Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wisła Kraków - Raków Częstochowa 1-2. Kolejna porażka "Białej Gwiazdy"

Wisła przegrała trzeci z czterech ostatnich meczów i środek tabeli powoli zaczyna jej odjeżdżać. Z kolei Raków udowodnił, że tytuł rewelacji ligi mógłby odebrać choćby dziś.

Hymn Wisły Kraków przed meczem z Rakowem Częstochowa. /Piotr Jawor/INTERIA.TV

Z ostatnich pięciu meczów Wisła wygrała tylko jeden i z czołowej drużyny wiosny zaczyna wtapiać się w ligową przeciętność. Na Rakowie wrażenie nie zrobił pressing krakowian, a innych argumentów wiślacy za wiele nie mieli. Wystarczy wspomnieć, że grający za Felicio Brown Forbesa Żan Medved zmarnował doskonała okazję, a pierwsze zmiany przegrywająca Wisła przeprowadziła dopiero wtedy, gdy rywale wymienili już czterech graczy. Przewaga krakowian nad samym dołem tabeli ciągle jest spora, ale marzenia o górnej części zaczynają odjeżdżać. Z kolei Raków z taką grą ma pełne prawo marzyć o wicemistrzostwie Polski.

W pierwszej części wszystko co ciekawe, zaczynało się w środkowej strefie boiska. Tym razem nie było tam jednak bitwy i rozdawania kuksańców, ale rozwijanie czerwonego dywanu, po którym zawodnicy napędzali akcje. Raków w tej strefie rozpędził się co najmniej kilka razy i stworzył kilka groźnych akcji.

Już w 5. minucie David Tijanić skierował piłkę do siatki, ale wcześniej był spalony. Za moment w podobnej sytuacji wślizgiem krakowian uratował Łukasz Burliga, ale w 34. minucie już nic nie dało się zrobić. W środkowej strefie goście związali kilku zawodników Wisły, następnie piłka trafiła na skrzydło do Patryka Kuna, który miał wystarczająco dużo czasu, by wypieścić dośrodkowanie. Zrobił to idealnie i piłkę głową do siatki skierował Tijanić.

Do tej pory Wisła nie grała źle, ale z konkretów było tylko uderzenie w poprzeczkę Piotra Starzyńskiego, po którym wściekły Peter Hyballa aż przestawił reklamę odgradzającą go od boiska. Wisła wyrównała w dużej mierze dzięki swojemu byłemu zawodnikowi. Stefan Savić zwiódł w polu karnym Zorana Arsenicia i obrońca Rakowa w polu karnym powalił Austriaka. Za moment do piłki podszedł Michal Frydrych i było 1-1.

Gospodarze na przerwę powinni schodzić z prowadzeniem, ale Medved tylko udowodnił, czemu przegrywa rywalizację z Felicio Brown Forbesem. Słoweniec miał dużo miejsca, dużo czasu i przed sobą tylko Dominika Holca. W idealnej sytuacji do zdobycia bramki uderzył jednak tak, że bramkarz Rakowa nie miał problemów z obroną.

Zawodnicy schodzili już do szatni, a Medved jeszcze kręcił się w okolicach pola karnego, rozpamiętując fatalne uderzenie. Pocieszać pobiegli go m.in. Frydrych, Urosz Radaković i Jakub Błaszczykowski, ale w drugiej połowie niewiele to pomogło.

Po przerwie Wisła próbowała grać cios za cios, ale w pewnym momencie za mocno nastawiła się na atak. Wykorzystał to Kamil Piątkowski, który z piłką przebiegł od swojego pola karnego do pola karnego Wisły, wyłożył ją do Marcina Cebuli i było 1-2.

Mimo słabej gry i niekorzystnego wyniku Peter Hyballa zwlekał ze zmianami. Z ofensywnych zawodników na ławce miał Błaszczykowskiego, Rafała Boguskiego i Aleksandra Buksę, ale mimo to czas leciał, a on dalej nie sięgał po zmienników. Marek Papszun miał na boisku już czterech nowych graczy, gdy Hyballa w końcu zdecydował wpuścić się na boisko pierwszych rezerwowych - w 77. minucie weszli Błaszczykowski i Boguski, a siedem minut później po raz pierwszy wiosną na boisku pojawił się Buksa.

Chwilę później Vladislavs Gutkovskis miał doskonałą okazję, by postawić kropkę nad "i", ale po położeniu Lisa nie trafił w bramkę. Wisła próbowała wyrównać, ale argumentów do tego nie miała.

Wisła Kraków -Raków Częstochowa 1-2 (1-1)

Bramki: Frydrych (38. z rzutu karnego) - Tijanić (33. podanie Kuna), Cebula (63. podanie Piątkowskiego)

Żółte kartki: Burliga, Żukow, Kuveljić, Frydrych, Kone - Jach, Lederman.

Wisła: Lis - Burliga, Frydrych, Radaković, Sadlok (83. Kone) - Starzyński (83. Gruszkowski), Żukow (77. Boguski), Kuveljić (77. Błaszczykowski), Savić, Yeboah - Medved (83. Buksa).

Raków: Holec - Piątkowski, Arsenić, Jach (74. Niewulis) - Tudor (84. Mikołajewski), Sapała, Poletanović (46. Lederman), Kun, Tijanić - Arak (21. Gutkovskis), Cebula (67. Szelągowski).

Sędziował: Szymon Marciniak.

Z Krakowa Piotr Jawor

Raków Częstochowa/Artur BARBAROWSKI/East News/East News
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem