Partner merytoryczny: Eleven Sports

Igrzyska olimpijskie w Paryżu bez wielkiego mistrza. Nie spełnił minimum, co za koszmar

Renaud Lavillenie we wrześniu przeszedł operację lewego uda. Już wtedy mówiło się o półrocznej przerwie od sportu. Przewidywania się sprawdziły, do rywalizacji wrócił w kwietniu. Do 30 czerwca musiał osiągnąć minimum olimpijskie 5,82 metra, by móc zawalczyć na igrzyskach w Paryżu. Tak się jednak nie stało - w niedzielę miał ostatnią szansę w mistrzostwach Francji, ale nie dał rady. 37-latek nie jest załamany takim przebiegiem spraw i zapowiada walkę na kolejnych dwóch lub trzech mistrzostwach świata.

Renaud Lavillenie
Renaud Lavillenie/AFP

Igrzyska olimpijskie w Paryżu straciły wielkie nazwisko - na liście startowej eliminacji skoku o tyczce nie pojawi się Renaud Lavillenie. Mistrz olimpijski z Londynu (2012 r.) i wicemistrz z Rio de Janeiro (2016) nie osiągnął wymaganego minimum 5,82 metra. W tym sezonie jego najlepszy wynik to 5,72 w Dusznikach, więc zabrakło mu dziesięciu centymetrów. Ostatnią szansę miał w niedzielnych mistrzostwach Francji, ale nie dał rady.

W krajowym czempionacie zaliczył 5,60, ale następnie trzykrotnie nie podołał wysokości 5,72. Nie było więc mowy o wywalczeniu przepustki do rywalizacji, która za miesiąc odbędzie się w tym kraju. Sam zainteresowany nadaje jednak ważny kontekst ostatnim wydarzeniom. Cytuje go portal insidethegames.biz.

Wezmę tydzień urlopu z dziećmi, to mnie nie zaboli, a przede wszystkim będę kontynuował pracę nad tym, co udało mi się wprowadzić w ciągu ostatnich kilku miesięcy

~ Renaud Lavillenie

Francuz nawiązał do powrotu po urazie ścięgna mięśnia podkolanowego w lewej nodze. We wrześniu musiał przejść operację, która wykluczyła go z występów na siedem miesięcy. Z problemami fizycznymi zmagał się przez poprzednie dwa lata. Wiadomo było, że wywalczenie awansu na IO może dla niego stanowić spore wyzwanie. "Nie możecie sobie wyobrazić, jak bardzo jestem szczęśliwy w tym długo oczekiwanym momencie, 193 dni po operacji" - pisał w marcu na Instagramie. Kibice zobaczyli go w akcji w kwietniu.

Renaud Lavillenie nie powalczy o medale domowych igrzysk. "To nie dramat"

Ta historia może być uznana przez francuskich kibiców za przykrą, bo Lavillenie w 2019 roku mówił o tym, że chciałby po prostu wystąpić na paryskich igrzyskach, nie myśląc zbyt dużo o oczekiwanych wynikach konkursu. - Chcę liczyć się w walce o najwyższe lokaty do 2021 roku. To obiektywny cel. Potem mam w głowie Paryż, bo igrzyska w domu to sprawa niepowtarzalna. Liczy się przede wszystkim start. To, co wtedy osiągnę, jest w tym momencie mniej ważne - podkreślał.

Oskar Stachnik: Złoto cieszy, ale wynik nie zadowala. WIDEO/matriały prasowe/materiały prasowe

Sam zainteresowany nie jest jednak załamany swoim losem. Wręcz przeciwnie, myśli o powrocie do formy i kolejnych sezonach startów. - Jeśli brak udziału w igrzyskach w Paryżu oznacza, że będę mógł powalczyć jeszcze w dwóch lub trzech mistrzostwach świata, to biorę to. Nic poważnego, to nie jest dramat sam w sobie - powiedział zaskakująco optymistycznie tyczkarz, który dziesięć lat temu bił rekord Siergieja Bubki. W 2025 r. światowy czempionat w królowej sportu zawita do Tokio. Będzie to pewne zadośćuczynienie za igrzyska 2021, kiedy to z powodu pandemii na trybunach w stolicy Japonii nie mogli pojawić się kibice.

W Paryżu nie wystąpi także Thiago Braz - złoty medalista z Rio oraz brązowy z Tokio. Również nie osiągnął wymaganego minimum - skoczył 4,65. W lipcu 2023 r. został zawieszony za doping, choć obecnie to orzeczenie jest cofnięte przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu (CAS), który zezwolił zawodnikowi na start w Trofeu Brasil.

Renaud Lavillenie i Armand Duplantis/AFP
Renaud Lavillenie/AFP
Renaud Lavillenie/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem