeb. Najczęściej od rywala grającego na pół gwizdka. Jak Lazio w Rzymie. Grzmotnęło mistrza Polski prawie rezerwą, przyspieszając tylko na moment. Smutne. Trabzonspor u siebie też szału nie robił, Jose Bosingwa, Didier Zokora czy Florent Malouda snuli się po boisku i od niechcenia pyknęli walczącą z pianą na pysku Legię. Brzyski po meczu w Turcji: Był to nasz najlepszy mecz w rozgrywkach o europejskie puchary w tym sezonie, Trabzonspor trochę nas zaskoczył, ponieważ zagrał słabo i mogliśmy wywieźć stąd punkty. To bardzo boli. Urban po Apollonie (0-1 w Warszawie): W pierwszej połowie graliśmy zdecydowanie za wolno. Apollon mógł się spokojnie bronić, nie miał trudności, by nas zatrzymać. Apollon niewiele zrobił, żeby wywieźć z Warszawy trzy punkty, a to jednak wystarczyło. *** Cztery mecze, cztery porażki, ZERO zdobytych i sześć straconych bramek - to bilans Legii w Lidze Europejskiej. Zgroza? Niby tak, ale to tylko sport, więc nie ma co się za bardzo podniecać samymi wynikami. Ktoś powie, że to rzeczywisty obraz polskiej piłki klubowej. Coś w tym jest. Irytujący jest jednak brak diagnozy, tylko ciągłe szukanie wymówek. Tomasz Jodłowiec: Brakuje nam szczęścia i skuteczności. W amatorskim sporcie takie hasła przejdą, tam "liczy się sport i dobra zabawa". W sporcie zawodowym jest inaczej. Wszystko poza zwycięstwem się nie liczy i żadne wymówki tego nie zmienią. Brak szczęścia? Dobre sobie... *** Legioniści przegrywają mecz za meczem, a tłumaczą, że byli lepsi. Kochani, w piłce nie ma ocen za styl. Możecie stwarzać sytuacje, prezentować się jak Carmen Electra w bikini, ale guzik z tego, jak nie zaczniecie strzelać bramek i wygrywać. Futbol to prosta gra. Liczy się tylko to, co w sieci. Tu macie dowód: Wikipedia: Po upływie doliczonego czasu gry zwycięzcą jest ta drużyna, która zdobyła więcej bramek. Przepisy gry w piłkę nożną (za pzpn.pl): Drużyna, która zdobyła większą liczbę bramek podczas zawodów jest zwycięzcą. Jeżeli obie drużyny zdobyły równą liczbę bramek lub nie zdobyły żadnej bramki, zawody są nierozstrzygnięte. *** Niestety, na rewolucję w przepisach się nie zanosi, wciąż o wynikach decydować będą te cholerne bramki... - Na pewno nie skończymy z zerem punktów - zapowiedział jakiś czas temu Kosecki. Oby. Zostało 180 minut. Autor: Dariusz Jaroń