Legenda na rozdrożu, grozi im najgorsze. Polski klub już zaciera ręce
W ostatnich tygodniach ciągle jest głośno o ebut.pl Stali Gorzów. Wszystko to za sprawą ogromnych długów, które mają miejsce w klubie. Oficjalnie wiadomo, że zadłużenie wynosi ponad 12 milionów złotych. Klub tonie w długach, a nie brakuje głosów, aby nie przyznawać im licencji. - Jeżeli nie spłacą zadłużenia, to ja nie widzę szans, żeby uzyskali możliwość startu - mówi Jan Krzystyniak w rozmowie z Interia Sport. Istnieje ryzyko, że w lidze jednak zobaczymy inną drużynę.
Audyt obiecywano, ale go przekładano. W końcu jednak ujrzał światło dzienne. 12 milionów zadłużenia. To kwota od której włos się jeży na głowie. Sytuacja nie jest łatwa, a spłacanie zobowiązań nie będzie należeć do najprzyjemniejszych rzeczy.
Musieli dać gwarancję. Inaczej to byłby absurd
Zadłużenie gorzowskiego klubu to nie jest efekt jednego sezonu. To efekt zaniedbań przez lata, bo w ciągu roku nie da się zadłużyć klubu na taką skalę. Wielu z kibiców uważa, że klub nie powinien dostać licencji.
- Jeżeli władze żużlowe dały pozwolenie, to Stal musiała dać stuprocentową gwarancję, że do określonego terminu są w stanie spłacić długi. Tylko na takich warunkach, według mnie mogą dostać zgodę. W innym przypadku, ja nie widzę szans, żeby uzyskali możliwość startu, bo to byłby totalny absurd. Wtedy inne kluby by tak samo postępowały i miałyby dziesiątki milionów zadłużenia - przekonuje Jan Krzystyniak.
Stal w PGE Ekstralidze nie pojedzie? To byłby szok
4 grudnia zbiera się zespół, który podejmuje decyzje w kontekście licencyjnym. Z nieoficjalnych informacji wynika, że klub nie złożył jeszcze wniosku o przyznanie licencji. Czas na złożenie takiego wniosku jest do końca listopada.
- Jeżeli klub nie spłaci zobowiązań, to w przyszłym roku do rozgrywek ekstraligowych powinna być dopuszczona Unia Leszno - wyjaśnia ekspert.
Wszystko to wina osób, które zarządzają klubami
- Ja staję w obronie zawodników. Wszyscy trąbią, że to przez ich wymagania płacowe. Klubami nie rządzą zawodnicy, tylko spółki akcyjne. To ci panowie decydują o klubie i negocjują kontrakty. Dopinguję zawodników i podziwiam, że są w stanie wynegocjować takie wysokie warunki - twierdzi legenda polskiego żużla.
- Śmieję się z tych panów, bo potem płaczą i szantażują władze miasta. To nie zawodnicy są winni zadłużenia klubów. Winni zadłużenia są tylko ludzie, którzy rządzą klubami - kończy Krzystyniak.