Z naszą ligą jest jak z najbliższą rodziną. Z nią niedobrze, ale bez niej - jeszcze gorzej. Na szczęście już tylko godziny dzielą nas od startu sezonu 2021/22. Pierwsze śliwki to przeważnie robaczywki i, patrząc za siebie, na starcie ligi interesujących meczów było jak na lekarstwo. Jednak tuzin udało się znaleźć. Przypomnijmy (oby nie parszywą!) "12" najciekawszych meczów na inaugurację rozgrywek Ekstraklasy z czasów w miarę współczesnych, czyli połowa lat 70. XX wieku i później. Warto podkreślić, że zbadaliśmy jedynie ligowe premiery, które odbywały się latem. Przecież do 1962 r. liga startowała w marcu. 1. 08.08.2008 r. Lech Poznań - GKS Bełchatów 2-3 (1-0) Bramki: Rengifo 45’, Lewandowski 67’ - Jarzębowski 50’, Wróbel 76’, Henriquez 81’(sam.) Już w pierwszej kolejce rozgrywek konkurs na gola sezonu Ekstraklasy został rozstrzygnięty. I to przez debiutującego młokosa, Roberta Lewandowskiego, który ledwie pięć minut wcześniej zastąpił Dimitrije Injaca. Po skutecznym strzale Robert nie zrobił obowiązkowej rundki jak typowy nieopierzony ligowiec, tylko uśmiechnął się lekko, przybił piątkę i... gramy dalej. Wiedział, że jest dobry. Poza tym gdzieś przeczytał, że skauci zagraniczni zwracają uwagę, by nie tracić głowy nawet po bramce. Kibicuj naszym na IO w Tokio! - Sprawdź Tak właśnie z okresu poznańskiego zapamiętał go kolega z Lecha, Piotr Reiss: - On nie pokazuje po sobie ani złości, ani wielkiej radości. Cały czas wygląda na bardzo spokojnego i nigdy nie wiadomo, czy się złości, czy cieszy, bo taką ma naturę. Bełchatów oddał jedynie dwa celne strzały w meczu i po obu bramkarz "Kolejorza" musiał wyciągać piłkę z siatki. Trzecia bramka padła, gdy po lekkim strzale Ujka futbolówka odbiła się od Luisa Henriqueza i zmyliła Kotorowskiego. Po siedmioletniej przerwie na ławkę trenerską w Ekstraklasie wrócił Paweł Janas. Mało kto się spodziewał zwycięstwa prowadzonego przez niego Bełchatowa, zwłaszcza że przeciwnikiem był Lech Poznań Franciszka Smudy, czyli drużyna z wielkimi ambicjami. Janas ze Smudą swój najsłynniejszy bój stoczyli późną wiosną 1996 r., kiedy na Łazienkowskiej Legia przegrała z Widzewem 1-2 i straciła w ten sposób na rzecz rywala mistrzostwo Polski. "Janosik" tym razem wygrał, mimo że to poznaniacy mieli zdecydowaną przewagę w meczu. Pierwszy występ w barwach Lecha zaliczyli Semir Sztilić, Robert Lewandowski, Manuel Arboleda, Sławomir Peszko i Tomasz Bandrowski. Czy było kiedyś w naszej lidze bardziej udane okno transferowe? 2. 24.08.1998 r. Ruch Radzionków - Widzew Łódź 5-0 (4-0) Bramki: Jarosz 12’, Janoszka 14’ i 32’, Żymańczyk 18’, T. Fornalik 70’ Absolutny beniaminek Ekstraklasy, Ruch Radzionków, zanotował w gorące piątkowe popołudnie prawdziwe wejście smoka. Weterani z przedmieść Bytomia, tacy jak 33-letni Józef Żymańczyk - wcześniej przez długie lata piłkarz halowy, 37-letni Marian "Ecik" Janoszka i 39-letni Andrzej Wróblewski odnieśli efektowny sukces, jaki nieczęsto zdarza się ligowym debiutantom. W ciągu niespełna dwudziestu minut łodzianie (którzy rok wcześniej z hakiem kopali w Lidze Mistrzów!) zainkasowali cztery trafienia, szybko i efektownie grające "Cidry" po akcjach ze skrzydła Myszora i Sierki siały zniszczenie w łódzkich szeregach. Głównym katem Widzewa był rzecz jasna słynny Janoszka, sędziwy napastnik fantastycznie potrafiący grać głową. Ogarnięci manią wielkości, która dawno już przeminęła, zawodnicy Widzewa zlekceważyli swoich rywali dokumentnie. Rywali dobił brat byłego selekcjonera i jego asystent w mistrzowskim Piaście Gliwice. 3. 