Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań pozyskał Adriela Ba Loua, ale jest pewien problem. To ryzykowne

Adriel Ba Loua to nowy skrzydłowy Lecha Poznań, w wypadku którego i Lech, i Maciej Skorża zdecydowali się na duże ryzyko. Nie chodzi tylko o samo oczekiwanie na transfer do samego końca okna transferowego i wydane pieniądze.

Lech na właściwym torze - odc. 18. WIdeo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Iworyjczyk Adriel Ba Loua podpisał z Lechem Poznań czteroletnią umowę za rekordową sumę 1,2 mln euro. Przyszedł tu z czeskiego klubu Viktoria Pilzno, który zgodził się na transfer, o ile piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej pomoże mu jeszcze w walce o Ligę Konferencji - 19 i 26 sierpnia walczy on z CSKA Sofia. Lech na to przystał i nowego skrzydłowego będzie miał od ostatnich dni sierpnia.

Adriel Ba Loua podpisał kontrakt teraz, ale do zespołu dołączy za ponad dziesięć dni. I wtedy do akcji wkroczy trener Maciej Skorża. Jego zadanie będzie szczególnie trudne, bo z kilku źródeł docierają informacje o nowym graczu "Kolejorza" jako o zawodniku trudnym we współpracy i sprawiającym pewne problemy. Tak było w Danii, tak było również w Czechach. A poznański szkoleniowiec ma niewiele czasu, by go wkomponować go zespołu tak, aby stał się przydatny i zrekompensował braki "Kolejorza".

Maciej Skorża i Lech podjęli zatem spore ryzyko nie tylko z tego powodu, że czekali na nowego skrzydłowego aż do połowy sierpnia. Wcześniej odrzucili Damiana Kądziora, do którego nie był przekonany trener. - Co możemy począć, skoro trener nie chce - usłyszeliśmy przy Bułgarskiej. Szkoleniowiec Lecha podkreślał, że Damian Kądzior jest bardzo dobrym piłkarzem, ale on jednak szuka kogoś o innej specyfice.  Chciał dobrego dryblera, świetnego w pojedynkach jeden na jeden, który w ten sposób pozwoli na stworzenie przewagi na skrzydle. Iworyjczyk spełnia to kryterium w większym stopniu niż Kądzior. Ten zawodnik do końca mu nie pasował, transfer przeciągał się, aż w końcu upadł.

Lech Poznań chciał Mane, Singha, Murillo

W grę wchodzili Carlos Mane, Luther Singh i Jhon Murillo, ale na przeszkodzie stawały albo sprawy formalne dotyczące specyficznych rozliczeń między portugalskimi klubami (w wypadku Mane były to Rio Ave i Sporting, a w wypadku Murillo - CD Tondela i Benfica), albo pieniądze (kolosalnie istotna kwestia w wypadku dwóch transferów), albo też wola zawodnika. Na przykład Luther Singh wybrał inaczej.

Adriel Ba Loua i Viktoria Pilzno przyznają, że Lech był najkonkretniejszy, a na dodatek przystał na warunek Czechów, by zostawić gracza do czasu zakończenia rywalizacji w Lidze Konferencji. Na to mało kto się zgadza, ale to stary patent "Kolejorza", który zastosował wobec DAC Dunajska Streda w wypadku Lubomira Šatki. I będzie stosował nadal, warto zapamiętać.

Trener Skorża podjął ryzyko, bo jest przekonany, że zdoła okiełznać Adriela Ba Louę i sprawić, by był zawodnikiem niezbędnym Lechowi, który wypełni jego dotkliwy brak na skrzydłach. Udało mu się z Zaurem Sadajewem i wieloma innymi trudnymi zawodnikami, może uda mu się i tym razem.

Adriel Ba Loua w meczu MFK Karvina - Górnik Zabrze/Rafał Rusek/Newspix
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem