Partner merytoryczny: Eleven Sports

Kolejne problemy Niemców, skandaliczne sceny. Policja wkroczyła do akcji

​Podczas Euro 2024 w Niemczech nie obowiązuje hasło "ordnung muss sein". W wielu sytuacjach do względnego porządku było naprawdę daleko. Incydentów czy po prostu "wpadek" organizacyjnych nasi zachodni sąsiedzi nie uniknęli także podczas pierwszych meczów fazy pucharowej mistrzostw Europy. Niektóre z nich mogłyby skończyć się naprawdę niebezpiecznie. Przy części do akcji wkroczyła miejscowa policja.

Euro 2024. Arda Guler podczas meczu z Austrią został obrzucony przez kibiców plastikowymi kubkami
Euro 2024. Arda Guler podczas meczu z Austrią został obrzucony przez kibiców plastikowymi kubkami/Adrian DENNIS / AFP / Fabian Strauch / DPA / dpa Picture-Alliance via AFP/AFP

Pierwsze problemy rozpoczęły się już w premierowym dniu decydującej fazy rywalizacji, podczas meczu Niemców z Danią w Dortmundzie, nad którym rozszalała się potworna ulewa. Sytuacja była na tyle poważna, że mecz został przerwany na dobre kilkadziesiąt minut. A fanom psikusa sprawiła konstrukcja dachu na Signal Iduna Park.

Został on bowiem zaprojektowany w taki sposób, że woda spływająca z rynien spadała potężnym strumieniem na pechowych fanów. Część z nich jednak zdawała się być zadowolona z tego faktu... tańcząc w strugach deszczu.

A to był dopiero początek kuriozalnych lub po prostu skandalicznych scen.

Do takich doszło bowiem podczas meczu Austria - Turcja. Wszystko z powodu kibiców, którzy wrzucali na murawę... najróżniejsze przedmioty. I tak oto piłkarz naszych grupowych rywali Marcel Sabitzer został trafiony monetą. A na turecką gwiazdę Realu Madryt - Ardę Gulera poleciało w sumie aż... 38 plastikowych kubków.

Zbyt mało zadziwiające? Tak więc przejdźmy do starcia Rumunia - Holandia, zakończonego zwycięstwem kadry "Oranje" 3:0. Ostatnią z bramek zdobył już w doliczonym czasie gry Donyell Malen, pokonując Florina Nitę, który... chwilę wcześniej oczyszczał swoje pole karne z wrzuconych na nie butów.

Euro 2024. Seria wpadek i incydentów. I gdzie ten niemiecki porządek?

Podczas tego samego spotkania - rozgrywanego na Allianz Arenie w Monachium - rumuńscy fani odpalili świece dymne. Wtedy do akcji wkroczyła niemiecka policja, która ustawiając się na trybunach z długimi lunetami, próbowała zidentyfikować kibiców łamiących regulamin.

Tego samego wieczoru udało złapać się jednego z nich, który postanowił wbiec na boisko. Zresztą nie pierwszy raz na tych mistrzostwach. I zanim został ujęty przez stewardów, zdołał przybić piątkę z bramkarzem reprezentacji Rumunii. Oczywiście, niesfornym fanem okazało się kilkuletnie dziecko, więc nie stało się nic groźnego. Nie można jednak przewidzieć, kto następnym razem zdoła umknąć ochronie i wbiec na murawę, zbliżając się do którejś z gwiazd.

A skoro mowa o bezpieczeństwie, zazwyczaj przed wejściem na stadion trzeba przejść przez wzmożoną kontrolę. Dotyczy to także dziennikarzy, którzy przed przedostaniem się na teren obiektu muszą najpierw zeskanować swoje akredytacje, a następnie oddać stewardom swoje plecaki, których zawartość jest prześwietlania. Wszelkie "dziwnie" wyglądające przedmioty są następnie weryfikowane.

Także sami pracownicy mediów muszą przejść przez bramki, podobne do tych, jakie znamy z lotnisk, a także przejść kontrolę osobistą. Przed meczem w Monachium... ten element został jednak pominięty. Co może dziwić, zwłaszcza, że mówimy o wielkim, reprezentatywnym stadionie, a wszyscy przed rozpoczęciem turnieju Euro 2024 przygotowywali się na to, że Niemcy pokażą, co oznacza doskonała organizacja oraz porządek. I wszędzie obowiązywać będą identyczne standardy. Tymczasem, jak pokazuje praktyka, czasami regułą jest... brak reguł.

Z Niemiec - Tomasz Brożek

Tomasz Brożek odkrywa tajemnice DFB Campus. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV
Euro 2024. Arda Guler - pomocnik reprezentacji Turcji/IMAGO/Sebastian Räppold/Matthias Koch/Imago Sport and News/East / IPA Sport/ABACA/Abaca/East News/East News
Julian Nagelsmann/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem