Partner merytoryczny: Eleven Sports

W Bischofshofen zapachniało skandalem. Polacy zabrali głos

To była chwila. Nagle coś spadło z góry po skoku Dawida Kubackiego w pierwszej serii konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen. Staliśmy na tyle daleko, że trudno było dostrzec, co to było, ale wyglądało na drona. I rzeczywiście. Było o krok od skandalu.

Dawid Kubacki
Dawid Kubacki/Grzegorz Momot/PAP

Jak się okazało, po skoku Dawida Kubackiego jury nie przerwało konkursu. Z belki puszczono Japończyka Rena Nikaido. Dron leżał na zeskoku skoczni w okolicy linii, która oznacza koniec strefy punktowanej.

Dopiero po skoku Azjaty obsługa ruszyła, by sprzątnąć sprzęt, który zawiódł. To wszystko działo się tuż przed rywalizacją Piotra Żyły z Aleksandrem Zniszczołem.

Paweł Wąsek: po to trenuje, by przeskakiwać skocznię. WIDEO/InteriaSport.pl/Interia.tv

Dron spadł na skocznię po skoku Dawida Kubackiego. Polacy skomentowali

- Na skoczni jeszcze nie widziałem czegoś takiego. Widziałem na niej tylko awaryjne lądowanie drona. Na szczęście z boku. To jest tylko sprzęt. Trzeba być z takimi urządzeniami bardzo ostrożnym - mówił Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego.

- Było wiele rozmów, że z tymi dronami trzeba bardzo uważać. Poruszano temat latania nad zeskokiem - dodał.

- Miałem kiedyś taką sytuację, kiedy dron wylądował zaraz za mną na skoczni. Wtedy na centymetry wyrobił się przed spadem. Jeśli dron leżał z boku skoczni, to najwyraźniej nie było wielkiego ryzyka i dlatego puścili Japończyka - dopowiedział Kubacki.

Sytuację skomentował też Thomas Thurnbichler, trener kadry naszych skoczków, który powiedział: 

Nie widziałem tego. Mam nadzieję, że nic się nie stało. Gdyby dron leżał na skoczni i mój zawodnik oddałby swoją próbę, to na pewno złożyłbym protest.

Z Bischofshofen - Tomasz Kalemba, Interia Sport

Dawid Kubacki/Grzegorz Momot/PAP
Piotr Żyła/Grzegorz Momot/PAP
Aleksander Zniszczoł/Grzegorz Momot/PAP





INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem