Partner merytoryczny: Eleven Sports

Stoch wygrał walkę z Kubackim. Już miał bilet na Turniej Czterech Skoczni, nagle nastąpiła zmiana

W poniedziałek 23 grudnia skokowa Polska zamarła. Chwilę po 17:00 trener Thomas Thurnbichler poinformował bowiem, że pierwszy raz od ponad dekady nie zobaczymy na otwarcie Turnieju Czterech Skoczni Kamila Stocha. Nasz mistrz nie znalazł się bowiem w kadrze na tę imprezę. Jak się jednak okazuje, nie przegrał miejsca w składzie z Dawidem Kubackim. Adam Małysz zdradził kulisy tej decyzji.

Kamil Stoch i Dawid Kubacki
Kamil Stoch i Dawid Kubacki/FOTO OLIMPIK/NurPhoto/MARKKU ULANDER/LEHTIKUVA/AFP

Kamil Stoch ten sezon rozpoczynał z wielkimi nadziejami. Nasz trzykrotny mistrz olimpijski latem zdecydował się bowiem na radykalną zmianę i stworzył własny sztab szkoleniowy, na którego czele stanął bardzo dobrze znany mu duet. Mowa o Michale Dolezale oraz Łukaszu Kruczku. Z tą dwójką już wcześniej Stoch osiągał swoje wielkie sukcesy. Tym samym dwukrotny triumfator postawił na zaufanych ludzi, którzy mają za zadanie ponownie wprowadzić go na szczyt. 

Po letnich przygotowaniach sygnały z obozu Stocha były wręcz nadzwyczajnie pozytywne. - Wiosną było więcej pracy. To okres, kiedy zawodnik głównie odpoczywa, a ja miałem aż nadto myślenia. Trzeba było wszystko zorganizować. Potem była czysto przyjemność. Pracuję w zespole, w którym czuję się bardzo dobrze. Cieszę się, że uwaga jest skupiona na mnie. Zostały mi stworzone warunki, które zawsze chciałem mieć - mówił we wrześniu dla "Skijumping.pl". 

Kamil Stoch obejrzy TCS z domu. To była jego decyzja

Niestety jednak początek sezonu w wykonaniu Stocha jest rozczarowujący, najbardziej dla niego samego. W związku z tym pojawiły się wątpliwości, czy Kamila zobaczymy podczas Turnieju Czterech Skoczni. W poniedziałek po godzinie 17:00 Polski Związek Narciarski opublikował kadrę, w której miejsca dla Stocha nie ma. W miejsce trzykrotnego zwycięzcy tej imprezy do Oberstdorfu poleci Dawid Kubacki, choć jak się okazuje, Stoch wygrał walkę o bilet do Niemiec. 

Adam Małysz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" zdradził kulisy sprawy. - Z tego, co słyszałem, to była decyzja Kamila i Michała Doleżala. Uznali, że skoki nie są na tyle dobre, żeby jechać. Wcześniej były przymiarki do tego, żeby Kamil startował. Powiem więcej: w piątek lub sobotę był dla niego kupowany bilet. Pierwsza wersja była taka, że jadą ci sami skoczkowie, którzy wystartowali w Engelbergu. Kamil z Michałem uznali jednak, że lepiej będzie spokojnie potrenować - przekazał prezes Polskiego Związku Narciarskiego. 

Co więcej, Małysz potwierdził to, co mówi Stoch i jego trener, odnośnie formy i podstaw, które zostały zbudowane latem. - Widziałem te skoki z lata, dostawałem nagrania video i potwierdzam. Tyle tylko, że te skoki wyglądały zupełnie inaczej, niż teraz. Trudno jednak określić, gdzie jest problem. Na pewno głowa odgrywa bardzo dużą rolę w tym przypadku. Przerwa z powodu kontuzji też miała swój wpływ, bo to był newralgiczny okres - przekazał 47-latek. 

Ostatnio, gdy Polacy chcieli trenować między weekendami, to nasze skocznie nie były do tego gotowy. Tym razem sytuacja jest inna i warunki dla Kamila mają być doskonałe. - W Wiśle skocznia jest gotowa. W Zakopanem są mniejsze obiekty i działają wszystkie oprócz Wielkiej Krokwi - przekazał Małysz. Jeśli nie dojdzie do żadnej niespodziewanej zmiany w środku turnieju, to Stoch do Pucharu Świata wróci dopiero 18 stycznia, na weekend w Zakopanem. Oczywiście pod warunkiem, że wygra miejsce na treningach. 

Kamil Stoch po konkursie PŚ w lotach narciarskich. WIDEO/materiały prasowe/materiały prasowe
Dawid Kubacki/JANEK SKARZYNSKI / AFP/AFP
Adam Małysz/Artur Zawadzki/REPORTER/East News
Kamil Stoch/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem