Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Wiemy, ile klub ma długu wobec właściciela

44 miliony złotych - to brzmi złowieszczo, ale jeśli uda się przeprowadzić konwersję, dług zniknie. Oto sytuacja Lechii Gdańsk.

Piotr Stokowiec dla Interii: W porównaniu ze ścisłą czołówką europejską nie mamy się czego wstydzić. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Gdy nasza Ekstraklasa jest w grze, często najciekawsze rzeczy dzieją się w zaciszu klubowych gabinetów, a co dopiero gdy w rozgrywkach nastąpiła przerwa. Z powodu pandemii koronawirusa termin składania wniosków licencyjnych z 31 marca został przesunięty na 30 kwietnia.

Na zdecydowanej większości klubów nie zrobiło to wrażenia, ponieważ zobowiązania na 31 grudnia poprzedniego roku miały dawno spłacone. W Lechii Gdańsk walka z czasem trwała do samego końca, ostatecznie udało się dług wyczyścić - ZOBACZ.

O tym, że Lechia od lat jest "chorym człowiekiem" PKO Ekstraklasy, mówił Krzysztof Sachs, były przewodniczący Komisji Licencyjnej PZPN.

Gdański klub ma notoryczne problemy z płynnością. Z powodu spóźnionych przelewów kontrakty z winy klubu rozwiązali Sławomir Peszko i Rafał Wolski. Wyjątkowo długo trwał również audyt klubowych finansów, wreszcie gdy się zakończył podano informację o stracie za rok obrotowy w wysokości 10 milionów złotych oraz zobowiązaniach w kwocie 27 milionów złotych.

Te dane są prawdziwe, jednak nie dają pełnego obrazu. Na stronie Lechii z łatwością można odszukać sprawozdanie za sezon 2018/19 - ZOBACZ.

Zobowiązania faktycznie zamykają się kwotą 27 milionów, ale inna pozycja bilansu jest bardziej wymowna. Otóż kapitały własne spółki osiągnęły poziom minus 66 milionów (strona 9 sprawozdania). Rok wcześniej kapitał też był na minusie, ale "ledwie" 18 milionów. Skąd taki skok? Otóż na stronie 29. jest mowa o korekcie wyniku lat poprzednich o kwotę ponad 37 milionów. Komentarz mówi, że niektóre zdarzenia poprzednich okresów były księgowane w błędny sposób. Za kuluarami można usłyszeć, że audyt trwał wyjątkowo długo właśnie z powodu korekt wyniku lat ubiegłych.

66 milionów złotych na minusie to rzeczywisty obraz kapitałów klubu. Niezależny audytor pisze o "znaczącej niepewności dotyczącej kontynuacji działalności spółki", szczególnie w dobie pandemii COVID-19. Jednocześnie jest mowa o tym, że główny akcjonariusz  "wyraził wolę podwyższenia kapitałów spółki w łącznej kwocie 44.176 mln zł (rozliczenia międzyokresowe)".

Piłkarze Lechii Gdańsk/Andrzej Talar/Newspix

I tu po tych księgowych meandrach dochodzimy do sedna. Przez lata podwyższenie kapitału i zamiana długu wobec właściciela na nowe udziały nie była możliwe, gdyż nie wyrażało na to zgody środowisko założycieli spółki skupione w gronie tzw. "strażników pieczęci". By podwyższyć kapitał statut przewiduje, iż zgodzić się na to musi 75 procent akcjonariuszy, a rodzina Wernze, która ma jedynie 57 procent. Coś jednak drgnęło w tym zakresie, akcjonariat mniejszościowy chce rozmawiać, o czym mówił w wywiadzie dla Interii, lider środowiska lokalnego, Dariusz Krawczyk - ZOBACZ.

- Dotarliśmy do takiego momentu, w którym żeby spółka mogła dalej funkcjonować, musimy o tym rozmawiać i to rozważyć. Choćby po to, by uzyskać zgodę na grę w rozgrywkach europejskich. Mam nadzieję, że będzie nam to potrzebne. Jeśli nasze przywileje statutowe i wszelkie świętości świadczące o naszej tożsamości jak siedziba, nazwa i barwy zostaną zachowane, to z pewnością temat będzie brany pod uwagę - mówi Krawczyk.

Piotr Stokowiec dla Interii: Wytworzyła się atmosfera pracy. Wideo /INTERIA.TV/INTERIA.TV

Dlaczego tej operacji przez lata nie można było przeprowadzić, a teraz wiele wskazuje, że się uda?

- Nie było dialogu między nami oraz akcjonariuszem większościowym. Naszym podstawowym warunkiem była osoba, która byłaby odpowiedzialna za finanse spółki. Wydaje się, że teraz wszystko zmierza we właściwym kierunku. Obecnie jest wydelegowana kompetentna i wiarygodna osoba, która ma się zająć finansami klubu. Również osoba naszego przedstawiciela w zarządzie oraz dyrektora generalnego i ich zaangażowanie dają nadzieję, że sytuacja w klubie będzie się systematycznie poprawiać. Po latach posuchy przyszły też sukcesy sportowe. Jeśli połączymy wyjście Lechii na finansową prostą oraz utrzymanie dyscypliny wydatków, to optymizm, co do poprawy sytuacji oraz wizerunku klubu wydaje się uzasadniony. Podwyższenie kapitału daje też wiele możliwości finansowych. Stawia Lechię w nowej, lepszej sytuacji w negocjacji z podmiotami rynku finansowego. Wygląda to obiecująco. Dlatego moim zdaniem, nasze środowisko powinno ten ukłon wykonać przy odpowiednich zmianach statutowych spółki - wyjaśnia Krawczyk.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i 44 miliony długu uda się zamienić na nowe akcje, to przynajmniej księgowo Lechia zacznie wyglądać znacznie lepiej i przestanie być "chorym człowiekiem Ekstraklasy". Potem trzeba pilnować wydatków i zmienić politykę kadrową. Pierwsze symptomy tej zmiany już widać. W drodze po nowe kontrakty są wychowankowie klubu Rafał Kobryń i Jakub Kałuziński.

Kontrakty przedłużyli ostoja obrona Michał Nalepa (ZOBACZ) i Jakub Arak (ZOBACZ). Akurat ten ostatni ruch trudno zrozumieć, w przypadku napastnika, który w 35 meczach zdobył jednego gola. Zostaje nadzieje, że wynagrodzenie Araka jest motywacyjne, to znaczy uzależnione od liczby występów.

Maciej Słomiński

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem