Partner merytoryczny: Eleven Sports

Powrót syna marnotrawnego. Odszedł z domu i odbił się od ściany

Jeszcze kilka lat temu wróżono mu sporą karierę. Mateusz Świdnicki wybrał jednak inną ścieżkę rozwoju. Odszedł z macierzy, co okazało się koszmarnym błędem. Ostatnie dwa lata były w jego wykonaniu tragiczne. Teraz jednak syn marnotrawny wraca do Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. On sam i kibice liczą na to, że tę karierę w domu da się jeszcze uratować. W końcu tego się nie zapomina.

Nicki Pedersen
Nicki Pedersen/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

Jeszcze kilka sezonów temu Mateusz Świdnicki był jednym z najlepiej zapowiadających się juniorów w kraju. Razem z Jakubem Miśkowiakiem sieli spustoszenie jako młodzieżowa para. Odejście z klubu jednak sporo zmieniło.

Zagubił się. Myśleli, że to koniec

Po zakończeniu wieku juniorskiego Polak przeniósł się do Cellfast Wilków Krosno. Tam jednak jechał tragicznie. PGE Ekstraliga totalnie zweryfikowała go jako seniora. Choć potrafił wyjechać ze startu, to niemalże w każdym biegu tracił pozycję. To pokazało, że rzucił się na zbyt głęboką wodę.

W tym sezonie wylądował w Texom Stali Rzeszów. Z niej jednak szybko wyleciał z składu, bo jego jazda nie była wybitna. Dopiero pod koniec sezonu przez kontuzję Mateusza Dula, wypożyczył go PSŻ Poznań. W trakcie 10 biegów w tym sezonie zdobył... zaledwie punkt, rozmieniając się na drobne. Wydawało się, że będzie to rychły koniec.

Lazio – Hellas 2-1. SKRÓT. WIDEO (Eleven Sports)/Eleven Sports/Eleven Sports

Daje sobie jeszcze jedną szansę

Teraz syn marnotrawny wraca do domu, czyli do Włókniarza, w którym będzie próbował uratować karierę. Został zatrudniony na rozgrywki U24, ale nie można wykluczyć, że jest w stanie przebić się wyżej. Jeśli złapie pewność siebie oraz luz na motocyklu, to dalej go stać na dobre wyniki. 

Nie można nawet wykluczyć, że wystąpi w PGE Ekstralidze. Tym bardziej, że jego rywalami są Wiktor Lampart oraz Phillip-Hellström Bängs. To są żużlowcy, którzy znajdują się w zasięgu Świdnickiego. Kto wie, może ten ostatni gwizdek przyniesie wiele dobrego, a Świdnicki udowodni wszystkim, że nie jest na straconej pozycji.

Na pewno dla kibiców ten ruch jest sentymentalny i ma spore znaczenie. W końcu to wychowanek, który wielokrotnie zachwycał swoją jazdą. Być może atmosfera domowa będzie motorem napędowym dla samego zawodnika.

Mateusz Świdnicki/Jarosław Pabijan/Flipper Jarosław Pabijan
Mateusz Świdnicki/Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński
Mateusz Świdnicki/Jarosław Pabijan/Flipper Jarosław Pabijan
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem