Lechia Gdańsk. Dariusz Krawczyk: Będziemy rozmawiali o konwersji długu
Po Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy Lechii pojawiła się nadzieja na poprawę finansowej sytuacji klubu, która szczególnie w dobie pandemii, do najlepszych nie należy.
Maciej Słomiński, Interia: Jak na tę chwilę przedstawia się struktura właścicielska Lechii? Ile procent ma właściciel czyli rodzina Wernze, ile mają lokalni "strażnicy pieczęci" czyli wy?
Dariusz Krawczyk, lider środowiska kibiców Lechii: - 73 procent akcji posiada akcjonariusz większościowy tj. firma Lechia Rights Management, pozostałą część lokalni udziałowcy mniejszościowi. Niemniej mniejszościowi, jako założyciele spółki, dysponują akcjami uprzywilejowanymi, których siła głosu jest liczona podwójnie. Dlatego realny podział wygląda tak: 57 procent akcjonariusz większościowy a reszta tj. 43 procent głosów przynależy do akcjonariatu mniejszościowego.
Co działo się podczas ostatniego Walnego Zgromadzenia?
- Głównym punktem obrad była akceptacja sprawozdania finansowego za sezon 2018/19. Połączyliśmy się zdalnie z biegłymi, którzy wyjaśniali wszelkie kwestie dotyczące finansów klubu. Dodatkowo nastąpiła zmiana w Radzie Nadzorczej Lechii - Michał Hałaczkiewicz złożył rezygnację, aby objąć w klubie funkcję dyrektora generalnego.
UEFA w marcu wytknęła Lechii brak złożenia sprawozdania za sezon 2018/19. Lechia tłumaczyła, że wciąż bada je biegły. Czemu to tyle trwało?
- Obecny audytor badał finanse bardzo skrupulatnie dodatkowo sytuacja z wirusem i obostrzeniami w sposób wydatny opóźniła pracę biegłych.
W mediach pojawiła się informacja o stracie ponad 10 milionów złotych i zobowiązaniach w wysokości 27 milionów. Każdy kto śledzi losy Lechii wie, że w rzeczywistości zadłużenie może być wyższe.
- Nie chciałbym mówić o finansach, nie jestem do tego upoważniony. Obecny zarząd wraz z nowo powołanym dyrektorem mają plan działania, by wyjść z kryzysu, w którym spółka obecnie się znajduje. Pojawiła się idea, żeby dług właścicielski zamienić na kapitał, co w sposób wydatny poprawi finanse spółki.
Do tego potrzeba zmiany statutu. Bez zgody "strażników pieczęci" nie będzie to możliwe.
- Dotarliśmy do takiego momentu w, którym żeby spółka mogła dalej funkcjonować, musimy o tym rozmawiać i to rozważyć. Choćby po to, by uzyskać zgodę na grę w rozgrywkach europejskich. Mam nadzieję, że będzie nam to potrzebne.
Co teraz będzie się działo? Z tego co wiem licencję na rozgrywki UEFA należy uzyskać do końca czerwca.
- Po walnym w gronie akcjonariuszy mniejszościowych ustaliliśmy, że odbędą się konsultacje odnośnie podniesienia kapitału. Po uzyskaniu analizy prawnej na temat zmiany statutu w celu przeprowadzenia konwersji długu, zostanie podjęta wspólna decyzja.
Masz 15 procent akcji, w teorii wszystkie karty znajdują się w twoim ręku.
- Tak nie jest, z kilku względów. Po pierwsze moje 15 plus 57 procent większościowego daje 72 procent, a to o trzy za mało by zmienić statut i zamienić dług na nowe akcje. Po drugie, na pewno nie będę głosował niezgodnie ze stanowiskiem środowiska lokalnego. Postaramy się, aby po wypracowaniu odpowiedniej płaszczyzny prawnej, nasze stanowisko było jednolite. Jeśli nasze przywileje statutowe i wszelkie świętości świadczące o naszej tożsamości jak siedziba, nazwa i barwy zostaną zachowane, to z pewnością temat ten będzie brany pod uwagę.
Będziesz do konwersji przekonywał resztę akcjonariusz mniejszościowych?
- Odpowiem dyplomatycznie: dopóki nie mamy pełnej analizy prawnej i wspólnego stanowiska obu stron to mogę powiedzieć tylko, że będę głosował tak jak zdecyduje większość naszego środowiska.
Rozpatrywane są różne scenariusze, ale w każdym wasz stan posiadania skurczy się z 43 procent do symbolicznego.
- Będzie to zależało od tego jaka kwota długu zostanie zamieniona na kapitał. Zastrzegam, że to moje zdanie, ale jeśli ma być przeprowadzana akcja wyczyszczenia klubowego długu, to trzeba to zrobić do zera. Tak, by temat za rok czy dwa nie powrócił.
Pewien akcjonariusz mniejszościowy porównał tę akcję do wręczenia flaszki alkoholikowi. Lata radosnej twórczości przedstawiciela właściciela, obecnego prezesa, zamiast karą zaowocują nagrodą w postaci totalnej kontroli nad klubem.
- W praktyce nic nie zmieni. Akcjonariusz większościowy posiada przywilej pełnej kontroli, to wynika z kodeksu handlowego.
Jaką mamy gwarancję, że Lechia znów nie będzie się zadłużać?
- Takiej gwarancji nikt z nas nie może zapewnić, ale dostrzegam wiele pozytywów w obecnej sytuacji spółki. Mam na myśli osoby, które mają wpływ na sposób zarządzania oraz na finanse klubu. Jeśli będzie dyscyplina finansowa, ład korporacyjny, będą zachowane zdrowe zasady działania, a przede wszystkim dialog z przedstawicielem akcjonariusza większościowego, to ja osobiście nie widzę przeszkód by ułatwić funkcjonowanie spółki poprzez zmniejszenie ujemnego kapitału. Wszystkim nam zależy na tym by marka Lechii była dobrze postrzegana.
Dlaczego teraz chcecie rozmawiać o zamianie długu na kapitał, a przez lata stawialiście weto?
- To nie było tak, że stawialiśmy weto: nie, bo nie. Wychodziły z naszej strony różne propozycje, choć w mediach byliśmy przedstawiani w sposób niepoważny. Tak naprawdę nie było dialogu między nami oraz akcjonariuszem większościowym. Naszym podstawowym warunkiem była osoba, która byłaby odpowiedzialna za finanse spółki. Wydaje się, że teraz wszystko zmierza we właściwym kierunku. Obecnie jest wydelegowana kompetentna i wiarygodna osoba, która ma się zająć finansami klubu. Również osoba naszego przedstawiciela w zarządzie oraz dyrektora generalnego i ich zaangażowanie dają nadzieję, że sytuacja w klubie będzie się systematycznie poprawiać. Po latach posuchy przyszły też sukcesy sportowe. Jeśli połączymy wyjście Lechii na finansową prostą oraz utrzymanie dyscypliny wydatków, to optymizm, co do poprawy sytuacji oraz wizerunku klubu wydaje się uzasadniony. Podwyższenie kapitału daje też wiele możliwości finansowych. Stawia Lechię w nowej, lepszej sytuacji w negocjacji z podmiotami rynku finansowego. Wygląda to obiecująco. Dlatego moim zdaniem, nasze środowisko powinno ten ukłon wykonać przy odpowiednich zmianach statutowych spółki.
Koronawirus nie ułatwia funkcjonowania klubom piłkarskim. Szczególnie tym, które miały do tej pory problemy.
- Ostatni czas pokazał na ile jesteśmy w stanie pomóc Lechii. Mówię niestety o kontekście negatywnym, o sprzedaży wirtualnych biletów, o wszelkich działaniach pomocowych - to wszystko w Gdańsku, na tle choćby Wisły Kraków czy Lecha Poznań, zaistniało jedynie w symbolicznym wymiarze. Jesteśmy w dobie kryzysu, nie ma możliwości uzyskania przychodów od sponsorów, z dnia meczowego, powinniśmy się skonsolidować, a nie mówić: nie, bo nie. Łatwo jest zakręcić kurek, ale co dalej? W dobie kryzysu to może się rozsypać jak domek z kart, szkoda tych wszystkich lat budowania klubu oraz tego potencjału.
Być może ta pomoc była symboliczna, "zeszło" mało biletów, bo gdańszczanie nie ufają prezesowi Mandziarze?
- Przyznaję, że jest spora doza braku zaufania wobec akcjonariusza większościowego. Przez lata pieniądze były w różny sposób wydawane. Ostatnie wielomiesięczne opóźnienia w płatnościach tworzą negatywny wizerunek. Niemniej w dobie kryzysu musimy działać konstruktywnie i myśleć co możemy zrobić, żeby trud, jaki włożyliśmy w budowę marki Lechia, nie poszedł na marne. Jesteśmy jak większość klubów w Polsce w bardzo trudnej sytuacji i ciągle zadaję sobie pytanie, co możemy wspólnie zrobić, żeby wydostać się z kryzysu. Zaniechanie działań jest ślepą uliczką.
Jakieś zaufanie jednak z waszej strony jest. Zdecydowaliście się wykorzystać statutowe miejsce w zarządzie, w którym obsadziliście Piotra Zejera. Nie było to regułą, często miejsce dla was przeznaczone było puste.
- Przez lata nie było współpracy. Teraz jest. Obserwujemy jak zmienia się zarządzanie Lechią, zaczyna to nabierać bardziej sensowny wymiar, w dużej mierze właśnie dzięki Piotrowi. W związku z tym nasza postawa też musi się zmienić.
Rozmawiał Maciej Słomiński
Więcej na ten temat
PKO Ekstraklasa 07.12.2024 | Lechia Gdańsk | 1 - 0 | Śląsk Wrocław | |
PKO Ekstraklasa 01.02.202514:45 | Motor Lublin | - | Lechia Gdańsk |