Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Klub zamknął sezon stratą w wysokości 10 milionów złotych

Zakończył się audyt, który miał zbadać sytuację finansową Lechii Gdańsk. Dane z klubu prezesa Adama Mandziary nie są optymistyczne, na dodatek brakuje porozumienia wśród akcjonariuszy.

Lechia Gdańsk. Stokowiec o koronawirusie. Wideo/Maciej Słomiński/INTERIA.TV

Na początku marca, jeszcze przed wybuchem pandemii koronawirusa, UEFA wzięła pod lupę finanse Lechii. Dzieje się tak ze wszystkimi uczestnikami europejskich pucharów w danym sezonie, a przecież gdańszczanie reprezentowali nasz kraj w kwalifikacjach do Ligi Europy, gdzie po zaciętym boju ulegli duńskiemu Broendby. Klubowa Komisja Kontroli Finansowej UEFA pisała, że Lechia nie dostarczyła dokumentów świadczących iż jej działalność jest zbilansowana.

Gdański klub w odpowiedzi wyjaśniał, że "ze względu na trwające badanie sprawozdania finansowego przez nowego biegłego rewidenta, który w bardzo szczegółowy sposób bada dokumenty księgowe klubu, dotrzymanie terminu od samego początku było zagrożone."

Wreszcie w ubiegłym tygodniu badanie biegłego rewidenta dobiegło końca i został ustalony wynik finansowy według stanu na 30.06.2019 r., czyli zakończenie ubiegłego sezonu 2018/19.

Ważne pozycje sprawozdania to przychody na poziomie 46 milionów złotych i zobowiązania na łącznym poziomie 27 milionów złotych (w tym 18 milionów zobowiązań krótkoterminowych i 9 milionów długoterminowych). Jednak bezwzględnie najważniejszą pozycją rachunku zysków i strat jest wynik netto, który obrazuje, jak w czasie roku obrachunkowego (w tym wypadku sezonu) radził sobie badany podmiot. W przypadku Lechii ten wynik jest wysoce niekorzystny - 10 milionów złotych straty. O tyle koszty przewyższyły przychody. 

Tę stratę należy jakoś "zasypać", raport biegłego mówi o pożyczkach właścicielskich. Przypomnijmy również, że badanie biegłego określa stan finansowy na prawie rok temu. Kolejne rozgrywki, w sezonie 2019/20, przyniosły dalsze perturbacje finansowe, w tym rozwiązanie kontraktów z winy klubu przez Sławomira Peszkę i Rafała Wolskiego oraz dalsze wezwania do zapłaty.

Rodzi się pytanie o to, kiedy cierpliwość rodziny Wernze się skończy i czy sama nie będzie musiała zacisnąć pasa w dobie postępującej pandemii koronawirusa? Czy będzie tak jak życzył sobie Duszan Kuciak i Lechia sobie poradzi? Wreszcie na koniec: czy w dobie ogólnoświatowego kryzysu nastąpi zbliżenie stanowisk właściciela i akcjonariuszy mniejszościowych, reprezentujących środowisko lokalne? Bez zgody tych ostatnich nie da się zamienić długu wobec właściciela na nowe akcje. Wówczas zobowiązania zostałyby znacznie zmniejszone na rzecz podwyższenia kapitału. 

MS

Adam Mandziara, prezes Lechii/Piotr Matusewicz/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem