Warta - Legia 0-3. Ciąg dalszy skandalu z meczu Warta - Legia. Może być walkower?
Warta Poznań wydała oświadczenie, w którym uznaje fakt wystąpienia w meczu dwóch piłkarzy Legii Warszawa z objawami charakterystycznymi dla COVID-19 za "naruszenie zasad, na których opiera się funkcjonowanie najwyższych lig piłkarskich w kraju w czasie pandemii". Beniaminek podkreślił, że "uznaje wynik z boiska", ale wiele może się zmienić, jeśli badania pokażą zakażenie koronawirusem u któregoś z podejrzanych graczy Legii.
Sytuacja ta to efekt poniedziałkowego meczu Warty z Legią Warszawa, który odbył się w Grodzisku Wlkp. Legia wygrała 3-0, ale po spotkaniu jej trener Czesław Michniewicz na konferencji prasowej smucił się sytuacją kadrową w swoim zespole. Mówił: "Mieliśmy dużo problemów zanim przyjechaliśmy do Grodziska, dużo kontuzji, dużo zmian koncepcji, bo jednak koronawirus robi swoje. Dzisiaj przed meczem doszły jeszcze kolejne problemy, Igor Lewczuk przed meczem zgłosił gorączkę, ale nie mieliśmy żadnego stopera aby go zamienić. Dlatego chcieliśmy, żeby spróbował. Udało się, jestem mu bardzo wdzięczny. W przerwie meczu Tomasz Pekhart zgłosił brak węchu, mówił, że jest mu bardzo zimno. To może być to, czego się spodziewamy najgorszego". Tymi kilkoma zdaniami Michniewicz wywołał duże poruszenie. Już kilkadziesiąt minut później Legia wyjaśniała, że Lewczuk w powtórzonych badaniach nie miał wyższej temperatury, a w przypadku Pekharta bardziej chodzi o zaburzenia niż zanik zmysłu węchu.
Warta powyższe fakty przyjęła jednak "z zaniepokojeniem i zaskoczeniem". W specjalnym oświadczeniu klub z Poznania podkreślił, że wszystkich uczestników rozgrywek Ekstraklasy obowiązują podobne zasady życia w reżimie sanitarnym, które istnieją od wielu miesięcy. "Wszystko po to, żeby zachować ciągłość rozgrywek, a jednocześnie nie narażać się nawzajem na ryzyko zakażenia" - napisała Warta.
Jej zdaniem ta dżentelmeńska umowa mogła zostać złamana podczas meczu. "Chcemy stanowczo podkreślić, że przyjmujemy wynik z boiska, mimo że znaleźli się na nim zawodnicy, którzy - w myśl zaleceń Zespołu Medycznego PZPN - powinni zostać odsunięci od składu. Uczestniczyli jednak w grze, czym potencjalnie mogli narażać na zakażenie innych piłkarzy, trenerów oraz wszystkie osoby, które tego dnia pracowały nad organizacją meczu oraz przy realizacji transmisji TV" - ogłosił klub z Poznania. Co to może oznaczać? Kluczowe będą wyniki badań "podejrzanych" zawodników Legii, ale także innych graczy klubu z Warszawy, a także z Poznania, jeśli ci ostatni zaczną wykazywać objawy charakterystyczne dla zakażenia koronawirusem.
Na razie Warta wydała więc oświadczenie, w którym informuje o tym, że pozostaje w kontakcie z Ekstraklasą SA oraz Legią. "Skierowaliśmy równocześnie prośbę o interpretację wczorajszej sytuacji przez przedstawicieli Zespołu Medycznego PZPN, ponieważ zależy nam na wyjaśnieniu wszystkich okoliczności tego wydarzenia. Zdrowie zawodników i ich najbliższych jest dla nas wartością nadrzędną. Wychodzimy bowiem z założenia, że warto wyciągnąć wnioski i ustalić standardy działania - tak, aby podobne sytuacje nie zdarzyły się w przyszłości" - informuje klub z Poznania. Z drugiej strony - Warta poprosiła Komisję Ligi o zajęcie stanowiska w tej sprawie.
Nie jest to formalny protest, który klub może złożyć w ciągu 48 godzin od spotkania, ale daje podstawy do zajęcia się nią przez organ nadzorujący rozgrywki. Inaczej mówiąc: Warta otwiera ścieżkę do dalszego działania. Klub z Poznania może bowiem czekać na stwierdzenie, czy piłkarz wykazujący objawy choroby COVID-19 jest w ogóle uprawniony do gry. Głośno nikt tego nie powie, ale jeśli nie jest, to przeciwnikowi powinien należeć się walkower. "Takie postępowanie stoi w jawnej sprzeczności z regułami, których wszyscy zobowiązaliśmy się przestrzegać. Budzi też obawy, co do wzajemnego zaufania w przyszłości. A to właśnie na nim opiera się przede wszystkim idea sportowej rywalizacji w czasach pandemii - napisała Warta w oświadczeniu.
Klub z Poznania przypomniał, że w podobnej sytuacji był miesiąc wcześniej. Wtedy to Legia miała za sobą ciężkie spotkanie z Karabachem i po trzech dniach kolejne starcie z Wartą. Teraz zaś Warta była dokładnie trzy dobory po wyjazdowym meczu Pucharu Polski z Sokołem Ostróda, który zakończył się dogrywką. Wtedy "Zieloni" przed spotkaniem z Legią dostali informacje od kilku swoich zawodników, że mają objawy choroby i na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem pojedynek został odwołany. Teraz identyczne problemy dotknęły Legię - już na przedmeczowym zgrupowaniu w Opalenicy co najmniej jeden z jej pracowników został odesłany, później się okazało, że miał pozytywny wynik. Ewentualne zdrowotne problemy Lewczuka i Pekharta to kolejne przypadki.
"Gdy u przedstawicieli naszego klubu pojawiły się objawy typowe dla COVID-19, działaliśmy w porozumieniu z Zespołem Medycznym PZPN oraz Ekstraklasą. W efekcie tych działań mecz został odwołany. Straciliśmy na tym finansowo, ale też sportowo, bo to rywal był kilka dni po swoim pucharowym występie. Byliśmy jednak przekonani, że tak należy postąpić. Że tak jest po prostu w zgodzie z duchem fair play" - pisze Warta, która straciła wówczas kilkadziesiąt tysięcy za sprzedane bilety. Powtórka odbyła się bowiem bez udziału kibiców.
Ewentualne dalsze działania w tej sprawie są zależne od wyników badań Igora Lewczuka i Tomasza Pekharta. Wartę w sobotę czeka spotkanie w Mielcu ze Stalą, Legia zaś w niedzielę ma zagrać hitowy mecz z Lechem Poznań.
Andrzej Grupa