Liverpool FC - Manchester United 0-0 w hicie Premier League
Liverpool bezbramkowo zremisował z Manchesterem United w 8. kolejce angielskiej ekstraklasy. W szlagierze Premier League więcej było dymu niż ognia. Walki było sporo, ale mało emocji, a przede wszystkim piłkarskiej jakości.

Było to nie tylko starcie zespołów, które zdobyły najwięcej tytułów w historii angielskiej piłki nożnej (Man Utd 20, "The Reds" 18), ale także bój słynnych trenerów - Juergena Kloppa z Jose Mourinhem.
As "Czerwonych Diabłów" - Wayne Rooney już po raz czwarty z rzędu rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Pojawił się na boisku dopiero w 77. minucie, ale nie odmienił losów spotkania.
W pierwszej połowie bez czystych sytuacji strzeleckich. Była walka, nikomu nie można było odmówić ambicji i zaangażowania, ale to zbyt mało w starciu tak wielkich firm. Ataki pozycyjne rozgrywane były w wolnym, jednostajnym tempie, bez pomysłu i żadnej z drużyn nie udało się znaleźć sposobu, aby przebić się przez środkową strefę.
Krótko po przerwie błąd popełnił Loris Karius i Zlatan Ibrahimović miał przed sobą pustą bramkę, ale sędzia odgwizdał spalonego. W 52. minucie Paul Pogba ograł Jordana Hendersona i odegrał do Ibrahimovicia, jednak Szwed nie wykorzystał okazji.
Piłkarze Liverpoolu ruszyli w końcu do ataku i w 59. minucie wypracowali stuprocentową okazję - Joel Matip prostopadłym podaniem wyłożył piłkę Emre Canowi, ten nie dał się zablokować dwóm rywalom i strzelił z 10 metrów, jednak kapitalną interwencję zaliczył David de Gea.
Bramkarz uratował "Czerwone Diabły" także w 71. minucie, gdy po efektownej paradzie sparował piłkę na róg po fantastycznym strzale Philippe Coutinho.
Liverpool FC - Manchester United 0-0