Gol Brożka strzelony w doliczonym czasie gry dał Wiśle punkt, ale nie pozwolił opuścić ostatniego miejsca w tabeli Lotto Ekstraklasy. - To cieszy, że potrafiliśmy zremisować taki mecz strzelając po raz kolejny w 90. minucie, ale bardziej cieszy mnie gra. W drugiej połowie zdominowaliśmy Lecha i zasłużyliśmy tutaj na wiele więcej - podkreśla napastnik Wisły, który wrócił do gry po kontuzji. - Miałem nauczkę po pierwszej kontuzji, gdy przyszedłem bez przygotowania na mecz ze Śląskiem i nic nie mogłem dać drużynie, bo nie było mnie na wiele stać. Spokojnie potrenowałem i myślę, że z dnia na dzień będzie lepiej. Dziś momentami mnie przytykało, ale nic nie boli. Kiedy będę gotowy na 90 minut? Nie wiem, miałem dwa tygodnie przerwy, bo w poprzednim tygodniu już indywidualnie trenowałem, ale wydaje mi się, że wiele czasu nie potrzebuję - ocenił Brożek, który w Poznaniu zdobył swojego 134. gola w ekstraklasie. Na pewno jest już w czołowej dziesiątce, bo dogonił byłego gracza Warty Poznań Fryderyka Scherfke, który według jednych statystyk ma też 134 bramki, a wg innych - 131. Do dziewiątego ekslechity Teodora Anioły Brożek traci sześć bramek, a do siódmego Kazimierza Kmiecika - 19. Jednocześnie Brożek dogonił Kmiecika pod względem liczby bramek strzelonych Lechowi - obaj dokonali tego po 11 razy. - Dla mnie statystyki też są ważne i cieszę się, że idziemy w dobrym kierunku. Jeszcze parę tygodni temu przegrywając 0-1 nie wywieźlibyśmy stąd pewnie ani jednego punktu. Teraz drużyna jest silniejsza mentalnie - tłumaczy. Skąd ta siła, która pozwala strzelać gole na wagę zwycięstw w 90. minutach? - Duże znaczenie miał ten mecz z Piastem, gdy potrafiliśmy wyciągnąć wynik w 90. minucie i zagrać wreszcie dobre spotkanie. Ten mecz pozwolił uwierzyć, że potrafimy grać w piłkę i stać tę drużynę na coś więcej niż ostatnie miejsce w tabeli - kończy Paweł Brożek. Andrzej Grupa