Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lechia Gdańsk. Drużyna coraz mniej bałkańska

Zapowiada się, że tylko dwóch graczy z Bałkanów zagra na wiosnę w Lechii Gdańsk. To najmniej od 2013 r.

"Bałkańska mafia" Lechii Gdańsk z Superpucharem Polski 2019 r. - od lewej Alomerović, Mladenvić, Udovicić, Maloca
"Bałkańska mafia" Lechii Gdańsk z Superpucharem Polski 2019 r. - od lewej Alomerović, Mladenvić, Udovicić, Maloca/Fot. Grzegorz Radtke/Newspix

Lechia Gdańska jest coraz mniej bałkańska. Był czas (sezon 2015/16), gdy Biało-Zieloną koszulkę przywdziewało aż ośmiu graczy z Bałkanów. Potem bardziej postawiono na jakość, nie ilość, niemniej fakty są takie, że coraz mniej Jugosławii w Lechii. Już tylko dwóch piłkarzy zostało nad Morzem Bałtyckim, a szkoda bo "Jugole" to fajni, szczerzy, weseli goście. Prześledźmy poszczególne sezony, ilu zawodników z Bałkanów reprezentowało barwy Lechii Gdańsk.

Lechia Gdańsk 2005/6 Ronad Siklić (Chorwacja)

Chorwat Ronald Siklić w Gdańsku znalazł się za sprawą znanego poszukiwacza piłkarskich pereł, Bogusława Kaczmarka, który polecił go swemu synowi Marcinowi, wówczas trenerowi II-ligowej Lechii Gdańsk. "Ronnie" zagrał kilka razy na starcie ligowej wiosny, po czym, po czwartym meczu, decyzją zarządu, został przesunięty do rezerw. Decyzję podjęto po tym, jak zmieniony w przerwie meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała zawodnik zamiast usiąść na ławce rezerwowych bądź trybunach, pojechał do swego apartamentu do Jelitkowskiego Dworu. Po tym incydencie klub wydał lakoniczny komunikat: "Z uwagi na słabszą dyspozycję sportową w ostatnim okresie, zawodnicy drużyny seniorów Łukasz Kubik i Ronald Siklić zostali czasowo przesunięci do zespołu rezerw Lechii Gdańsk".

Ronald Siklić w jednym z czterech występów w Lechii Gdańsk/Mariusz Kraczaniec/Newspix

Siklicia nie zaakceptowała drużyna, ze względu na jego wypowiedzi dla prasy, w których nie ukrywał, że przyjechał do Gdańska tylko do wakacji. Nie doczekał nawet do nich, po przesunięciu do rezerw, doznał kontuzji, po czym rozwiązano z nim kontrakt. "Ronnie" był niewypałem, ale nikt mu nie zabierze, że był pierwszym bałkańskim graczem w Biało-Zielonych barwach Lechii. No chyba, że liczyć Jacka Bąka z lat 80. XX wieku, ale to był Brazylijczyk, a jak wiadomo "Jugosłowianie to Brazylijczycy Europy".

Lechia Gdańsk 2008/9: Frane Cacić, Boris Radovanović (Chorwacja), Marko Bajić (Serbia)

Lechia Gdańsk w 2008 r. wróciła do Ekstraklasy po dwóch dekadach wyłącznie polskimi siłami, co dziś trudno sobie wyobrazić. Po promocji na najwyższy szczebel uznany, że potrzeba wzmocnień, na zakupy wybrano kierunek bałkański, ale dwaj Chorwaci, których sprowadzono (Frane Cacić i Boris Radovanović) byli piłkarzami tak kiepskiej jakości, że na długo stali się w Gdańsku synonimem transferowych pomyłek. Cacić zagrał pół meczu ligowego, po czym odezwała się kontuzja kręgosłupa, natomiast Radovanović w ogóle do boiska się nie zbliżył, może i lepiej? Tak o tych dwóch wynalazkach mówił Jacek Manuszewski, wtedy obrońca Lechii.

Boris Radovanović w tzw. "wilczym szańcu", tuż po podpisaniu kontraktu z Lechią Gdańsk/Wojciech Figurski/Newspix

- Cacić to nie był zły piłkarz, co pokazywał na treningach to byliśmy w szoku. Uderzenie, podanie, przegląd pola, miał wszystko. Widocznie miał ukrytą kontuzję, ale tego nie mogliśmy wiedzieć. W lidze wyglądało to gorzej. Przyjechał jeszcze Radovanović, ale to nie był piłkarz.

Sprawa Cacić kontra Lechia toczyła się jeszcze długo przed jednym z trybunałów sprawiedliwości, oczywiście z korzystnym efektem dla piłkarza, podpisane umowy trzeba respektować.

Na wiosnę bałkańską lukę wypełnił Marko Bajić, który wcześniej grał dla Górnika Zabrze. Bajić miał ten bałkański luz, którego nie da się wytrenować, z nim trzeba się urodzić. Jak był w formie i zdrowy rządził w środku pola.

Lechia Gdańsk 2009/10: Bajić (Serbia)

Na kolejny sezon Bajić został jako bałkański rodzynek. Lechia w Ekstraklasie usadowiła w środku tabeli, za to w Pucharze Polski doszła aż do półfinału. Tam najpierw u siebie uległa Jagiellonii 1-2, dlatego na rewanż do Białegostoku jechała z duszą na ramieniu. Bajic siedział na ławce rezerwowych. Na kwadrans przed końcem trener Tomasz Kafarski zawołał asystenta:

- Wpuszczamy Bajicia. To jego ostatnia szansa!

Nie wychodzi się po czymś takim zbyt pewnym siebie na boisko, ale Marko władował bombę z dystansu na 1-1 w 88. minucie. Jagiellonia w bydgoskim finale pokonała Pogoń Szczecin i zdobyła Puchar Polski.

Lechia Gdańsk 2010/11: Bajić (Serbia), Luka Vućko (Chorwacja)

Luka Vućko po zdobyciu wyrównującej bramki dla Lechii Gdańsk w derbach Trójmiasta/Piotr Matusewicz/Newspix

Luka Vućko przyszedł na rundę wiosenną, by zastąpić Huberta Wołąkiewicza, który odszedł do Lecha Poznań. Chorwatowi starczyło kilka meczów, by na zawsze zapisać się w Biało-Zielonej historii. Vućko wcześniej grywał w meczach Hajduka Split z Dinamem Zagrzeb dlatego derby Trójmiasta nie robiły na nim wielkiego wrażenia. 1 maja 2011 r. Arka Gdynia prowadził 2-0 z Lechią, gdy nadszedł doliczony czas gry. Kontaktową bramkę zdobył Paweł Nowak, gdy w 96. minucie (!) Vućko zabandażowaną głową trafił na 2-2 po czym pokazał osłupiałej, gdyńskiej publiczności, ucho od śledzia!

Lechia Gdańsk 2011/12: Vućko, Josip Tadić (Chorwacja), Bajić (Serbia)

Bałkańskie trio w barwach Lechii Gdańsk w sezonie 2011/12/Fot. Wojciech Figurski/Newspix

Dwóch pierwszych było tak mocnych, że na wiosnę, już za kadencji Pawła Janasa, ani razu nie zmieścili się nawet na ligowej ławce rezerwowych.

Lechia Gdańsk 2012/13 Bajić (Serbia)

Marko Bajić był, ale się zmył. W lidze nie zagrał ani minuty. Trener "Bobo" Kaczmarek nie był zwolennikiem jego talentu.

Lechia Gdańsk 2013/14: Nikola Leković (Serbia), Sojan Vranješ (Bośnia i Hercegowina)

To był czas zaciskania pasa, dlatego następca Kaczmarka, Michał Probierz jak jego poprzednik grał prawie całkowicie polskim składem. Wszystko, na czele z filozofią prowadzenia klubu, zmieniło się w przerwie zimowej, gdy gdański klub zmienił właściciela na obecnego, niemieckiego. Właściwie od razu ruszono na hurtowe zakupy, choć akurat dwa pierwsze bałkańskie transfery nie należały do najgorszych. Leković przez początkowy okres należał do najlepszych lewych obrońców w lidze, a Vranješ zasłynął z bezbłędnego wykonywania rzutów karnych.

Nikola Leković i Stojan Vranjes dobrze zapisali się w historii Lechii Gdańsk/Artur Podlewski/Newspix

Lechia 2014/15: Leković, Danijel Aleksić, Filip Malbasić (Serbia), Vranješ (Bośnia), Antonio Čolak (Chorwacja)

Kto gra grubo wygrać musi. Lechia Gdańsk tamtego lata sprowadziła około 20 piłkarzy, więc  siłą rzeczy musiał się trafić jakiś sensowny. Taki był Serb Danijel Aleksić, ale on w Lechii zagrał tylko trzy razy, po czym wyfrunął dalej. Pełnię możliwości pokazał dopiero wiele lat później, w barwach tureckiego Istanbul Basaksehir, z którym zdobył mistrzostwo Turcji. Taki sam tytuł, tyle że w Szwecji z Malmo zdobył niedawno Antonio Čolak, który dla Lechii zdobył 10 bramek w lidze, stąd startował do ciekawej kariery.

Lechia 2015/16: Marko Marić, Mario Maloča (Chorwacja), Leković, Neven Marković, Aleksandar Kovacević, Milos Krasić, Vanja Milinković - Savić (Serbia), Vranješ (Bośnia)

To był szczyt piłkarskiej Jugosławii w Lechii Gdańsk, zwłaszcza jeśli dodamy do ich kolonii Słowaka Lukasa Haraslina, który będąc we włoskiej Parmie nauczył się języka serbsko-chorwackiego i był właściwie częścią "bałkańskiej mafii". 

Bałtycki Komentarz Sportowy - Odcinek 32. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Nawet jeśli zaznaczymy, że Vranješ odszedł na początku sezonu do Legii, Leković nie pograł wiele, a Neven Marković bardziej niż jako piłkarz funkcjonował jako "kolega Novaka Djokovicia", to te niedociągnięcia, z nawiązką kompensował Milos Krasić, którego przyjście było dużym wydarzeniem dla polskiej Ekstraklasy. Niewiele wcześniej przecież grał w wielkim Juventusie Turyn, kojarzył go każdy. Początkowo "Kraso" wyglądał jak piłkarski trup, ale po objęciu drużyny przez Piotra Nowaka i zmianie boiskowej pozycji na środek pomocy, nagle odżył. Wiosna była popisem Lechii, która u siebie w Gdańska lała wszystkich jak leci. Popisem Serba był mecz z Legią w przedostatniej kolejce. Gładkie 2-0 tak skomentował Mario Maloča, inny zmartwychwstały (i mianowany "Generałem") przy Nowaku piłkarz: 

- Gdybyśmy grali tak cały sezon, nie tylko na wiosnę, bilibyśmy się o tytuł mistrza Polski, nie o puchary. W spotkaniu z Legią po prostu "zabiliśmy" rywala, myślę że w tej chwili jesteśmy najlepszą drużyną w lidze.

"Bałkańska mafia" w wiecznej drodze/Fot. Grzegorz Radtke/Newspix

Skończyło się na piątym miejscu, pierwszym które oznaczało brak gry w europejskich pucharach.

Lechia Gdańsk 2016/17: Maloča (Chorwacja), Kovacević, Krasić, Vanja Milinković - Savić (Serbia), Denis Perger (Słowenia)

Aleksandar Kovacević w towarzystwie Piotra Wiśniewskiego w drodze na derby Trójmiasta/

Przed rozgrywkami 2016/17 zmieniły się w Ekstraklasie przepisy dotyczące graczy spoza UE. Jednocześnie na boisku mogło przebywać dwóch, a traf chciał że w Lechii było ich trzech. Sami Serbowie - Aleksandar Kovacević, bramkarz Vanja Milinković-Savić oraz Milos Krasić. Na jesień grało przeważnie ostatnich dwóch, pierwszy gdy miał wolne, wybrał się z kibicami Lechii (w tym z Piotrem Wiśniewskim) na derby Trójmiasta do Gdyni.

Lechia Gdańsk 2017/18: Oliver Zelenika, Maloča, Mato Milos (Chorwacja), Kovacević, Krasić, Filip Mladenović (Serbia)

To był wybitnie nieudany sezon dla Lechii Gdańsk, która niemal spadła z ligi. Mario Maloča i Aleksandar Kovacević odeszli zaraz na początku sezonu, Filip Mladenović przybył w jego połowie, ale początkowo były duże wątpliwości co do jego umiejętności. A Mato Milos? No cóż, została po nim koszulka...

Za to Milos Krasić był na tyle wyjątkową osobą że Lechia specjalnie sprowadziła grajka, który co prawda nie był wybitnym piłkarzem, ale miał na nazwisko tak, jak Krasic miał na imię. Niecodzienna sytuacja.

Koszulka Mato Milosa obok Milosa Krasicia w szatni Lechii Gdańsk/

Lechia Gdańsk 2018/19: Zlatan Alomerović, Krasić, Mladenović (Serbia)

Po jednym z najgorszych, przyszedł najlepszy sezon w historii Lechii Gdańsk. Rola trójki serbskich muszkieterów w nim była skrajnie odmienna. Filip Mladenović, mimo że grał na lewej obronie, był jednym z architektów ofensywnych poczynań Biało-Zielonych, o czym świadczy bilans trzech bramek, dziewięciu asyst. Było też aż 11 żółtych kartek, jednak rola "Mladena" w drużynie trenera Piotra Stokowca była trudna do przecenienia. 

Świeżo pozyskany z Korony Kielce, serbski bramkarz (ma też niemiecki paszport), Zlatan Alomerović w lidze bronił rzadko, w Pucharze Polski często - razem z całą drużyna podniósł cenne trofeum po wygranej 1-0 na Stadionie Narodowym w meczu z Jagiellonią Białystok. Ani razu w sezonie nie zagrał "Maestro" Milos Krasić. U progu rozgrywek Stokowiec przesunął Serba do rezerw, więc były skrzydłowy Juventusu musiał jeździć po IV-ligowych pastwiskach - razem ze Sławomirem Peszko i Grzegorzem Wojtkowiakiem zresztą. Gdy w połowie rozgrywek strony rozstały się, szkoleniowiec Lechii powiedział, że "Kraso" miał "jedną przypadłość - uczulenie na pot".

Lechia Gdańsk 2019/20 - Maloča (Chorwacja), Alomerović, Mladenović, Żarko Udovicić (Serbia), Egzon Kryeziu (Słowenia)

Do drużyny dołączył Żarko Udovicić, który mimo udanego początku więcej pauzował niż grał. Powrót "Generała" Mario Malocy zbiegł się z dziwnym, COVID-owym sezonem. Z powodu pandemii koronawirusa sezon został przedłużony o miesiąc, ale Lechia nawet nie podjęła rozmów z Filipem Mladenoviciem, który 1 lipca podpisał kontrakt z Legią Warszawa jako wolny zawodnik. A szkoda, bo przez to nie zagrał w finale Pucharu Polski, gdzie Lechia minimalnie, po dramatycznym meczu uległa Cracovii 2-3 po dogrywce.

Lechia Gdańsk 2020/21 - Maloča (Chorwacja), Alomerović, Udovicić (Serbia), Kryeziu (Słowenia)

Udovicić, któremu kończył się kontrakt napisał na Instagramie: "rozpadamy się jak Jugosławia". Niestety, tak właśnie jest z "bałkańską mafią" w Gdańsku. 

Lechia Gdańsk 2021/22 - Maloča (Chorwacja), Alomerović (Serbia), Kryeziu (Słowenia)

Po odejściu Alomerovicia do Jagiellonii, w rundzie wiosennej w Lechii zagra tylko dwóch piłkarzy z Bałkanów. Chorwat Maloca i Słoweniec Kryeziu. W dodatku obu z końcem sezonu upływają kontrakty. Czyżby to miał być schyłek piłkarskiej Jugosławii w Gdańsku?

Maciej Słomiński

 

 

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem