Mateusz Masternak zwycięski we Wrocławiu! Morderczy bój Polaka
W sobotni wieczór we Wrocławiu odbyła się gala KnockOut Boxing Night 37. Walką wieczoru było starcie Mateusza Matsernaka z Floydem Massonem. Na to starcie czekali wszyscy, którzy przyjechali do Wrocławia. Ta walka dla obu panów była bardzo ważna, bo mogła znaczącą zbliżyć ich do rywalizacji o pas. Walka była niezwykle zacięta, ale ostatecznie Polak wygrał jednogłośnie na punkty po 10 pełnych rundach.
Mateusz Masternak już raz w swojej karierze stał przed życiową szansą i walczył o pas WBO wagi cruiser. Wszystko miało miejsce w grudniu 2023 roku. Wówczas w drugim narożniku stał Chris Billam-Smith. Wszystko w ringu układało się naprawdę optymistycznie dla Polaka. "Master" prowadził na kartach punktowych sędziów i zdawał się zmierzać po wygraną, aż do ósmej rundy. Ta niestety okazała się tą feralną, bardzo nieszczęśliwą, bo zakończyła walkę przed czasem.
Powodem nie był jednak nokaut, do którego doprowadził rywal, a z powodu problemów zdrowotnych, które pojawiły się u naszego zawodnika. Mowa konkretnie o kontuzji mięśni międzyżebrowych. Przez to Polak miał problemy z ruchami i oddychaniem, co sprawiło, że musiał poddać rywalizację i Chris Billam-Smith mógł się cieszyć z utrzymania trofeum WBO wagi cruiser w swoich rękach.
Masternak wygrał na punkty! Zacięta walka Polaka
Po tej walce naturalnie pojawiła się przerwa, ale już w 2024 roku Masternak w ringu raz się pokazał. W kwietniu Polak zmierzył się z Jeanem Jacquesem Olivierem i pokonał go przed czasem - w ósmej rundzie. W listopadzie przyszedł czas na kolejny test. W ringu we Wrocławiu z Polakiem stanął Floyd Masson. Obaj mieli świadomość, że zwycięstwo może znacząco przybliżyć ich do walki o pas, o czym Masternak sam mówił.
Pierwsza runda tego starcia była delikatnie mówiąc, niezbyt ciekawa. Ciosów mieliśmy jak na lekarstwo i trudno było powiedzieć, kto u sędziów mógłby zostać wyżej oceniony. Druga rudna również była niezwykle wyrównana, nie oglądaliśmy zbyt wiele czystych ciosów, ale nieco aktywniejszy wydawał się mańkut z Australii. Trzecia była właściwie kontynuacją tego, co widzieliśmy wcześniej. W czwartej również to młodszy ze sportowców wydawał się tym, który zebrał więcej punktów.
W piątej rundzie być może nieco w oczach sędziów Polak zyskał, ale trudno było powiedzieć, żeby nasz reprezentant miał wszystko pod kontrolą. Po szóstej rundzie zdawało się jasne, że każda kolejna musi trafić na konto Polaka, jeśli nie doprowadzi tego wieczoru do nokautu. W siódmej rundzie Masternak faktycznie ruszył do ataku i delikatnie wstrząsnął swoim rywalem, ale czas zaczynał się niebezpiecznie kurczyć. Widać było jednak, że męczy się w ringu "Master".
Po dziewiątej rundzie trudno było być optymistą w kwestii punktowej dla Polaka. Mimo iż końcówka tego starcia z pewnością była lepsza w jego wykonaniu, to wydawało się, że początek pojedynku może tu zadecydować, a ten należał do Massona. Nokautu nie zobaczyliśmy i musieliśmy czekać na to, co orzekną sędziowie, a narożnik Polaka był przekonany o swoim zwycięstwie. Jak się okazało, mieli rację. Sędziowie wskazali Polaka, jako tego, który jednogłośnie zwyciężył w tej walce.