Górnik Zabrze ma nowego prezesa
Były szef Lechii Gdańsk Bartosz Sarnowski został w piątek prezesem spadkowicza z piłkarskiej elity Górnika Zabrze. Zastąpił odwołanego Marka Pałusa. "Jestem przekonana, że szybko wrócimy do Ekstraklasy" - powiedziała prezydent miasta Małgorzata Mańka-Szulik.
"Na ostateczny wynik złożyło się wiele czynników. Do historii nie warto wracać. Na pewno gdyby wszyscy włożyli tyle serca, ile miasto, to bylibyśmy dziś w innym miejscu" - dodała.
Samorząd jest większościowym właścicielem Górnika. Mańka-Szulik zapowiedziała podczas zwołanej w trybie pilnym piątkowej konferencji prasowej kontynuowanie rozproszenia akcjonariatu poprzez dalszą sprzedaż udziałów kibicom. W przyszłości ich przedstawiciel miałby się znaleźć w radzie nadzorczej.
Sarnowski przyznał, że złożył swoją aplikację po ostatniej kolejce, która zdecydowała o spadku.
"Cieszę się, że spotkała się z ciepłym przyjęciem. Nie myślę o jakimś "czyszczeniu" w klubie. Od dziś zaczynam poznawać Górnika od środka. Klimat wokół nie wygląda za dobrze. Ale mam podejście optymistyczne. Zadanie jest trudniejsze niż w Lechii, bo ona nie spadła" - powiedział nowy prezes.
Dodał, że w ciągu tygodnia będzie wiadomo, kto poprowadzi drużynę w nowym sezonie. Górnik kończył minione rozgrywki pod kierunkiem Jana Żurka.
"Kondycja klubu jest dość trudna, ale nie taka, aby sobie z nią nie poradzić. Trzeba się przygotować do trudnej batalii w 1. lidze. Na temat budżetu jeszcze nie rozmawiałem z właścicielem" - stwierdził Sarnowski.
Przewodniczący rady nadzorczej Górnika Tomasz Młynarczyk, komentując medialne doniesienia w kwestii burzliwej wizyty kibiców podczas ostatniego posiedzenia stwierdził, iż z sympatykami spotyka się często i chętnie.
"Te spotkania mają różny charakter, temperatura też bywa różna. Nigdy nie czułem się zagrożony" - wyjaśnił.
Przyznał, że kandydatów do objęcia stanowiska prezesa było kilku.
Zabrzanie w minionym sezonie spadli z ekstraklasy po raz trzeci w historii. Zaczęli rozgrywki fatalnie, w czterech pierwszych kolejkach zdobyli zaledwie punkt, a w 1/16 finału Pucharu Polski odpadli po porażce z pierwszoligowym Zagłębiem Sosnowiec 1-3.
Reakcją były zmiany. Już 13 sierpnia, kilka godzin po objęciu stanowiska, nowy prezes Marek Pałus, w przeszłości kierujący Polskim Związkiem Koszykówki, wymienił trenera. Roberta Warzychę zastąpił Leszek Ojrzyński. Ten pierwszy życzył następcy, by pozyskał napastnika, o co sam bezskutecznie zabiegał. Ojrzyński deklarował, że lubi presję i adrenalinę. Na brak jednego i drugiego nie mógł narzekać. Ale z napastnikami sytuacja pozostała nierozwiązana, a zespół nadal znajdował się w strefie spadkowej.
Klubowi działacze po zatrudnieniu Ojrzyńskiego jeszcze latem ściągnęli sześciu nowych piłkarzy, m.in. napastnika Macieja Korzyma (Podbeskidzie Bielsko-Biała). Zimą doszło sześciu kolejnych, w tym pierwszy w historii Górnika Hiszpan - napastnik Jose Kante Martinez.
Poważne kontuzje wyeliminowały z gry na dłużej dwóch podstawowych graczy: obrońcę Rafała Kosznika i pomocnika Erika Grendela.
Ojrzyński wytrwał na posterunku do początku marca, kiedy został zwolniony i zastąpiony przez Żurka, ostatnio pracownika klubowego działu skautingu. Początkowo miało to być rozwiązanie tymczasowe, szybko jednak zapadła decyzja, że Żurek ma bronić utrzymania.
Zabrzanie z konieczności długo grali przy ograniczonej do trzech tysięcy widowni przebudowywanego od jesieni 2011 roku stadionu. W lutym otwarto nowe trybuny z trzech stron boiska o łącznej pojemności 24,5 tys.