Na czym polega kontrowersja? Sprawa jest prosta: w rankingu federacji WBC Breazeale zajmuje 6. miejsce, a Molina jest klasyfikowany dopiero na 12. pozycji. Dużo wyżej powinny stać akcje na przykład Brytyjczyka Dilliana Whyte’a, który w minioną sobotę pokonał Roberta Heleniusa. Prawdą jest, że walka na stadionie w Cardiff stała na niskim poziomie, wręcz usypiała przed głównym daniem gali, ale fakty są takie, że Whyte wywalczył wakujący tytuł WBC Silver w wadze ciężkiej. Dlatego, na logikę, walka Amerykanów Breazeale’a i Moliny powinna być co najwyżej półfinałem. Dopiero zwycięzca tej walki powinien zmierzyć się z Whyte’em w finałowym eliminatorze do pasa. Niestety, po raz kolejny okazuje się, że w boksie zawodowym liczy się nie tylko sam sport... Na tej samej gali koleją obronę mistrzowskiego pasa WBC stoczy Deontay Wilder, ponownie mierząc się z Haitańczykiem Bermanem Stivernem, dla którego poprzednie starcie z czempionem było... przedostatnią walką. Wygrany będzie miał czas na przystąpienie do obowiązkowej obrony w okresie dwunastu miesięcy. Z kolei Molina i Breazeale ostatnio mocno dali się we znaki polskim pięściarzom. Pierwszy pokonał przed czasem Tomasza Adamka, a drugi rozprawił się przez nokaut z Izu Ugonohem. Art