Lech Poznań jednak wsiada do wehikułu czasu. Barry Douglas i inni
Sprawdzanie możliwości sprowadzenia Dawida Kownackiego czy Marcina Kamińskiego, zainteresowanie Gergo Lovrencsicsem, teraz zaawansowane rozmowy w sprawie powrotu Szkota Barry Douglasa - a jednak Lech Poznań i Maciej Skorża wciąż mają głowę odwróconą wstecz. Ku drużynie z 2015 roku, którą obecny Lech ma najbardziej przypominać.
Jak się jednak okazuje, nie tylko metaforycznie i porównawczo, ale wręcz dosłownie. Lech Poznań i Maciej Skorża przyznali już, że próbowali skłonić do powrotu na Bułgarską dawnych graczy Dawida Kownackiego (występuje w Fortunie Düsseldorf) i Marcina Kamińskiego (po odejściu z VfB Stuttgart zdecydował się na Schalke Gelsenkirchen). - U Kownackiego nic nie wskórałem - powiadał trener Skorża, opowiadając o tym, jak zagadnął piłkarza podczas zgrupowania kadry narodowej w Opalenicy.
Węgierskie media donosiły o zainteresowaniu Lecha uczestniczący w Euro 2020 jego dawnym pomocnikiem, a dzisiaj lewym obrońcą Gergo Lovrencsicsem, ale wyciągnięcie zawodnika z coraz lepiej płacącej ligi węgierskiej jest mało realne i może skończyć się na sondowaniu. Zaawansowane są natomiast rozmowy Lecha w sprawie pozyskania innego dawnego piłkarza. To lewy obrońca Barry Douglas ze Szkocji, swego czasu bardzo w Poznaniu ceniony. Od czerwca jest bez klubu, gdyż wygasł jego kontrakt z Leeds United.
Kupiony swego czasu za nieznaczne 300 tys. euro ze szkockiego klubu Dundee United zawodnik grał w Kolejorzu w latach 2013-2016 i zdobył z nim mistrzostwo Polski w 2015 roku. To mistrzostwo, które jest ostatnim w dorobku i Lecha, i trenera Macieja Skorży. Czasy Lecha skutecznego i mocnego.
Maciej Skorża wraca do tytułu Lecha z 2015 roku
Poznański szkoleniowiec wielokrotnie już był pytany o tamten tytuł i tamte czasy. Sam podkreślał, że wolałby już do nich nie wracać, ale budować nowego Lecha. - Tamta historia jest zakończona - uważał Maciej Skorża. Jak się okazuje, niekoniecznie jest. Świadomie czy podświadomie poznaniacy i sam trener starają się bowiem odtworzyć przeszłość, chodzić po tamtych sprawdzonych śladach. Jest to poniekąd zrozumiałe, skoro wszystko, co nastąpiło potem, nie przyniosło rezultatów.
Jednakże miał rację trener Skorża, gdy mówił, że historia mistrzowskiego Lecha z 2015 roku jest zakończona. Minęło sześć lat, obecny Kolejorz powinien się już znajdować w zupełnie innym miejscu niż tamten. Wpatrywanie się w zespół sprzed sześciu lat, próby ściągania tamtych zawodników, także o sześć lat starszych, to żaden rozwój. To nie jest budowanie nowej historii, ale próba odtworzenia starej jak wyświetlenie dawnego filmu. Wiara, że da się powtórzyć tamte zdarzenia jeden do jednego.
CZYTAJ TAKŻE: Lech Poznań kroczy po starych śladach. To miał być żart
Nie da się, a uczepienie się zawodników starych i sprawdzonych przed sześciu laty wszelki rozwój blokuje. Okazać może także pewną niemoc Lecha w tworzeniu nowej jakości, szukaniu nowych piłkarzy i kreowaniu nowego zespołu. Nie oszukujmy się bowiem, jeżeli Barry Douglas czy ktokolwiek inny z tamtej drużyny tu wróci, to nie dlatego, żre jest jeszcze lepszy niż wtedy był, ale dlatego, że nikogo lepszego nie udało się znaleźć.
Czy przeszłość Lecha Poznań jest zamknięta?
Maciej Skorża zaprzeczy w ten sposób sam sobie, gdy mówił, że przeszłość zamyka, a tworzy przyszłość. Barry Douglas, Gergo Lovrencsics czy Paulus Arajuuri (jego w końcu też wygasa kontrakt) to piłkarze bardzo w Lechu cenieni, jako że grali tu jeszcze w czasach pełnych co najmniej nadziei na lepszą przyszłość, a nie obecnych, gdy tej nadziei zostało już niewiele. A Kolejorz jest klubem, który powroty lubi - przecież w styczniu sprowadził z Włoch w ramach powrotu Bartosza Salamona.
Jakby mało było zawodników z mistrzowskiej drużyny z 2015 roku, wokół których Lech wciąż krąży, jego szeregi mają zasilić jeszcze ci piłkarze, których niegdyś nie udało mu się pozyskać. Już kontrakt podpisał Artur Sobiech, walkę o którego poznaniacy przegrali przecież w 2010 roku z Polonią Warszawa i zdecydowali się wtedy na Artjomsa Rudnevsa. Proszę zwrócić uwagę, minęła ponad dekada. Rudnevs już dawno w piłkę nie gra, a Artur Sobiech, który wtedy mówił, że chciałby grać w Lechu, aby pójść w ślady Roberta Lewandowskiego, przekroczył trzydziestkę.
Damian Kądzior w Lechu Poznań? Było
Transfer Damiana Kądziora z Górnika Zabrze do Lecha Poznań media odtrąbiły już jako pewny w maju 2018 roku. Kolejorz miał go wtedy pozyskać za 400 tys. euro, ale ostatecznie do tego nie doszło. Zawodnik się wahał, nieudana końcówka sezonu w wykonaniu Lecha i zadyma podczas meczu z Legią Warszawa sprawy nie ułatwiały. - Stać nas na transfery. Pytanie, czy mamy robić transfery za wszelką cenę, nawet gdy potencjalni zawodnicy nie są przekonani, czy chcą do nas przyjść - napisał wtedy ówczesny rzecznik prasowy klubu Łukasz Borowicz.
Zwolniony wtedy z Lecha chorwacki trener Nenad Bjelica trafił krótko potem do Dinama Zagrzeb i to tam sprowadził zawodnika, którego tyle czasu w Poznaniu obserwował. Zagrzebski klub bez wahania wyłożył milion euro i sprawę załatwił raz-dwa. Piłkarz okrężną drogą przez Chorwację, Hiszpanię i Turcję ma teraz znów trafić na Bułgarską jako kolejny przykład na odgrzebywanie przez Lecha starych tematów.
Odgrzebuje się stare, gdy nie wystarcza nowych.