Partner merytoryczny: Eleven Sports

Warta Poznań - Raków Częstochowa. Dwa zmarnowane karne i gol samobójczy!

W meczu dwóch rewelacji sezonu Warta Poznań grała dobrze, odważnie i ciekawie. Potrafiła docisnąć zespół Rakowa Częstochowa. Zmarnowała jednak dwa rzuty karne i jednego gola strzeliła sobie sama! Raków wygrał kolejny mecz - tym razem 2-0.

Warta Poznań. Trener Piotr Tworek przed meczem z Wisłą Kraków. Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Warta Poznań była dotąd symbolem zespołu, któremu wiele się udaje. Sporo wypracował sam, ale szczęście też mu dopisywało przez cały sezon. Jak więc wytłumaczyć zmarnowanie dwóch rzutów karnych w jednej połowie meczu?

Mateusz Kupczak był specjalistą od jedenastek, to dzięki jego strzałom Zieloni w ogóle w Ekstraklasie się znaleźli. W każdym razie to pewny punkt drużyny w tej materii, więc gdy sędzia po raz pierwszy, na początku meczu zagwizdał jedenastkę dla Rakowa po zagraniu ręką przez Iviego Lopeza, wydawało się, że to niemal tak, jakby odgwizdał gola i nakazał grę od środka. Nic z tego. Mateusz Kupczak uderzył w poprzeczkę i jeszcze wiedziony instynktem ruszył do dobitki. Piłki nie dotkniętej przez bramkarza rywali nie mógł jednak dobijać. Szansa przepadła.

A Warta robiła to, czego w weekend nie potrafił uczynić poznański Lech - grała z Rakowem odważnie i skutecznie, z zastosowaniem wysokiego pressingu i nacisku na rywala. To sprawiało, że zyskała przewagę i uniemożliwiła częstochowianom im swobodną grę. Dwie rewelacje sezonu starły się w boju na to, kto komu wytrąci z rąk jego atuty.

W futbolu są jednak także błędy i Warta taki karygodny błąd popełniła. Rywale wyszli na czystą pozycję po źle wyrzuconym aucie warciarzy, a Łotysz Vladislavs Gutkovskis wpakował piłkę do siatki niemal po koszykarskim przechwycie. To wyglądało na zmarnowanie wszelkich wysiłków poznaniaków, zwłaszcza że bramkarz Warty Adrian Lis musiał jeszcze ofiarnie bronić strzał z bliska. Raków przejmował inicjatywę.

I wtedy raz jeszcze sędzia podyktował rzut karny, raz jeszcze za zagranie ręką - tym razem niemal hokejowym ślizgiem po trawie zagarnął ją Wiktor Długosz. Raz jeszcze Warta stanęła przed wielką szansą, ale Mateusz Kupczak nie mógł się poprawić. Tego karnego wykonywał Mateusz Kuzimski i strzelił źle. Bramkarz Dominik Holec piłkę obronił, a po chwili uratował Raków po strzale Makany Baku.

Raków Częstochowa odgryzł się Warcie Poznań

Zaraz po przerwie to Raków złapał Wartę za gardło i to tak mocno, że ta zaczęła wybijać piłkę gdzie popadło, a bramkarz Adrian Lis musiał wylać wiele potu, by uchronić ją przed stratą kolejnego gola. Przewaga czołowej dzisiaj drużyny Ekstraklasy i finalisty Pucharu Polski wyraźnie rosła. I to mimo tego, że zagrożony rychłymi meczami co trzy dni trener Marek Papszun bardzo mocno rotował składem.

Warta otrząsnęła się i stworzyła kilka naprawdę błyskotliwych akcji, po których groźnie strzelali Jan Grzesik czy Makana Baku. Gra Zielonych stała się bardzo interesująca, odważna i zadziorna. 

Raków dobił ją drugim golem w chwili, gdy trener Piotr Tworek szykował dwie zmiany na poznańskich skrzydłach i gdy Warta zabierała się do odrabiania strat. Jakub Kiełb nieszczęśliwie skierował piłkę w stronę swojej bramki i kompletnie zaskoczył tym bramkarza.

Warta Poznań - Raków Częstochowa 0-2 (0-1)

Bramki: 0-1 Gutkovskis (42.), 0-2 Kiełb (70., samobójczy)

WARTA: Lis - Grzesik, Ivanov, Ławniczak, Kiełb - Zrelak (70. Jakóbowski), Kupczak, Trałka (82. Sopoćko), Czyżycki (64. Żurawski), Baku (70. Rodriguez) - Kuzimski

RAKÓW: Holec - Piątkowski, Niewulis, Jach - Długosz (58. Tudor), Poletanović (66. Lederman), Schwarz, Wdowiak Ż (46. Kun) - Gutkovskis (46. Arak), Szelągowski (59. Cebula) - Lopez

Sędzia: Jakubik (Siedlce)

Mecz Warta Poznań - Raków Częstochowa/Damian Kosciesza / PressFocus / NEWSPIX.PL/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem