Dariusz Dziekanowski o powołaniach na MŚ: Przed nami operacja na otwartym sercu
Wydarzeniem ostatnich dni w futbolu, którym wciąż żyją kibice, było ogłoszenie szerokiej kadry reprezentacji Polski na ewentualny wyjazd do Kataru. Piszę ewentualny, bo wiadomo, że 10 listopada, czyli dziesięć dni przed turniejem, to liczne grono musi zostać zredukowane do 26 nazwisk. Czy coś mnie zaskoczyło wśród tych wstępnych powołań? Tak naprawdę to nie przywiązuję do tego etapu selekcji aż tak dużej wagi, żeby nie powiedzieć wręcz, że nie budzi to moich większych emocji.
Domyślam się, że selekcjoner Czesław Michniewicz dość długo musiał się głowić wybierając 47 zawodników. Nie były to jednak wybory, w których zmagał się z dylematami typu: mam sześciu świetnych kandydatów na daną pozycję, muszę - z bólem serca - odstrzelić z nich dwóch. Niestety, nie mamy takiej formacji, w której jest aż taki urodzaj. Wybory zawodników na większość pozycji można raczej porównać do przesiewania przez sito piasku, w którym to sitku stosujemy coraz mniejsze otwory, bo przez te większe prawie wszystko przelatuje i trudno znaleźć jakieś większe ziarna. Oczywiście, poza kilkoma nazwiskami, które wydają się oczywiste i nie ma co do nich żadnych wątpliwości. Nawet nie muszę tutaj ich wymieniać, bo przecież nawet Czesław Michniewicz sam przyznał, że tę 26-osobową kadrę ma już praktycznie gotową. Ideałem by było, gdyby tych 15-16 piłkarzy gwarantowało wysoką jakość i formę, ale nawet z tym mamy na razie problem.
W tej szerokiej kadrze znalazło się ośmiu przedstawicieli Ekstraklasy. Kusi mnie, żeby zażartować, że selekcjoner sięgnął po wszystkich regularnie grających w niej Polaków. Można oczywiście dyskutować dlaczego wśród nich zabrakło Rafała Wolskiego, czy Damiana Dąbrowskiego. Nieobecność tego drugiego Czesław Michniewicz tłumaczył, że owszem, w lidze się wyróżnia, ale nie jest to poziom, jakiego oczekiwałby od zawodnika jadącego na mistrzostwa świata. Nie wiem, czy jest to właściwy komentarz, bowiem takim samym stwierdzeniem - nad czym ubolewam - można by skomentować mniej więcej 30 nazwisk z tej szerokiej listy.
Tak, czy inaczej - akurat wątpliwości i dylematy chyba najmniej dotyczą zawodników z Ekstraklasy, bo ci i tak już od dawna sporadycznie pojawiają się w meczach kadry (i w sumie nie jest to dziwne). Bardziej zdziwiły mnie wyróżnienia dla niektórych piłkarzy z klubów zagranicznych, o których wiemy, że uprawiają taki zawód, jak piłka nożna, ale próżno ich wyglądać na jakichś boiskach (może poza treningowymi). Niektórzy ze względu na kontuzje, inni dlatego, bo przegrywają konkurencję. Są też tacy, którzy dostają jakieś minuty w meczach i tylko tyle ważnego i dobrego, co można na ich temat powiedzieć. Na pewno zaś nie można stwierdzić, że prezentują reprezentacyjny poziom.
Czy więcej emocji pojawi się za trzy tygodnie, gdy Czesław Michniewicz zredukuje kadrę do 26 nazwisk? Raczej nie. Być może pojawią się zawodnicy, których w tej grupie nikt się nie spodziewa, ale nie mam przekonania, że selekcjoner zdecyduje się na jakiś rewolucyjny ruch). Teoretycznie mamy spory potencjał, są w tej drużynie piłkarze na światowym poziomie (nazwisk nie muszę wymieniać), ale przed Czesławem Michniewiczem wciąż stoi niewykonane jeszcze zadanie: jak zbudować ten zespół wokół nich. I biorąc pod uwagę, że ostatni mecz towarzyszki zagramy w dzień przed wylotem do Kataru, mistrzostwa świata będą dla nas trochę jak operacja na otwartym sercu.