29.07.1995 r. Lechia/Olimpia Gdańsk - Śląsk Wrocław 2-1 (0-1)Bramki: Ciliński 46’, Król 61’ - Grech 39’62. sezon polskiej ekstraklasy zaznaczył się dwiema istotnymi zmianami. Po raz pierwszy zwycięstwo było premiowane trzema punktami i po raz pierwszy wolno było dokonać trzech zmian w meczu. Najwięcej widzów w pierwszej kolejce - 14 tysięcy - przyszło na stadion w Gdańsku, na mecz fuzyjnego tworu Lechii/Olimpii. Wieść gminna niesie, że wojskowy Śląsk tylko dlatego zgodził się na mecz w Gdańsku, ponieważ otrzymał rozkaz od generała Tadeusza Wileckiego - ówczesnego szefa Sztabu WP i ministra obrony narodowej Zbigniewa Okońskiego. U generała interweniowała podobno prezydentowa Wałęsowa. W przerwie, piłkarzy Lechii odwiedził w szatni sam prałat Henryk Jankowski, śpiewał Bohdan Łazuka. Ogólnie - cyrk. A najśmieszniejsze było to, że wedle ówczesnych przepisów fuzyjny twór był zupełnie legalny. Inne zdanie miał prezes PZPN Marian Dziurowicz, co ostatecznie zdecydowało o niepowodzeniu Lechii/Olimpii. A jak wspomina to spotkanie ówczesny debiutant i bohater, zdobywca zwycięskiej bramki, 17-letniego wtedy Grzegorz Król. Oto fragment jego jakże udanej autobiografii. Niestety, rzecz jest nie do kupienia. Nakład wyczerpany! "Do przerwy dostawaliśmy w dupę 0-1, ale w drugiej połowie wyrównaliśmy, a w sześćdziesiątej drugiej minucie, jak dziś to pamiętam, strzeliłem na 2-1. Euforia! W szatni dostaliśmy premie. Wypłacili nam je prosto z kas biletowych. Do domów wracaliśmy więc z reklamówkami pełnymi banknotów". 4. 30.07.1994 r. Stomil Olsztyn - Zagłębie Lubin 2-2 (1-1) Bramki: Jasiński 41’, 50’ - Czajkowski 45’, Przerywacz 55’ Oprócz siatkówki, z Mirosławem Rybaczewskim na czele, wielki sport rzadko gościł w Olsztynie. Starsi kibice wspominali wyczyny lekkoatletów, w tym wspaniały rekord świata w trójskoku na Stadionie Leśnym autorstwa Józefa Schmidta. Socjalistyczne władze piłkarskie przez lata nie mogły się zdecydować: postawić na Stomil czy Warmię. Stanęło na tym pierwszym, przede wszystkim dzięki zakładowi patronalnemu. Kokosów jednak nie było. Gdy Ekstraklasa była już na wyciągnięcie ręki zdarzały się dezercje - do III-ligowego niemieckiego Vfl Herzlake wyjechał najlepszy strzelec zespołu, Cezary Baca. Po awansie wrócił. Z tamtego kierunku przybył też olsztynianin Adam Zejer. Jednak jego certyfikat nie dotarł na czas - jak głosiły nagłówki: "ligowa premiera odbyła się bez Zejera". Pierwszą bramkę w sezonie zdobył Andrzej Jasiński, na pomeczowej konferencji dumnie występujący w koszulce Bayernu Monachium. I liga wywołała ekscytację olsztynian. Na mecz z Zagłębiem przyszło 10 tysięcy fanów, niepełen stadion tłumaczono tym, że mecz transmitowały aż dwie lokalne stacje radiowe - komercyjna WAMA i Radio Olsztyn, więc część kibiców wolała zostać nad jeziorami przy odbiornikach. Za dwa tygodnie na meczu z Legią był już komplet 12 tysięcy widzów. To był warmiński świeży powiew w Ekstraklasie, w Olsztynie w tamtym sezonie publika była najliczniejsza. Reszta rodaków miała wtedy inne sprawy na głowie. Już wtedy (27 lat temu!) gazety pisały, że stadion Stomilu z zewnątrz nie przypomina areny sportowej. Upstrzony reklamami, stał się największą w mieście przestrzenia handlową. Dziś nie wygląda wcale lepiej, zaryzykowałbym, że o wiele gorzej. "Dobrze, że w środku, w przeciwieństwie do stołecznego Stadionu X-lecia, przynajmniej w środku gra się jeszcze w piłkę. Dożynkowy obiekt jest własnością miejską i szuka dodatkowego źródła dochodu". "Piłka Nożna" zastanawiała się, czy finanse które starczały w II lidze wystarczą w I? Czy król olsztyńskich masarzy, Piotr Wieczorek, nie przerazi się wymogami ekstraklasowych graczy? W tej sytuacji defensywa została wzmocniona wiekowym Bogusławem Oblewskim. "Nawet się nie spocił" - chwalił swego piłkarza po meczu z Zagłębiem Lubin, znany poławiacz piłkarskich pereł, trener Bogusław Kaczmarek.