Partner merytoryczny: Eleven Sports

Galaktyczny rekord świata. Jak dobrze, że w Paryżu nie pobiegnie z Kaczmarek

Sydney McLaughlin-Levrone przekroczyła granicę, która - tak się wydawało - pozostanie na długie czasy niedostępna dla kogokolwiek. Tą był bowiem jej rekord świata, ustanowiony w Eugene dwa lata temu podczas mistrzostw świata, 400 m przez płotki przebiegła wtedy w czasie 50.68 s. W nocy polskiego czasu z tego rezultatu odjęła jeszcze trzy setne. Już dziś można powiedzieć, że na igrzyskach byłaby faworytką do złota, gdyby zdecydowała się biec płaskie 400 metrów. Wybrała jednak płotki i starcie z Femke Bol.

Sydney McLaughlin-Levrone chwilę po tym, jak zdała sobie sprawę z rekordu świata
Sydney McLaughlin-Levrone chwilę po tym, jak zdała sobie sprawę z rekordu świata/AFP

Natalia Kaczmarek z pewnością powalczy w Paryżu o olimpijski medal w rywalizacji na 400 metrów, a szanse ma tym większe, że z rywalizacji wypadło kilka znakomitych zawodniczek. Przede wszystkim zaś Sydney McLauglin-Levrone i Femke Bol: dwie ostatnie mistrzynie świata na 400 m przez płotki. Obie wybrały właśnie ten płotkarski dystans zamiast płaskiego. Mimo, że Amerykanka na 400 metrów ma najlepszy czas na świecie w tym roku (48.75 s), a Holenderka regularnie wygrywała z Polką, czy to indywidualnie, czy to w biegach sztafetowych.

We Francji połączenie obu będzie jednak niemożliwe, nakładają się na siebie. Płaskie 400 m znajdzie się więc trochę w cieniu płotków, gdzie dojdzie do pojedynku największych gwiazd.

I zdecydowaną jego faworytką stanie się McLaughlin-Levrone, która w nocy z niedzieli na poniedziałek pobiła w Oregonie rekord świata - nowy to 50,65 s. Spełniła więc to, co zapowiedziała dobę wcześniej.

W finale będę fruwała - mówiła genialna Amerykanka. Nowy rekord świata Sydney McLaughin-Levrone stał się faktem

Amerykańscy sportowcy muszą być w doskonałej formie już na miesiąc przed igrzyskami, bo to warunek, by na nie... w ogóle pojechać. Nie wystarczy mieć bowiem samego minimum wyznaczonego przez World Athletics, osiągnąć konkretną odległość, wysokość czy czas - trzeba jeszcze znaleźć się w czołowej trójce mistrzostw kraju, które są olimpijską kwalifikacją. Każdy może wysłać bowiem tylko trzech przedstawicieli, a poziom wielu konkurencji w USA, nie tylko sprinterskich, jest światowy.

W biegach na 400 metrów Amerykanie też mają wiele gwiazd. Sydney McLaughlin-Levrone pewnie jest tą największą, ale wybrała rywalizację w biegu przez płotki. Musiała jeszcze udowodnić swoją formę w rywalizacji na słynnym stadionie w Eugene, tam odbywały się kwalifikacje. Jeden falstart czy błąd techniczny może zniweczyć wszystkie długie przygotowania. 24-letnia zawodniczka nie zostawiła jednak żadnych złudzeń. Gdy w niedzielę nad ranem wygrała półfinał zmagań w czasie 52.48 s, powiedziała, że "fruwać będzie dopiero w finale". A przecież już wtedy uzyskała... najlepszy czas na świecie w tym roku!

Słowa dotrzymała, pofrunęła, wręcz poleciała po rekord świata.

Sydney McLaughlin-Levrone finiszuje w finale mistrzostw USA, będących też kwalifikacją olimpijską. Z olbrzymią przewagą/ Patrick Smith / GETTY IMAGES NORTH AMERICA / Getty Images via AFP/AFP

McLaughin-Levrone prowadziła przez cały czas, na drugim płotku miała 15 setnych przewagi nad Anną Cockrell, na czwartym niewiele więcej, ale później włączyła wyższy bieg i "zerwała rywalki". Druga część dystansu to już tylko jej popis, jeszcze na szóstym płotku Cockrell traciła "tylko" pół sekundy. Triumfatorka wpadła na metę w czasie 50.65 s, Cockrell - 52.64 s, co jest jej rekordem życiowym. Podobnie jak i 52.77 s trzeciej Jasmine Jones.

A Paryż w telewizji obejrzą dwie inne wielkie gwiazdy: aktualna wicemistrzyni świata Shamier Little (52.98 s, także rekord życiowy) i przede wszystkim: Dallilah Muhammad (54.27 s). Ta ostatnia, mistrzyni świata z Dohy (2019) nie obroni więc srebra zdobytego trzy lata temu w Tokio. A szansę obrony złota będzie miała McLaughlin-Levrone.

McLughlin-Levrone tuż za metą spoglądała w kierunku tablicy z wynikami, tam na początku pojawiło się 50.67 s, co za chwilę zostało skorygowane o dwie setne w dół. - Nie spodziewałam się tego, ale chwała Bogu, okazało się możliwe - mówiła. Zdawała sobie sprawę z tego, że biegnie na czas poniżej 51 sekund. - Główną sprawą było utrzymanie wzorca kroków. Tu mam wiele do poprawy - powiedziała i zasugerowała, że jej celem może być zejście poniżej 50 sekund.

Natalia Kaczmarek może odetchnąć. Genialna Amerykanka pobiegnie w Paryżu tylko przez płotki. No i w którejś sztafecie

Tego, że 24-latka z New Jersey wybierze dystans płotkarski, można się było spodziewać, choć ostateczna decyzja zapadła dopiero w czerwcu. Wtedy bowiem oficjalnie wycofała się ze startu w Oregonie w amerykańskich kwalifikacjach na płaskich 400 metrach, choć akurat w Eugene byłaby w stanie to pogodzić. Ale w Paryżu - już nie. Taką decyzję wcześniej podjęła też Femke Bol, aktualna mistrzyni świata. Nie zapominajmy, że McLaughlin-Levrone ma najlepszy w tym roku czas na świecie na 400 m - 48.75 s, w swoim... jedynym starcie na tym dystansie w sezonie. Natalia Kaczmarek jest tu trzecia (48.98 s w Rzymie).

W biegu płotkarskim do Amerykanki należą trzy najlepsze rezultaty w historii, Femke Bol jest tu za nią, z 51.45 s uzyskanym latem zeszłego roku w Diamentowej Lidze w Londynie. 

Natalia Kaczmarek - "Jest mi przykro ale muszę się z tym pogodzić" WIDEO/materiały prasowe/materiały prasowe
Sydney McLaughlin/AFP
Natalia Kaczmarek/Danilo Vigo / LiveMedia / DPPI via AFP/AFP
Sydney McLaughlin-Levrone/Dustin Satloff/GETTY IMAGES NORTH AMERICA/Getty Images/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem