Zdradził ich po 8 latach, rekordowa kasa dla gwiazdy. Katastrofa tuż za rogiem
Krono-Plast Włókniarz uzbierał górę pieniędzy dla Leona Madsena. To wszystko tylko po to, żeby Duńczyk pozostał z nimi na kolejny sezon. Jak się później okazało, Madsen złamał dane słowo, więc cała pula została przeznaczona na kontrakt Jasona Doyle’a. Poziom Australijczyka jednak znacząco odbiega od byłego lidera klubu z Częstochowy. Tym bardziej, że to na jego barkach będzie ciążył los całego zespołu. Zresztą brutalnie przekonali się o tym już w Krośnie i Grudziądzu. Ponadto 39-latek jest po fatalnej kontuzji, musiał przejść rekonstrukcję barku. Kibice mają obawy, ponieważ Doyle notuje częste upadki. Strata tego zawodnika w trakcie rozgrywek będzie skutkować głośnym spadkiem do niższej ligi.
Leon Madsen złamał dane słowo prezesowi Michałowi Świącikowi. Kiedy otrzymał ofertę z Zielonej Góry, zaczął podbijać stawkę. Włókniarz uzbierał górę pieniędzy, lecz Duńczyk i tak odszedł. Ta strata może ich bardzo wiele kosztować.
Miliony dla upadłej gwiazdy, były klub domaga się zwrotu
Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak ważnym elementem drużyny był Madsen. Teraz zastąpiono go Jasonem Doyle'em, który nieoficjalnie miał dostać niecałe 2 miliony złotych za podpis i 15 tysięcy złotych za punkt. Przejął tak naprawdę stawkę przeznaczoną dla Duńczyka, choć obaj zawodnicy znacząco odbiegają od siebie poziomem sportowym.
Warto jednak podkreślić, że Doyle z tej puli musi zwrócić swojemu byłemu pracodawcy z Grudziądza 360 tysięcy złotych. Australijczyk przez ponad połowę sezonu nie jeździł, czyli nie zarabiał. Dla GKM-u pojechał tylko w czterech spotkaniach. To wynik odniesionej kontuzji, która była bardzo poważna.
Fatalna kontuzja mistrza świata
Pamiętajmy, że 39-latek przeszedł rekonstrukcję barku. Kiedy poznał brutalną diagnozę, podjął decyzję o zakończeniu sezonu. Choć miał chwilowy kryzys związany z problemami sprzętowymi, to w Grand Prix jechał jak z nut. Liczył się w walce o tytuł mistrza świata, wygrywając rundę na PGE Narodowym w Warszawie.
Sęk w tym, że nie wiadomo w jakiej formie wróci po tak ciężkiej kontuzji i długim rozbracie z motocyklem, jeśli chodzi o ściganie z rywalami. Los częstochowian jest w pełni uzależniony od jego dyspozycji. Oczywiście są także Piotr Pawlicki i Kacper Woryna, ale to właśnie Doyle ma być maszyną napędową tego zespołu.
Obawy o 39-latka, może ich spuścić do niższej ligi
Tak naprawdę ostatni sezon na miarę swoich możliwości pojechał w 2021 roku. Od tamtej pory lepsze mecze przeplata gorszymi. Teraz po tym urazie może mieć nawet problem nawiązać do średniej z poprzednich lat, która wcale wygórowana nie była. W dodatku kibice obawiają się o częstą ilość upadków, w których bierze udział. To przecież niesie za sobą ryzyko kolejnej kontuzji.
Włókniarz bez Doyle'a byłby w jeszcze większych tarapatach. Tym bardziej, że wszystko wskazuje na to, że pojadą po rundzie zasadniczej w fazie play-down. Wtedy cała dolna czwórka jest zagrożona spadkiem. A nawet jeśli dopisze mu szczęście, to historia pokazuje, że były mistrz świata w tym okresie obniżał loty. Często doskwierało mu zmęczenie. Głównie przez ilość jazdy, którą preferuje. Boleśnie przekonały się o tym Cellfast Wilki Krosno.