Partner merytoryczny: Eleven Sports

Holender wywołał aferę, Polacy byli wściekli. Przestał milczeć i wskazał winnego

Reprezentacja Polski nie gra już na Euro 2024. W fazie grupowej „Biało-Czerwoni” zdobyli zaledwie jeden punkt i po trzech spotkaniach pożegnali się z turniejem. Przed pierwszym pojedynkiem z Holandią w kraju zrobiła się niemała afera związana ze słowami Jana de Zeeuwa. Dyrektor sportowy naszej kadry w latach 2006-2009 rzekomo stwierdził, że Holendrzy mogliby wyjść na boisko bez bramkarza, za co wylał się na niego hejt. Po dłuższym milczeniu wreszcie zabrał głos w sprawie i oznajmił jak było naprawdę.

Jan de Zeeuw z prawej
Jan de Zeeuw z prawej/Agnieszka K. Jurek/East News/East News

Podopieczni Michała Probierza rzutem na taśmę dostali się na Euro 2024. Nie powiodło im się w eliminacjach do turnieju, ale za to w barażach najpierw ograli Estonię, a następnie wygrali wojnę nerwów z Walijczykami w serii rzutów karnych. Radość piłkarskich sympatyków w kraju nad Wisłą szybko skończyła się, gdy zobaczyli z kim przyjdzie się zmierzyć "Orłom" w kontynentalnym czempionacie. W grupie poza Polakami znaleźli się: Holendrzy, Austriacy oraz Francuzi. Dodatkowo przed meczem z "Oranje" kontuzji nabawił się Robert Lewandowski.

Po słowach Holendra rozpętała się burza. Teraz wyjaśnił jak było naprawdę

Jak to bywa przed każdą potyczką naszej kadry, w internecie nie brakowało opinii różnych ekspertów. Szczególnie głośno zrobiło się o słowach Jana de Zeeuwa. Ten w holenderskiej prasie rzekomo stwierdził, że Polacy nie potrafią grać w piłkę i jego rodacy mogą wyjść na boisko nawet bez bramkarza. "Biało-Czerwoni" nie byli faworytami wspomnianego starcia, ale kibiców i tak ogarnęła wściekłośćDoszło do tego, iż za ojca tłumaczyć musiał się syn, do którego dodzwoniła się redakcja TVP Sport.

Tata udzielił dwustronicowego wywiadu w dobrej holenderskiej gazecie, ale nie zgadzam się z jego opinią. Inna sprawa, że pewne słowa zostały nieco wyrwane z kontekstu, bo jednak było to powiedziane dość żartobliwie. (...) Ludzie myśleli nawet, że to ja powiedziałem, a ja bym takich słów nie użył. Znam tatę i to było takie rotterdamskie poczucie humoru... Rodzaj żachnięcia się

~ tłumaczył się potomek dyrektora sportowego naszej kadry w latach 2006-2009.

Były współpracownik Leo Beenhakkera z kolei długo milczał, co jeszcze bardziej irytowało sympatyków podopiecznych Michała Probierza. Wreszcie kilkanaście dni po odpadnięciu "Biało-Czerwonych" z turnieju, w końcu pokusił się o komentarz w sprawie. Jak się okazuje, Holender padł ofiarą pomyłki, celowej bądź nie, jednego z dziennikarzy. "Co za bzdura! Nic takiego nie powiedziałem. (...) Po prostu źle przetłumaczył mój wywiad z holenderskiej prasy. Ja od wielu lat jestem związany z Polską, mam żonę Polkę, dom na Kaszubach, jak bym mógł powiedzieć taką rzecz?! Stanowczo to dementuję!" - oznajmił portalowi "WP SportoweFakty" Jan de Zeeuw.

"Nie powiedziałem niczego takiego, że nie umiecie grać w piłkę. Na pewno nie. Zrobiła się z tego afera, był pytany na konferencji o ten wątek nawet Michał Probierz. Na szczęście on ma w Holandii rodzinę czy znajomych i oni mu powiedzieli, że niczego takiego nie było w moim wywiadzie. Zresztą czytał ten wywiad w oryginale także Włodek Lubański i on też może potwierdzić, że to było inaczej ujęte" - dodał wyraźnie poirytowany.

Holendrzy niebawem powalczą o półfinał Euro 2024

Janowi de Zeeuwowi niemiłe komentarze ze strony polskich kibiców na pewno osłodziła postawa "Oranje". Holendrzy są już w ćwierćfinale Euro 2024 i do starcia z Turcją przystąpią w roli faworyta. Podopieczni Ronalda Koemana 1/8 finału pewnie rozprawili się z Rumunią, bo wygrali aż 3:0. Wspomniane starcie o półfinał odbędzie się w sobotę 6 lipca. Tekstowa relacja live w Interia Sport.

***

Zobaczcie także nasz raport specjalny i bądźcie na bieżąco: EURO 2024.

Krzysztof Rawa o Idze Świątek: Jest w swoim psychicznym kokonie. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport
Robert Lewandowski/Foto Olimpik/AFP
Michał Probierz/ Foto Olimpik / NurPhoto / NurPhoto via AFP - Foto Olimpik/NurPhoto) (Photo by Foto Olimpik / NurPhoto / NurPhoto via AFP/AFP
Robert Lewandowski/KENZO TRIBOUILLARD/AFP
INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem