Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 0-0
Lech Poznań stracił kolejne punkty – tym razem tylko zremisował w Bielsku-Białej z Podbeskidziem 0-0. Wicemistrzowie Polski nie potrafili oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę.
Tydzień temu Lech strzelał na bramkę Widzewa aż 29 razy, a zdobył zaledwie jednego gola. Tym razem samych uderzeń było o ponad połowę mniej, za dopiero w 82. minucie bramkarz "Górali" Ladislav Rybansky musiał jedyny raz interweniować.
Kierownik Lecha Poznań Dariusz Motała zapowiedział, że nie ogoli się do momentu, w którym Lech będzie mógł powiedzieć, że seryjnie wygrywa mecze. Ile to spotkań, nie dodał. Gdyby jednak poznaniacy wygrali z ostatnim do tego wieczora Podbeskidziem, mieliby na koncie już trzy zwycięstwa z rzędu.
Byli zdecydowanym faworytem, bielszczanie przegrywali ostatnio raz za razem, ponoć na włosku wisiała posada ich trenera Czesława Michniewicza. A jednak to Podbeskidzie było w samej końcówce spotkania bliższe sukcesu.
Pojedynek w Bielsku-Białej nie był wielkim widowiskiem, nie padła ani jednak bramka, a jednak emocji było sporo. Pierwsza połowa zdecydowanie należała do gości, Łukasz Trałka i Karol Linetty zdecydowanie zdominowali środkową część boiska.
Zwłaszcza Linetty notował masę przechwytów, a później jednym podaniem stwarzał kolegom sytuację. Z dystansu uderzali Gergo Lovrencics i Kasper Hamalainen, z pola karnego Daylon Claasen - wszystkie uderzenia mijały bramkę Rybansky’ego. Najlepszą okazję zmarnował jednak w 36. minucie Marcin Kamiński. Sytuacja byłą dość śmieszna - w polu karnym Dariusz Pietrasiak przytrzymał za koszulkę Łukasza Trałkę, ten z kolei zablokował ciałem biegnącego za Kamińskim piłkarza Podbeskidzia. S
toper Lecha znalazł się sam przed bramkarzem, dostał idealną piłkę, a jednak uderzył fatalnie. Dopiero w 44. minucie zawodnicy po raz pierwszy trafili w bramkę - autorem tego uderzenia był Marcin Wodecki.
Druga połowa zaczęła się obiecująco - już w 25. sekundzie Hamalainen świetnie wypatrzył stojącego na dziesiątym metrze Claasena (strzał był oczywiście niecelny), zaś w odpowiedzi niecelnie główkował były gracz "Kolejorza" Błażej Telichowski. Lechici nie grali już jednak tak dobrze jak przed przerwą, Podbeskidzie zdołało zmniejszyć przewagę rywali w linii pomocy.
Bielszczanie sami też starali się atakować - im bliżej było końca meczu, tym te ataki stawały się groźniejsze. W 72. minucie Maciej Gostomski musiał bronić mocny strzał Fabiana Paweli, zaś w 85. minucie nie miałby pewnie nic do powiedzenia, gdyby po zagraniu Damiana Chmiela Telichowski z bliska trafił w bramkę, a nie dwa metry obok niej. Był to już okres, gdy akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą.
Warto też zauważyć, że zmiany w Podbeskidziu wpłynęły na poprawę jakości gry, a w Lechu - odwrotnie. Aktywny był Aleksander Jagiełło, który w 86. minucie próbował zaskoczyć Gostomskiego, a później żółtą kartkę za faul na nim zobaczył Rafał Murawski.
W ostatniej, piątej minucie doliczonego czasu obie ekipy mogły przechylić szalę na swoją stronę. Najpierw okazję dostał Lovrencics, ale bardzo źle uderzył piłkę głową. Po chwili Węgier nie upilnował Chmiela, który idealnie wyłożył piłkę Jagielle. Wypożyczony z Legii 18-latek posłał jednak futbolówkę nad poprzeczką, choć sytuację miał znakomitą.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Lech Poznań 0-0. Galeria
Po meczu powiedzieli:
Czesław Michniewicz (trener Podbeskidzia Bielsko-Biała): "Ten remis traktujemy jak zdobycz. Nie straciliśmy dziś dwóch punktów, ale zyskaliśmy jeden".
Mariusz Rumak (trener Lecha Poznań): "Pierwsza połowa wyglądała lepiej. Mieliśmy więcej możliwości do oddania strzału; były niecelne lub ostatnie podanie było niedokładne. W ostatnich minutach szczęście nam dopisało. Równie dobrze mogliśmy ponieść porażkę. Cieszy, że nie przegraliśmy trzeciego meczu z rzędu i nie tracimy bramek. Musimy poprawić zdecydowanie grę 30 metrów od bramki przeciwnika. Brakuje nam ostatniego podania i spokoju".
Autor: Andrzej Grupa