Chcieli zrobić z niej Polkę, nie zatrzymuje się. Życiowy wynik na Wimbledonie
Jasimne Paolini po tegorocznym Rolandzie Garrosie ma specjalne miejsce w sercach polskich kibiców. Gdy okazało się, że jej babcia mieszka w Łodzi, fani z kraju nad Wisłą zaczęli mocno wspierać włoską zawodniczkę. Ta w sezonie 2024 radzi sobie wyjątkowo dobrze. Po finale we Francji idzie jak burza na Wimbledonie. Jeszcze do niedawna nie potrafiła przejść pierwszej rundy. W środę zameldowała się w trzeciej. A to pewnie nie jest ostatnie słowo 28-latki.
Trwający obecnie sezon jest absolutnie przełomowy w karierze Jasime Paolini. Włoszka nie tylko imponuje dobrą grą, ale także podskoczyła jej popularność, zwłaszcza w Polsce. W trakcie Rolanda Garrosa to właśnie o niej mówiło się najczęściej zaraz po Idze Świątek. 28-latka rozmawiała z dziennikarzami z kraju nad Wisłą w naszym języku, opowiadała też o babci z Łodzi i wyprawach w dzieciństwie do tego właśnie miasta. Takimi słowami błyskawicznie zaskarbiła sobie sympatię kibiców spoza Italii. Niektórzy z nich nieśmiało optowali za jej naturalizacją. "Z Igą to byłby zabójczy duet" - pisali w mediach społecznościowych.
Próbuję mówić po polsku, ale nie jest to łatwe. Jestem trochę nieśmiała, bo nie czuję się w tym zbyt pewnie, ale oczywiście, kiedy ją widzę, to podchodzę z gratulacjami. Ona (Iga Świątek dop.red.) to samo. Pogratulowała mi po Dubaju. Życzy mi powodzenia na meczach, kiedy spotykamy się w szatni. Mówienie po polsku nie jest dla mnie łatwe, ale mamy ze sobą kontakt
~ oznajmiła sportsmenka w wywiadzie dostępnym na Interia Sport po przegranym finale French Open z raszynianką.
Jasimne Paolini w trzeciej rundzie Wimbledonu. To już najlepszy wynik w karierze
W 2024 roku Włoszka jak na razie osiąga same życiowe wyniki w Wielkich Szlemach. O Rolandzie Garrosie wspominaliśmy. Kilka miesięcy wcześniej w Australii również pokazała się z nie najgorszej strony, bo dotarła do czwartej rundy. W lipcu Jasmine Paolini dzielnie pnie się w górę drabinki na Wimbledonie. Na londyńskiej trawie wcześniej nigdy nie wygrała choćby jednego spotkania w głównym turnieju. Teraz odprawiła z kwitkiem już dwie rywalki i to bez straty seta. W środę ograła Greet Minnen 7:6(5), 6:2.
Po meczu 28-latkę wprost zapytano na korcie jaki jest sekret takiej przemiany. "Wystarczy ciężka praca i wiara we własne umiejętności. Nigdy wcześniej nie wygrałam tu spotkania w głównej drabince. Czuję się szczęśliwa z kolejnego awansu i czerpię radość z bycia na tym turnieju" - oznajmiła licznie zgromadzonym kibicom. Ci nagrodzili ją gromkimi brawami.
Jasmine Paolini nie zamierza się zatrzymywać
Co czeka dalej sympatyczną zawodniczkę? W piątek po drugiej stronie siatki stanie niżej notowana Bianca Andreescu. "Zapowiada się wymagające spotkanie. Grałyśmy miesiąc temu na innej nawierzchni, w Paryżu. To już jest trzecia runda, więc nie będzie łatwych meczów. Zamierzam cieszyć się grą. Mam nadzieję, że znów przyjdziecie nas oglądać" - zapowiedziała 28-latka.