Partner merytoryczny: Eleven Sports

Arka - Korona 2-0 w Pucharze Polski. Trener Mamrot: Cieszy zwycięstwo po dłuższej przerwie

Po wygranej 2-0 w Gdyni z innym spadkowiczem z Ekstraklasy Koroną Kielce piłkarze Arki awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski. - Cieszy zwycięstwo po dłuższej przerwie. Tę dobrą dyspozycję trzeba potwierdzić w kolejnych meczach - powiedział trener gospodarzy Ireneusz Mamrot.

Puchar Polski. Arka Gdynia - Korona Kielce 2-0. WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Zawodnicy Arki rozpoczęli sezon w świetnym stylu, od pięciu kolejnych zwycięstw. Jedno z nich zanotowali w Pucharze Polski - w poprzedniej rundzie rozgromili w Polkowicach drugoligowego Górnika 5-0. Później żółto-niebiescy wyraźnie spuścili z tonu, bo w pięciu następnych ligowych potyczkach zdobyli tylko trzy punkty i strzelili jednego, w dodatku z rzutu karnego, gola.

W konfrontacji z Koroną gdynianie przerwali kiepską passę. Gospodarze objęli prowadzenie w 18. minucie - po faulu Themistoklisa Tzimopoulosa na Mateuszu Młyńskim rzut karny wykorzystał Marcus Vinicius.

W 65. minucie za faul na Marcelu Gąsiorze drugą żółtą kartkę otrzymał Bartosz Kwiecień, ale kielczanie nie tyle nie zdołali wykorzystać liczebnej przewagi, ile stracili drugą bramkę. Wynik w 76. minucie ustalił nieskuteczny wcześniej Maciej Jankowski.

- Cieszy zwycięstwo odniesione po dłuższej przerwie, a także momenty naprawdę dobrej gry. Stworzyliśmy też zdecydowanie więcej sytuacji niż w poprzednich spotkaniach. Po czerwonej kartce, którą dostaliśmy po własnej stracie, mecz mógł się różnie potoczyć, ale drużyna była niezwykle zdeterminowana i patrząc z boku nie miało się wrażenia, że graliśmy bez jednego zawodnika. Nie można jednak zachwycać się jednym spotkaniem, bo tę dobrą dyspozycję trzeba przełożyć i potwierdzić w kolejnych konfrontacjach. A już za cztery dni gramy w Nowym Sączu z Sandecją - stwierdził trener Mamrot.

Obie drużyny pojawiły się na boisku po dłuższej przerwie. Ostatni mecz Arka rozegrała 21 października, natomiast Korona 10 dni wcześniej.

- Ten mecz był dla na wielką niewiadomą. Mieliśmy dłuższą przerwę, część zawodników przechodziła zakażenie koronawirusem łagodnie, kilku trochę gorzej, nie brakowało też innych infekcji. Nie była to komfortowa sytuacja i martwiłem się o dyspozycję zespołu. Trudno było też zestawić drużynę, ale uważam, że rozegraliśmy dobry mecz. Straciliśmy pierwszą bramkę po głupim karnym, chociaż przebieg pierwszej połowy pozwalał przypuszczać, że gol dla nas jest tylko kwestią czasu - zauważył trener gości Maciej Bartoszek.

W Gdyni Korona nie zdołała jednak odrobić strat i ponownie przegrała w tych rozgrywkach 0-2. W poprzedniej rundzie kielczanie ulegli w Kaliszu beniaminkowi drugiej ligi KKS 1925 0-2, ale ze względu na występ w zespole rywali nieuprawnionego zawodnika, otrzymali walkower 3-0.

- Druga żółta kartka dla Kwietnia powinna nam pomóc, ale tak się nie stało. Generalnie tracimy bramki w głupi sposób. Dokonywaliśmy złych wyborów, w sytuacjach podbramkowych jesteśmy zbyt nerwowi, nie zrealizowaliśmy również pewnych korekt, o których mówiliśmy w przerwie. Potrafimy rozegrać dobre zawody, często prowadzimy grę, ale to rywal zdobywa bramki i w tym elemencie jest lepszy od nas, a na tym przecież polega piłka. A nam strzelenie goli przychodzi z wielkim trudem i to jest największy problem. To był kolejny mecz, który nie powinien zakończyć się naszą porażką, ale co z tego, kiedy i tak schodzimy z boiska pokonani - podsumował szkoleniowiec Korony.

Marcin Domański

Ukarany czerwoną kartką piłkarz Arki Gdynia Bartosz Kwiecień schodzi z boiska podczas meczu z Koroną Kielce/Adam Warżawa/PAP
PAP

Zobacz także

Sportowym okiem