Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wisła Kraków miała wszystko, by wygrać. I przegrała z Rakowem Częstochowa

Wisła miała Raków na łopatkach, a mimo to dała się znokautować. Dzięki ambitnej grze gości krakowianie przegrali pierwsze spotkanie w tym sezonie i stracili miejsce na fotelu lidera.

Ekstraklasa. Kibice Wisły wspierają zespół po porażce 1-2 z Rakowem. Wideo /INTERIA.TV/INTERIA.TV

Wszystko wydawało się układać dla Wisły idealnie. Prowadziła, prawie całą drugą połowę miała jednego zawodnika więcej, kontrolowała spotkanie i nagle coś się zacięło. Machina trenera Adriana Gul’i zaczęła skrzypieć, aż w końcu doszło do awarii. Awarii, podczas której częstochowianie doskonale wiedzieli co robić. Wicemistrzowie Polski mądrze wykorzystali najgorsze 45 minut w tym sezonie i wygrali drugie spotkanie z rzędu. 

Nie minął jeszcze kwadrans, Wisła ani razu nie zdążyła uderzyć na bramkę Rakowa, a goście mieli już trzy okazje do zdobycia gola. Może nie były to wyśmienite sytuacje, ale złe zagranie Mikołaja Biegańskiego, mocne uderzenie Żarko Udovicicia i strzał w środek bramki Mateusza Wdowiaka były jasnym sygnałem, że Raków przy Reymonta planował coś więcej niż tylko bronienie bramki. 

W tym czasie Wisła miała kłopoty ze skonstruowaniem ataku, ale jak już zaatakowała, to z przytupem. Jam Kliment uderzył zza pola karnego, czubkami palców piłkę na słupek zbił Kacper Trelowski, a pędzący z dobitką Nikola Kuveljić z bliska obił drugi słupek. Krakowianie złapali się za głowę, ale to był dopiero początek ich koszmaru. 

Za moment Biegański udowodnił, że słabą grę nogą rekompensuje świetnym zachowaniem w sytuacjach sam na sam. Tym razem ekspresowym wyjściem zatrzymał Udovicicia i pokazał, że jeśli chodzi o pojedynki jeden na jeden, to Biegański może stać się jednym z najlepszych fachowców w Polsce. 

Szans w sytuacji sam na sam nie miał za to Trelowski, który wpuścił bramkę po dwóch bardzo mądrych zagraniach wiślaków. Najpierw Kliment wyczekał i podał piłkę w drugie tempo, dzięki czemu w dobrej sytuacji znalazł się Yaw Yeboah. Pomocnik Wisły miał trzy rozwiązania: podawać, uderzać na siłę lub poszukać technicznego strzału. Zdecydował się na trzecie, być może najtrudniejsze, ale wykonał je perfekcyjnie i lekko kopnięta piłka wpadł tuż przy słupku. 1-0. 

Wiślacy w pierwszej części nie ustrzegli się jednak błędów. Kolejną gafę w tym sezonie popełnił Jan Frydrych, za lekko podając do Biegańskiego. Także El Mahdioui nie uczy się na błędach i kolejną stratę popełnił podając piłkę w poprzek boiska. Ogólnie Wisła grała nieźle, więc w przerwie trener Adrian Gul’a nie zdecydował się na żadną zmianę. 

Z kolei Merek Papszun za Żarko Udovicicia wprowadził Patryka Kuna, ale kilka minut później znów musiał weryfikować swoje plany, ponieważ czerwoną kartkę otrzymał Giannis Papanikolaou. Grek kopnął bez piłki Michala Skvarkę i najpierw zobaczył żółtą kartkę, ale po weryfikacji VAR otrzymał czerwoną. 

Wisła prowadziła, miała jednego zawodnika więcej i wydawało się, że znajduje się na prostej do tego, by wrócić na fotel lidera. Szybko dobrą okazję miał Jan Kliment, ale później gospodarze lekko spuścili z tonu, co niespodziewanie wykorzystał Raków. Marcin Cebula dostał piłkę przed polem karnym i huknął z ok. 20 metrów w samo okienko bramki Mikołaja Biegańskiego. Bramkarz Wisły był bez szans, a sytuacja krakowian stała się nieciekawa. 

Na ostatni kwadrans trener Gul’a przemeblował ofensywę. Szczelną obronę gości mieli rozrywać Felicio Bron Forbes, Piotr Starzyński i Hugi, ale gospodarze mieli problemy ze stworzeniem sytuacji, o groźnym strzale nie wspominając. Za to Raków, mimo jednego zawodnika mniej, nie zatrzymywał się. I dopiął swego w 79. minucie, gdy po dośrodkowaniu Iviego, piłkę z bliska do siatki wpakował Vladislavs Gutkovskis, który na boisku pojawił się cztery minuty wcześniej. 

Krakowianie do końca próbowali, ale zmiennicy wnieśli znacznie mniej niż w poprzednich spotkaniach. Wszystkiemu przyglądał się Jakub Błaszczykowski, który co prawda wrócił na ławkę rezerwowych, ale na boisku się nie pojawił. 

Dzięki wygranej Raków awansował na czwarte miejsce w tabeli, a Wisła spadła na szóste. 

Wisła Kraków. Co wydarzyło się przed meczem?

Do niecodziennej sytuacji doszło tuż przed spotkaniem. Kibice Wisły zaczęli skandować: "minuta ciszy", bo w taki sposób, chcieli uczcić pamięć jednego ze zmarłych fanów. Wcześniej nie było to jednak z nikim oficjalnie uzgadnianie, a mimo to sędzia Krzysztof Jakubik opóźnił rozpoczęcie spotkania i zarządził minutę ciszy. - Nic nie wiemy na ten temat, to inicjatywa kibiców - mówi Interii Karolina Biedrzycka, rzecznika Wisły.  

Z Krakowa Piotr Jawor, MiBi

Wisła Kraków - Raków Częstochowa 1-2 (1-0)

Bramka: Yeboah (24. podanie Klimenta) - Cebula (61.), Gutkovskis (79. podanie Iviego). 

Wisła: Biegański - Gruszkowski (86. Plewka), Frydrych, Sadlok, Hanousek - Yeboah (72. Starzyński), El Mahdioui, Kuveljić (86. Sobol), Młyński (66. Hugi) - Skvarka - Kliment (72. Forbes). 

Raków: Trelowski - Tudor, Niewulis, Rundić - Wdowiak (58. Arsenić), Poletanović (74. Szelągowski), Papanikolaou, Udovicić (46. Kun) - Cebula (74. Wydra), Ivi - Musiolik (75. Gutkovskis). 

Żółte kartki: Musiolik, Cebula, Gutkovskis. 

Czerwona kartka: Papanikolaou (kopnięcie Skvarki). 

Widzów: 15 317. 

Wisła Kraków - Raków Częstochowa/Borys Gogulski/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem