Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań zakładał, że trener jest jak piłkarz. Może być wychowankiem

Dariusz Żuraw był jednym z tych trenerów Lecha Poznań, którzy objęli go bez odpowiedniego doświadczenia. A w wypadku tak trudnego do prowadzenia zespołu jak Lech ono jest równie ważne jak umiejętności. Klub z Poznania założył, że tak jak ma zdolnych wychowanków piłkarzy, tak i trener może nim być. To błąd w myśleniu.

Lech Poznań. Dziennikarze Interii, Michał Białoński i Radosław Nawrot o zwolnieniu Dariusza Żurawia. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Lech Poznań słynie ze szkolenia, wystawiania i ostatecznie sprzedawania swoich zdolnych wychowanków. Kolejne roczniki pojawiają się w szeregach pierwszego zespołu, to priorytet dla klubu - można czasami odnieść wrażenie, że stanowi ważniejszą kwestię niż sam wynik sportowy Kolejorza. W każdym razie Lech wychodzi z założenia, że najlepiej mieć graczy własnych, wyszkolonych od A do Z, związanych emocjonalnie z klubem i oddanych mu sercem, wreszcie - cennych na rynku transferowym. I na nich stawia.

To przynosi mu zyski, przynosi mu renomę, pracuje na jego markę. Lech Poznań nawet ryjąc po ligowym dnie jest postrzegany zwłaszcza za granicą jako klub, który wie co robi. Bo dobrze szkoli, a dzisiaj to podstawa futbolu i to powoli nawet dla klubów, które mają pękate portfele i stac je na transfery. Wychowanek to jednak wychowanek.

Trener Lecha Poznań także wychowankiem

Problem w tym, że Lech próbował ten szablon przenieść także na inne sfery funkcjonowania klubu, zwłaszcza na posadę pierwszego trenera. Pomysł, aby samemu wyszkolić sobie i przygotować do pracy szkoleniowca-wychowanka, który mógłby prowadzić Lecha z sukcesami przez lata, narodził się już jakiś czas temu. Nigdy nie obumarł, zawsze pozostał z tyłu głowy władz klubu, które widziały w tym koncepcję idealną. 

Po pierwsze, uniezależniałyby się od koniunkturalnego rynku trenerskiego, od karuzeli, która akurat w Polsce jest bardzo uboga i od lat sprowadza się do tych samych nazwisk, które w rotacyjnych cyklach zmieniają tylko kluby po kolejnych zwolnieniach. Przyjście takiego trenera do Lecha to fundamentalne zmiany w całym pionie sportowym.

Tego właśnie Lech zawsze chciał uniknąć. Nie zamierzał tracić kontroli nad tym, jak wygląda ten pion, pierwszy zespół, rezerwy, ekipy juniorów. Chciał spójności w ich szkoleniu, jednolitości w myśleniu o grze Lecha, ale nie tylko w perspektywie kadencji jednego trenera, ale na wiele, wiele lat. To miał zapewnić trener własnego chowu, który wiedział o co chodzi, jak klub działa, jak szkolić, jak wprowadzać młodzież i byłby kompatybilny z zarządem Lecha, a nie szedł mu w poprzek.

Wreszcie po trzecie - trener wychowany w klubie byłby tańszy, nie miałby ogromnego ego i gigantycznych oczekiwań do spełnienia, zwłaszcza w czasie okna transferowego. Nie on by je kształtował, ale raczej dostosowywał się do tego, co ma. Trener miał służyć klubowi, a nie klub trenerowi.

Lech Poznań. Pierwszy był Mariusz Rumak

Jak pamiętamy, po okresie zmian organizacyjnych i finansowych w klubie, po zachłyśnięciu się zagraniczną myślą szkoleniową i Jose Bakero przyszedł czas na realizację tej koncepcji. Pierwszym takim trenerem był Mariusz Rumak i on pierwszy poczuł na swojej skórze, co znaczy wrzucić młodego trenera na tak głęboki akwen jak Lech. Po latach sam trener Rumak przyznawał, że pewne rzeczy rozwiązywałby inaczej, gdyby miał więcej doświadczenia. W 2014 roku zmiotły go z posady europejskie puchary, bo w lidze radził sobie nieźle, aczkolwiek mistrzostwa nie zdobył.

Ivan Djurdjević, wreszcie Dariusz Żuraw też byli takimi właśnie pomysłami czy też raczej powrotami do pomysłu, by szkoleniowca mieć własnego. Wszak ci sprowadzani z zewnątrz też się nie sprawdzali. Maciej Skorża mistrzostwo w 2015 roku zdobył, ale trzeba go było zwolnić krótko potem, gdy rozłożył na łopatki szatnię i Kolejorz wylądował na ostatni miejscu w lidze. Nie poradził sobie Jan Urban, nawet Adam Nawałka, a zatem po co ściągać drogie, mocne nazwiska, skoro radzą sobie nie lepiej niż wychowankowie trenerscy?

Sęk w tym, że ci doświadczeni trenerzy przychodzili do Lecha najczęściej w sytuacji koła ratunkowego. Byli bardziej strażakami niż ludźmi budującymi struktury sportowe klubu na wzór Alexa Fergusona w Manchesterze United. Mieli doraźnie poprawić sytuację i Lech w zasadzie na nich nie stawiał z całą mocą. Byli na czas kryzysu, by uspokoić i pokazać światu, że jak trzeba, to się weźmie szkoleniowca co się zowie.

Lech Poznań wciąż płonie. Stąd strażacy

Tymczasem Lech to klub, który wymaga trenera nie tylko z sukcesami i doświadczeniem zawodowym, ale przede wszystkim człowieka, który potrafi sobie radzić z kryzysami i wychodził z nich w klubach do Lecha porównywalnych. Takich szkoleniowców nie ma zbyt wielu, bo nawet Nenad Bjelica znaleziony przez poznański klub gdzieś w Austrii takich umiejętności nie miał, a przynajmniej przed pracą w Lechu się nimi nie wykazywał. Znalezienie tego typu trenera jest trudne i kosztowne.

Ale niezbędne. Kolejorz będzie bowiem w kryzysy wpadał regularnie i musi go prowadzić człowiek na to przygotowany. Ktoś ze zdolnością przełamywania słabości, pogromca tornad i huraganów, dla którego napędzana presją opinii publicznej niedyspozycja zespołu to wyzwanie, któremu sprosta. Lech bowiem cały czas płonie, więc potrzebuje wytrwanego strażaka.

CZYTAJ TAKŻE: Maciej Skorża będzie prowadził Lecha Poznań

Maciej Skorża jest trenerem o dużym doświadczeniu, który był mistrzem Polski nie tylko z Lechem, ale i z Wisłą Kraków. Czy jednak na pewno jest tym wymarzonym trenerem Lecha? W dawnych czasach prezes Jacek Rutkowski nie miał bardziej ulubionego szkoleniowca niż one. Obecne władze złożone z Piotra Rutkowskiego i Karola Klimczaka widzą przyszłość raczej w tych trenerach, którzy w Lechu dopiero uczą się fachu. A nie jest to klub, który mógłby stanowić szkółkę trenerską. On wymaga wprawnych ruchów i sukcesów tu i teraz, nie za wiele lat.

I dotyczy to nie tylko trenera, ale również jego prezesów, dyrektorów i wszystkich, którzy podejmują kluczowe decyzje, ważne dla rzeszy kibiców Kolejorza.

Trener Dariusz Żuraw zwolniony z Lecha Poznań/JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem