Pogrom w Krakowie. Śląsk Wrocław zdemolował Wisłę
Erik Exposito ustrzelił hat-tricka, a cały Śląsk zdeklasował Wisłę, wygrywając w pełni zasłużenie w Krakowie 5-0. Gospodarze nie mieli żadnych argumentów i na poważnie nie zagrozili nawet bramce Michała Szromika.
W sierpniu 2016 r. Wisła dostała łomot u siebie od Śląska 1-5, ale wówczas aż do 68. minuty krakowianie remisowali 1-1. Tamten koszmar z obecnego składu pamiętają tylko Alan Uryga i Maciej Sadlok, ale nawet oni się pewnie nie spodziewali, że już po 27 minutach razem z całą Wisłą będą leżeć na deskach po trzech ciosach. Co gorsza dla krakowian, wynik 0-3 do przerwy był najniższym wymiarem kary.
Dziura niczym Rów Mariański w drugiej linii i proste błędy w defensywie, której piłkarze, na tle ruchliwego Śląska, prezentowali się niczym słupy soli - to były największe bolączki wiślaków. Sytuacji nie poprawiła kolejna już kontuzja Aschrafa El Mahdiouiego, który był awizowany do składu, ale po rozgrzewce zastąpił go Gieorgij Żukow.
Wisła - Śląsk. Exposito-show
"Białą Gwiazdę" błyskawicznie ukąsił Erik Expostio, którego dwa lata temu wrocławianie sprowadzili z czwartego poziomu rozgrywek w Hiszpanii.
Wychowanek Malagi najpierw wykorzystał podanie Mateusza Praszelika, zbyt pochopne wyjście z bramki Mikołaja Biegańskiego i fakt, że żaden z obrońców Wisły się do niego nie pofatygował. Przelobował bramkarza i na nic się zdała rozpaczliwa pogoń za piłką Mateja Hanouska. Było 0-1 już po siedmiu minutach.
CZYTAJ TAKŻE: Zakazana pirotechnika w Krakowie
Ledwie cztery minuty później Exposito obsłużył wychowanek Wisły Krzysztof Mączyński, którego praca, przy współpracy z Wojciechem Gollą i Robertem Pichem dała wrocławianom panowanie na środku boiska. Erik z łatwością Serafina Szotę i zza pola karnego kopnął w lewy róg. Biegański spodziewał się pewnie strzału w drugą stronę, przez co za późno rzucił się w kierunku piłki i jej nie sięgnął.
Nie minęło 27 minut, a Wisłę pogrążył obrońca Diogo Verdasca, który po podaniu z rzutu wolnego Dino Sztigleca był sam jak palec przed bramką i zagłówkował do siatki.
Po trzeciej bramce kibice gości urządzili sobie zabawę z pirotechniką. W ruch poszły race i granaty hukowe. Zadymienie boiska uniemożliwiło grę przez kilka minut.
Z kolei trener Adrian Gula uznał, że nie ma czego bronić i za dwóch defensorów Macieja Sadloka i Konrada Gruszkowskiego wpuścił dwóch skrzydłowych - Dora Hugiego i Yawa Yeboaha, przy czym ten pierwszy operował na środku.
Jedynym efektem tych zmian były kolejne sytuacje dla Śląska. Biegański wygrał pojedynek z Exposito, a w 40. min powinno być 0-4. Najpierw Erik trafił w poprzeczkę, Robert Pich dobijał już do pustej bramki, lecz również ostemplował poprzeczkę.
Wisła - Śląsk. Kłótnia po gwizdku
Po gwizdku kończącym I połowę Śląsk wykłócał z sędzią Piotrem Lasykiem, domagając się podyktowania rzutu karnego, po tym, jak Exposito upadł w starciu z Matejem Hanouskiem.
Rzut karny i tak był, ale nieco później. Alan Uryga niechcący zahaczył uciekającego już z "szesnastki" Exposito. Erik sam wymierzył karę, kopiąc z 11 metrów w prawy róg. Biegański wylądował w lewym.
Obrazem rozpaczy trenera Adriana Guli było wpuszczenie przy stanie 0-4 za jedynego napastnik Felicio Brown Forbesa defensywnego pomocnika Nikolę Kuveljicia.
Gdyby wzorem boksu można było rzucić ręcznik, by poddać zespół, Gula by pewnie to zrobił. Biegański wygrał jeszcze pojedynek z Victorem Garcią Marinem, ale po prostopadłym podaniu oszukał go zwodem Marcel Zylla, który trafieniem do pustej bramki ostatecznie pogrążył Wisłę.
Śląsk był lepszy w każdej strefie boiska i zdeklasował "Białą Gwiazdę".
"Walczyć, biegać i się starać, a jak nie to wyp...!" - ryknęli do piłkarzy kibice Wisły.
Wisła Kraków - Śląsk Wrocław 0-5 (0-3)
Bramki:
0-1 Exposito (7. Z podania Praszelika), 0-2 Exposito (11. Z podania Mączyńskiego), 0-3 Diogo Verdasca (26. Głową z podania Sztigleca), 0-4 Exposito (77. Z karnego po faulu Urygi), 0-5 Marcel Zylla (90.).
Sędziował Piotr Lasyk z Bytomia.
Żółta kartka: Gruszkowski, Frydrych, Szot oraz Schwarz
Widzów 13563
Z Krakowa Michał Białoński, Interia