Mecz Górnika z Zagłębiem wzbudził olbrzymie zainteresowanie. Mimo gry w środku tygodnia, na Stadion im. Ernesta Pohla przyszło 15 tys. kibiców. Mecz od początku nie układał się jednak po myśli zabrzan, którzy już w piątej minucie, po trafieniu Konrada Michalaka, stracili pierwszą bramkę. Potem, po pięknym uderzeniu głową, wyrównał Wolsztyński. Dla 22-letniego skrzydłowego było to już siódme trafienie w tym sezonie, w tym szóste wiosną. Po meczu Wolsztyński nie przebierał w słowach. - Co się stało? Dostajemy w piątej minucie bramkę, wychodzimy na boisko nie wiadomo jak skoncentrowani. Z Olimpią wcześniej strzelamy dwa gole, a teraz tracimy. Tak nie możemy grać, jak będziemy tracić bramki w pierwszych minutach, to nie będziemy wygrywać. Musimy sobie usiąść, nie wiem, może się napić, albo coś, żeby nami wstrząsnęło, bo tak nie możemy grać! My gramy w Górniku Zabrze, a dostajemy takie gole. Zagłębie nic nie grało, a my jeszcze gorzej - wściekał się najlepszy piłkarz Górnika w tym roku. Kilkanaście tysięcy kibiców na trybunach miało pretensje o styl i sposób porażki we wczorajszym spotkaniu. Decydującego gola Michał Fidziukiewicz strzelił bowiem w samej końcówce. Dzięki temu Zagłębie ma teraz na swoim koncie 43 punkty i jest na drugim miejscu w tabeli. Zespół trenera Marcina Brosza daleko w tyle, z 36 punktami na koncie. - Ostatnie minuty, wiadomo, trzeba być z tyłu skoncentrowanym, bo jak nie da się wygrać, to chociaż zremisować trzeba, żeby zminimalizować straty. A my w 90. minucie dostajemy bramkę... Kibice przychodzą, dopingują, a potem mają pretensje i dobrze, że tak jest, bo tak nie może być. Brakowało dobrej gry i sytuacji podbramkowych, bo wielu ich sobie nie stworzyliśmy - podkreśla Wolsztyński. Teraz przed Górnikiem wyjazdowe spotkanie z Bytovią w sobotę, a w 27. kolejce starcie z Wigrami u siebie. - Musimy wygrywać, bo nic innego się nie wymyśli - mówi krótko pomocnik Górnika. Michał Zichlarz, Zabrze 1. liga: wyniki, tabela, strzelcy, terminarz