Podbeskidzie Bielsko-Biała - Legia Warszawa 1-0
Podbeskidzie Bielsko-Biała sensacyjnie pokonało lidera Ekstraklasy - Legię Warszawa 1-0 w meczu 18. kolejki Ekstraklasy. Zanim zwycięskiego gola dla gospodarzy strzelił Aleksander Jagiełło, sędzia nie uznał dwóch bramek.
Przy stanie 0-0 piłka dwukrotnie wpadała do bramki, ale sędzia nie uznał ani gola dla "Górali", ani dla Legii. Najpierw w 9. minucie do siatki gości trafił Błażej Telichowski, jednak był na spalonym.
Większe kontrowersje wzbudziła bramka strzelona przez Henrika Ojamę w 79. minucie. Piłkarz Legii popisał się piękną "bombą" w swoim pierwszym kontakcie z piłką, lecz piłkarze Podbeskidzia natychmiast pobiegli do sędziego domagając się unieważnienia gola po tym, jak będący na spalonym Ivica Vrdoljak blokując Richarda Zajaca, utrudnił mu interwencję. Sędzia po konsultacji z asystentem uznał, że miejscowi mają rację.
W 89. minucie gola dla ostatniego zespołu w tabeli przed 18. kolejką, strzelił Aleksander Jagiełło - wypożyczony do Bielska z... Legii. Jagiełło mógł dobić lidera Ekstraklasy w doliczonym czasie gry, ale tym razem spudłował.
W pierwszej połowie gra obu zespołów nie porywała. Początkowo przewaga była po stronie Podbeskidzia, które zmontowało kilka groźnych akcji. W 9. minucie piłka wylądowała nawet w bramce Legii po strzale głową Błażeja Telichowskiego. Sędzia liniowy dopatrzył się jednak spalonego. Osiem minut później z 17. metra uderzył Bartłomiej Konieczny, ale silny, celny strzał wypiąstkował Duszan Kuciak.
Po kwadransie do głosu doszli goście. W 22. minucie. Miroslav Radović podał piłkę do osamotnionego w polu karnym Tomasza Brzyskiego, który znalazł się sam na sam z Richardem Zajacem. Bramkarz "Górali" wyszedł z pojedynku obronną ręką. W 39. minucie bramkę gospodarzy minimalnie minęło uderzenie Vladimira Dwaliszwilego.
Drugą połowę od ataków rozpoczęli "Górale", ale Legia szybko przejęła inicjatywę. W 51. minucie piłkę na czwarty metr, wprost na nogę, otrzymał Dwaliszwili. Gruzin skierował ją w stronę bramki, ale uderzenie było zbyt rachityczne i Zajac wybronił strzał. W 60. minucie celnie główkował Brzyski, po dośrodkowaniu Dwaliszwilego. Bramkarz Podbeskidzia z trudem wybił piłkę mknącą pod poprzeczkę.
W końcowych 20 minutach Legia kilkakrotnie zagroziła bramce "Górali" i na polu karnym gospodarzy kotłowało się. Legioniści cieszyli się po trafieniu Ojamy, ale przedwcześnie.
Ostatnie minuty należały do gospodarzy. Jagiełło po samotnym rajdzie przegrał pojedynek sam na sam z Kuciakiem. W 88. minucie był już bezbłędny. Otrzymał podanie od Sebastiana Bartlewskiego, strzelił płasko z kilkunastu metrów pokonując bramkarza Legii i zapewniając Podbeskidziu komplet punktów.
Po meczu powiedzieli:
Leszek Ojrzyński (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): - Początek był bardzo dobry w naszym wykonaniu, ale to były tylko trzy, cztery minuty. () Później powietrze z nas zeszło. Po przerwie zmieniliśmy strategię: wszedł Sebastian Bartlewski, który miał przytrzymać piłkę i zmienić nieco styl gry, już nie stosować długich podań w powietrzu, bo na to Legia się przygotowała (). Potem weszli Aleksander Jagiełło i Mateusz Kupczak, by +przytrzymać+ środek, bo goście mieli przewagę w drugiej połowie. Za to, że nie straciliśmy bramki trzeba podziękować siłom wyższym. () Poszliśmy va banque i nieco się wycofaliśmy, by Legia mogła pograć i wyżej ustawić stoperów. Okazało się, że było to skuteczne. () Mamy trzy drogocenne punkty.
Jan Urban (trener Legii Warszawa): - Wiedzieliśmy, jakiego meczu możemy się spodziewać w Bielsku-Białej: walki, wszystkich cech wolicjonalnych gospodarzy. Tak właśnie było. Początek meczu z naszej strony nie był tak agresywny, jak powinien. Gospodarze grali krótko, pressingiem, nie pozwalali na płynną grę. () Zabrakło bramki, choć sytuacje ku temu mieliśmy. () Takie mecze trzeba po prostu wygrać, choć mieliśmy świadomość, że ani Lech, ani Wisła tu nie zwyciężyły.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Legia Warszawa 1-0 (0-0)
Bramka - 1-0 Aleksander Jagiełło (88.).
Żółta kartka - Podbeskidzie: Adam Deja, Anton Sloboda, Błażej Telichowski; Legia Warszawa: Tomasz Jodłowiec.
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń). Widzów 3 500.
INTERIA.PL/PAP