Partner merytoryczny: Eleven Sports

Holendrzy czekają na Polskę w ważnym miejscu. "Czułem jak nas nienawidzą"

Monachium ze złotem olimpijskim i wygranym spotkaniem o trzecie miejsce na świecie, słynny Frankfurt z „meczem na wodzie”, ale także Stuttgart, gdzie Polska też rozegrała świetne pojedynki najsłynniejszego swojego mundialu – to nasze pamiętne miejsca w Niemczech. Dla Holendrów takim miejscem jest Hamburg.

Volksparkstadion w Hamburgu - arena sukcesów Holendrów
Volksparkstadion w Hamburgu - arena sukcesów Holendrów/Angelos Tzortzinis/East News

Mistrzostwa świata w 1974 roku rozgrywane na niemieckich boiskach (wówczas tylko zachodnioniemieckich, chociaż z udziałem reprezentacji NRD) łączą Polskę i Holandię. Obie ekipy odniosły tu swoje pierwsze i od razu spektakularne sukcesy. Holendrzy zostali wicemistrzami świata, Polska - trzecią drużyną globu, chociaż nigdy wcześniej nie należały do futbolowej czołówki. Wtedy obie ekipy się ze sobą nie spotkały, nie spotkały się zresztą dotąd na żadnym turnieju. To pierwszy taki przypadek.

Ani Polska, ani Holandia nie zagrały wtedy w Hamburgu. Biało-czerwoni swe pamiętne mecze rozgrywali w Stuttgarcie (z Argentyną, Włochami, Szwecją), Frankfurcie (z Jugosławią i RFN) oraz Monachium (z Haiti i Brazylią). Dla Holendrów jednak Hamburg ma specjalne znaczenie. To miejsce jednego z ich największych sukcesów w dziejach i meczu iście ikonicznego.

W 1988 roku Niemcy (wtedy także jeszcze tylko RFN) organizowali bowiem poprzednie Euro. Mieli je wygrać, ale triumfowali wtedy właśnie Holendrzy. Niezapomniana Mechaniczna Pomarańcza stworzyła zespół, który wielu kibiców pokochało i pamięta do dzisiaj. To był pomarańczowy turniej, a w pamięci pozostały, chociażby zwycięstwa Holandii nad Anglią 3:1 czy Związkiem Radzieckim 2:0 w finale (mimo porażki w meczu grupowym). Bodaj najtrudniejszym meczem Holendrów był jednak półfinał z gospodarzami, Niemcami.

I on odbył się właśnie w Hamburgu.

Holandia/DAVID CATRY/ BELGA MAG/ Belga via AFP/AFP

Hamburg. Mit założycielski wspaniałej Holandii

Bez tego meczu nie byłoby sukcesu Holandii, legendy Rijkaarda, Gullita i van Bastena. To było starcie, w którym Niemcy długo prowadzili i dopiero w ostatnim kwadransie holenderski walec przetoczył się po nich. Ronald Koeman i Marco van Basten strzelili gole, a gwiazdy pomarańczowej piłki zamknęły tezę, że to Niemcy grają do końca.

Tym razem to Holendrzy zagrali jak Niemcy, a gol Marco van Bastena mijający dłoń niemieckiego bramkarza na wypełnionym Volksparkstadionie opiewały w Holandii nawet wiersze. Jeden o tej bramce napisał np. Jules Deelder. Holenderski komentator Evert ter Napel krzyczał wtedy: "Hamburg jest częścią Holandii! Hamburg jest pomarańczowy". Dzisiaj, przed meczem z Polską mówi w holenderskich mediach, że chciałby aby niedzielny komentator mógł powtórzyć te słowa.

Holenderski komentator Evert ter Napel krzyczał wtedy: "Hamburg jest częścią Holandii! Hamburg jest pomarańczowy"

To także mecz, który nieco zmienia punkt widzenia na legendę tamtej drużyny Oranje z 1988 roku. Niemiecki piłkarz Karl-Heinz Forster wspominał, że czuł bijącą od rywali nie chęć wygranej, ale wręcz nienawiść. Zdaniem wielu historyków futbolu, był to okres największej kulminacji niechęci Holendrów do Niemców, niechęci dzisiaj już zanikającej.

Wówczas Volksparkstadion w Hamburgu wyglądał zupełnie inaczej. Był jeszcze stadionem wielofunkcyjnym, z bieżnią. Dopiero w 1998 roku przebudowano go na obiekt wyłącznie piłkarski, na którym gra Hamburger SV.

Radosław Nawrot, Hamburg

Holandia - Polska/JOHN THYS/AFP
Strefa kibica przed meczem Niemcy - Szkocja. EURO 2024. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV
INTERIA.PL

Więcej na ten temat

Zobacz także

Sportowym okiem