Ma uratować ich przed spadkiem. Będzie nowy ład, znamy szczegóły
Tuż po świętach gruchnęła wiadomość, że Mariusz Staszewski został nowym trenerem Włókniarza Częstochowa. Teraz znany szkoleniowiec w rozmowie z Interią komentuje kulisy tego sensacyjnego transferu i mówi o nowych porządkach. - Prezes Michał Świącik na trybunach? Mi w parku maszyn nie przeszkadza dopóki mam możliwość swobodnego prowadzenia drużyny. Wiem, że siadłem na gorącym krześle, ale chcę powalczyć o play-offy - mówi Staszewski.
Jakub Czosnyka, Interia.pl: Czym skusił pana prezes Michał Świącik, że zdecydował się pan zostać trenerem Włókniarza Częstochowa?
Mariusz Staszewski, nowy trener Włókniarza Częstochowa: Rozmawiałem z prezesem tak naprawdę może dwa razy. Powiedziałem mu, że zastanowię się przez święta i dam odpowiedzieć. A czym dokładnie mnie przekonał, to ciężko powiedzieć. Miałem dwie propozycje. Ta z Częstochowy wydawała mi się rozsądniejsza.
A ta druga oferta skąd była?
Powiedzmy, że to tajemnica biznesowa. Nie zdecydowałem się, więc nie będę się rozgadywał.
Pan nie planował początkowo odejścia z Ostrowa, prawda?
Nie planowałem. Oficjalna wersja jest taka, że doszło do zmęczenia materiału.
A nieoficjalna?
Nie ma nieoficjalnej.
Trener Staszewski będzie siedział na gorącym krześle
Wie pan doskonale, że praca we Włókniarzu to gorący teren i twardy orzech do zgryzienia.
Zawsze jakieś obawy są, ale drużyna teraz jest zupełnie inna niż przed rokiem. Wiem, że to prawdopodobnie najbardziej gorący żużlowy fotel trenerski w Polsce. Będę się starał, żeby wszystko wyszło jak najlepiej.
Prezes Świącik w parku maszyn nie będzie panu przeszkadzał? Bo wiemy, że z tamtej perspektywy lubi oglądać mecze.
Mi to nie przeszkadza dopóki mam możliwość swobodnego prowadzenia drużyny. Jak lubi, to nie widzę problemu.
Będzie miał pan jakichś współpracowników?
To jest jeszcze do uzgodnienia. Podobnie jak w Ostrowie biorę na siebie także odpowiedzialność za zespół U-24 i juniorów.
A co z Sebastianem Ułamkiem, dotychczasowym opiekunem młodzieży?
Na razie sztab szkoleniowy jest na etapie budowy.
Wcześniej mówiło się, że trenerem Włókniarza mógłby zostać Marek Cieślak. A jeśli nie trenerem to mentorem. Pan chce współpracować z doradcami?
Jeśli się czegoś podejmuję i biorę za to odpowiedzialność, to trudno, abym się rozdrabniał i zrzucał część odpowiedzialności na innych.
Skazują ich na walkę o utrzymanie, a on mówi o play-offach
Jakie cele zostały przed panem postawione?
Celem maksimum byłoby dostanie się do pierwszej czwórki. Na papierze faworytem ligi nie jesteśmy, więc byłaby to bardzo fajna sprawa, gdyby się udało. Cel minimum to oczywiście utrzymanie.
Porozmawiajmy o atutach Włókniarza. Nie brakuje głosów, że ta drużyna to zbieranina zawodników niechcianych w innych klubach.
Czasami jest tak, że zawodnik ma dużo większą chęć pokazania się po nieudanym sezonie czy kontuzji, więc nie ma co przesądzać. Nazwiska mamy solidne. Rzecz w tym, żeby każdy jechał na swoim dobrym poziomie.
Największe wyzwania to chyba pomoc w powrocie do formy Piotra Pawlickiego i Wiktora Lamparta.
Dołożę wszelkich starań, aby tak było. Szczegółów nie zdradzę, bo to już kwestia indywidualnych rozmów z zainteresowanymi. Trzeba będzie mocno popracować. Tak naprawdę jeszcze się nie widzieliśmy, więc nie będę tutaj się wymądrzał.
Tak chce rozwiązać problem Włókniarza
A co z torem? Ma pan jakiś pomysł, co z nim zrobić, aby wreszcie był atutem miejscowych?
Bodajże w każdym wywiadzie dotyczącym Włókniarza słyszę, że jest problem z torem. A to przecież fajny owal do ścigania, lubiany przez większość zawodników. A jeśli chodzi o nawierzchnię, to dopiero po pierwszych treningach i sparingach zdecydujemy, jak ją przygotować. Cudów tutaj nie dokonam. Skupimy się na tym, aby była powtarzalność. Podobnie było w Ostrowie, gdzie nie byliśmy w stanie osiągnąć przewagi dzięki geometrii toru, więc trzeba do tego podejść tak, aby była powtarzalność, a zawodnicy szybko się dopasowywali.
Niektórzy nazywają pana żużlowym Jose Mourinho. Podobają się panu takie porównania?
(śmiech) tego to nie słyszałem. Chyba to jednak na wyrost, bo żadnej Ligi Mistrzów nie wygrałem.
Spuentujmy to tak, że awans do czwórki z Włókniarzem będzie jak wygrana Ligi Mistrzów.
Już bez przesady, bo tak słabi nie jesteśmy. Wierzę w nasz zespół, bo mamy mocnych zawodników tylko sęk w tym, żeby jeździli na swoim optymalnym poziomie. Przed rokiem Włókniarz był mocny na papierze, miał być medal, a jak się skończyło, to wszyscy wiemy. Dlatego nazwiska są ważne, ale nie najważniejsze.