W zeszłym tygodniu pisaliśmy (<a href="https://sport.interia.pl/klub-lechia-gdansk/news-lechia-gdansk-decydujacy-tydzien-klubu-ekstraklasy,nId,4460283" target="_blank">ZOBACZ</a>), że zbliżające się dni będą dla Lechii decydujące. Sytuacja mogła pójść niekoniecznie w dobrą stronę. Pandemia koronawirusa wywołała kryzys, a przecież gospodarka to zespół naczyń połączonych. Nie tylko Lechia nie miała przychodów z meczów, ale również jej partnerzy znaleźli się w sytuacji podbramkowej i obiecane płatności przesunęli w czasie. Mowa o Enerdze, Mieście Gdańsk oraz indonezyjskiej firmie PayTren. Pod znakiem zapytania stanął również termin płatności za wypożyczenie Lukasza Haraslina do włoskiego Sassuolo. Do wyczyszczenia zobowiązań licencyjnych potrzebne były środki przede wszystkim do zapłaty piłkarzom premii za zdobyty 2 maja 2019 roku Puchar Polski. Jak widać, czasem sukces bywa przekleństwem. Były nerwy, ale ostatecznie przyszła kolejna pożyczka właścicielska i kryzys licencyjny został ostatecznie zażegnany. Lechia spełniła kryteria finansowe by zagrać w PKO Ekstraklasie w sezonie 2020/21. Reszta w nogach piłkarzy. Pytanie, czy wszystko trzeba zostawiać na ostatnią chwilę? Przecież pierwotny termin składania wniosków licencyjnych mijał 31 marca, miesiąc temu. Takie igranie z czasem może się źle skończyć. Tak jak w sezonie 2017/18, gdy z powodu dni wolnych w Niemczech pieniądze dotarły do Gdańska z opóźnieniem i Lechia została ukarana ujemnym punktem.