Podczas gdy najlepsi debliści świata kończą sezon występami w ATP Finals w Turynie, a inni już odpoczywają, polski duet Piotr Matuszewski/Karol Drzewiecki zdecydował się na egzotyczną wyprawę do Ameryki Południowej. Są na tym kontynencie już od połowy października, wybrali grę na mączce w challengerach ATP. I dziś już wyraźnie widać, że ryzyko się opłaciło. Obaj w najbliższy poniedziałek będą mieli historycznie wysokie rankingi, Drzewiecki zadebiutuje w TOP 100 klasyfikacji deblistów. Jako trzeci Polak w tym gronie: po Janie Zielińskim i właśnie Matuszewskim. I aż szkoda, że nawet w przypadku zwycięstwa w Urugwaju zabraknie im razem około 30 miejsc do uzyskania przepustki do głównej drabinki Australian Open. I nie zmieni już tego nawet kolejny dobry występ, a wciąż są na liście startowej challengera ATP 75 w Montemar w Hiszpanii, w przyszłym tygodniu. Znakomita seria Piotra Matuszewskiego i Karola Drzewieckiego w Ameryce Południowej. Polacy w półfinale turnieju ATP w Montevideo Polski duet zaczął swoje południowoamerykańskie wojaże od porażki już w pierwszej rundzie w Campinas w Brazylii - po zaciętym spotkaniu i 7-10 w super tie-breaku. A później była już wspaniała seria, o której wspominaliśmy. 13 zwycięstw w 14 spotkaniach, z tego aż 10 z rzędu - to nie jest często w zawodach ATP. Zwłaszcza, że Polacy muszą sporo podróżować, zwiedzają już czwarty kraj w ostatnim miesiącu. A z Limy do Montevideo jest raptem nieco ponad 4000 kilomtrów. W Urugwaju najpierw uporali się z duetem Hiszpanów Inigo Cervantes/Oriol Roca Batalla, w czwartek wpadli na parę południowoamerykańską: Federico Agustin Gomez/Luis David Martínez (Argentyna/Wenezuela). Z jednymi i drugimi mierzyli się już wcześniej w Ekwadorze i Peru, z Hiszpanami wtedy wygrana przyszła im trudniej. Teraz role się odwróciły, to Goez i Martinez stawili większy opór. Pierwszą partię Polacy rozegrali po profesorsku: w pięciu swoich gemach dali rywalom zdobyć zaledwie cztery punkty. O przełamaniu nie było mowy, Drzewiecki z Matuszewskim świetnie się rozumieli. Dobry serwis przeważnie oznaczał szybkie zdobycie punktu, nawet po próbie returnu. Sami zaś zaliczyli breaka w piątym gemie - i to wystarczyło do wygranej 6:4. W drugiej partii role się odwróciły, bo teraz to zawodnicy z Ameryki mieli pełną kontrolę w swoich gemach. A Drzewiecki z Matuszewskim - już nie. Wyszli jeszcze z opresji w drugim gemie, wybronili się ze stanu 0:40, ale w w dwunastym już nie dali rady. A to oznaczało stratę seta i konieczność gry o półfinał w super tie-breaku. Ten zaś był trochę szalony, bo po świetnym starcie (4-0, 5-1), Polacy przegrali trzy akcje z rzędu. Mieli jednak dwa serwisy, podawał Drzewiecki. I po jego mocnym zagraniu rywal zdołał odpowiedzieć returnem, ale Matuszewski, tuż za siatką, wykończył akcję. I przywrócił względny spokój, który stał się już dość komfortowym po kolejnym minibreaku. Polacy wygrali 10-5, zameldowali się więc wśród czterech najlepszych duetów w turnieju.