Partner merytoryczny: Eleven Sports

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2-3. Lech miał piłkę meczową na 3-1 i przegrał

Bez asekuracji, bez rozwagi i bez dyscypliny Lech Poznań przegrał z Jagiellonią Białystok 2-3, chociaż ta grała przez sporą część meczu w dziesiątkę po czerwonej kartce Błażeja Augustyna, a "Kolejorz" przy swoim prowadzeniu miał znakomitą okazję na 3-1.

Lech na właściwym torze. W drużynie Dariusza Żurawia nie widać progresu. Czas na "skorżyzm"? Wideo/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Starcie Lecha Poznań z Jagiellonią Białystok było trochę starciem ślepego z kulawym. Oba zespoły wpadły w tym sezonie w duże tarapaty, obsuwając się w tabeli nawet na dwunaste czy trzynaste miejsce. Przy czym Jagiellonia w odróżnieniu od Lecha nie wytrzymała i wyrzuciła trenera. Do Poznania przyjechała już zatem w nowych okolicznościach i nowej sytuacji, więc - jak zauważył przed starciem Dariusz Żuraw - nie do końca było wiadomo, czego się po niej spodziewać.

Lech przegrywa, Jagiellonia uderza

Jak się okazało, niewiele dobrego, aczkolwiek to białostocki klub uderzył pierwszy. Niemrawy i niepewny Thomas Rogne tak wyprowadzał piłkę od własnej bramki, że doprowadził do katastrofy. Były lechita Maciej Makuszewski zaczął, Fedor Cernych skończył i Jagiellonia prowadziła po zaledwie minucie i czterdziestu sekundach.

Pierwszy kwadrans meczu był zresztą szalony, bowiem oba zespoły grały chaotycznie, często nieskładnie, z masą błędów i złych decyzji, ale jednak sporo się działo. Lech miał na przykład mało przydatnego Jana Sykorę, który nie potrafił wykonać dobrej akcji, miał niepewnego Thomasa Rogne czy nadającego się do szybkiej zmiany Wasyla Krawiecia, ale miał też Michała Skórasia, który po 12 minutach potężnie uderzył na bramkę gości i zdobył chyba najładniejszego gola w życiu - piłka odbiła się od poprzeczki i spadła za linię.

Młody lechita bardzo się ucieszył, ale zespół Lecha nie zrobił wtedy jeszcze "kołyski" dla nowo narodzonej Danieli, córeczki Daniego Ramireza. Poczekali do chwili, aż Hiszpan brał udział w bramkowej akcji. A brał, miał ładną asystę z rzutu wolnego w chwili, gdy gola strzelił Mikael Ishak i przełamał swą dłuższą niemoc snajperską.

Lech Poznań ćwiczył rzuty wolne

Trener Dariusz Żuraw mówił przed pojedynkiem z Jagiellonią, że jego zespół chce zmienić wykonywanie stałych fragmentów gry na bardziej skuteczne i mocno to ćwiczy. Niewielu dowierzało, ale rzeczywiście - teraz były one groźniejsze i ciekawsze, no i zakończyły się golem. Dzięki temu Lech odwrócił losy meczu, w którym przegrywał i teraz prowadził 2-1.

Starcie układało się dla niego korzystnie, bowiem Błażej Augustyn do żółtej kartki sprzed przerwy dołożył kolejny faul po niej i wyleciał z boiska. Trzeci kolejny mecz, w którym brał udział, kończył przedwcześnie! "Kolejorz" miał zatem doskonałą sytuację, ale niewiele brakowało, aby stracił kuriozalnego gola, gdy Bartosz Kwiecień próbował lobować Mickey'a van der Harta z bardzo daleka - tak Jagiellonia omal nie zdobyła gola sezonu.

Białostocki klub musiał zmieniać, bo kroiły się kolejne kartki dla następnych graczy, a trener Żuraw ze zmianami znów się wstrzymywał. Czekał. W końcu jednak na boisko wrócił po chorobie Tymoteusz Puchacz, a Jakub Kamiński został przesunięty z nietypowej dla siebie pozycji prawego obrońcy, na którą trener Żuraw wystawił go pod wpływem ostatniego meczu. I gdy znalazł się na skrzydle, dostał piłkę w sytuacji sam na sam z białostockim bramkarzem. Idealnej. I fatalnie spudłował.

Szybko się to zemściło, bowiem Jagiellonia wyszła wkrótce z kontrą i pozostawiony bez opieki w polu karnym Bojan Nastić w zasadzie wykonał egzekucję na Lechu i bezradnym już wtedy van der Harcie. Wygrana się poznaniakom wymykała w tak łatwy sposób.

Wcześniej niż planował trener Żuraw zdecydował się zatem na grę dwoma napastnikami i wpuścił Arona Johannssona. Na to czekali wszyscy, jakby gra dwójką napastników z definicji oznaczała wyższą jakość w ofensywie. Nie oznaczała.

Kolejorz atakował, ale tak bezradnie, karkołomnie, chwilami komicznie, że nic dziwnego iż w efekcie gola... stracił. Poszła kontra i dopiero co wpuszczony na boisko, młody Bartłomiej Wdowik wykończył ją na wślizgu na czystej pozycji. Znów zawiódł Thomas Rogne. Grająca w dziesiątkę Jagiellonia odwróciła losy meczu i to ona wyszła obronną ręką z kryzysu, bowiem w doliczonym czasie gry Lech strzelił gola, ale ze spalonego. Mecz przegrał.

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 2-3 (2-1)

Bramki: 0-1 Cernych (2.), 1-1 Skóraś (12.), Ishak (40.), 2-2 Nastić (72.), 2-3 Wdowik (87.)

LECH: van der Hart - Kamiński, Salamon, Rogne, Krawieć Ż - Skóraś (67. Czerwiński Ż), Karlström, Tiba (90. Marchwiński), Ramirez (76. Johannsson), Sykora (67. Puchacz) - Ishak

JAGIELLONIA: Dziekoński - Tiru, Runje, Augustyn Ż Cz, Nastić - Makuszewski (62. Bida), Kwiecień Ż (62. Imaz), Mystkowski Ż (56. Prikryl), Romanczyk, Cernych (81. Wdowik) - Puljić (81. Borysiuk)

Michał Skóraś strzela gola w meczu Lech Poznań - Jagiellonia Białystok/ Jakub Kaczmarczyk /PAP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem