Partner merytoryczny: Eleven Sports

Sezon jeszcze nie ruszył, a Niemiec już się "odgraża". Wyznał bez wahania

Już w piątek zacznie się kolejny sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich, a zawodnicy o pierwsze punkty do klasyfikacji generalnej powalczą w Lillehammer. I chociaż rywalizacja dopiero rusza, to Andreas Wellinger już wybiega w przyszłość - niemiecki skoczek w jednym z wywiadów zdradził cel na ten sezon. I "odgrażał się", że wyciągnie wnioski z ubiegłego roku, kiedy to nie udało mu się zatriumfować.

Andreas Wellinger
Andreas Wellinger/AFP

Wielkimi krokami zbliża się inauguracja sezonu w Pucharze Świata, która w tym roku odbędzie się w norweskim Lillehammer. Na piątek zaplanowano konkurs mikstów, z kolei w sobotę i niedzielę odbędą się zawody indywidualne.

Już pierwsze skoki na obiekcie Lysgardsbakken powinny pokazać, którzy zawodnicy trafili z formą na rozpoczęcie cyklu. Jednym z faworytów do sięgnięcia po Kryształową Kulę na koniec sezonu jest Andreas Wellinger, którego Mateusz Leleń z TVP Sport umieścił nawet na pierwszym miejscu "power rankingu", czyli zestawienia skoczków mających największe szanse na triumf.

Niemiec przyzwoicie spisywał się w trakcie Letniego Grand Prixw Hinzenbach raz był drugi, raz wygrał, a w Klingenthal był członkiem drużyny, która triumfowała w mikście. 29-latek jednak już koncentruje się na tym, co czeka go na przełomie grudnia i stycznia - w rozmowie ze sport.de przeprowadzonej przed inauguracją sezonu "odgrażał się", że chce wygrać Turniej Czterech Skoczni.

Andreas Wellinger celuje w Turniej Czterech Skoczni

Niemcy na triumf w tej prestiżowej imprezie czekają od 2002 roku, kiedy to po Złotego Orła sięgnął Sven Hannavald. W ostatnich latach kilku niemieckich skoczków uplasowało się na podium w klasyfikacji końcowej, ale żaden z nich nie zdołał sięgnąć po zwycięstwo w całym turnieju. Bliski tego osiągnięcia w poprzednim sezonie był właśnie Wellinger. 

Mistrz olimpijski z Pjongczangu po konkursach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen, gdzie był kolejno pierwszy i trzeci, dzierżył koszulkę lidera klasyfikacji. W Austrii odebrał mu ją Ryoyu Kobayashi, który zajmował drugie miejsca w konkursach w Innsbrucku i Bischofschofen. Wellinger z kolei był dwukrotnie piąty, przez co ostatecznie zajął drugie miejsce w Turnieju Czterech Skoczni ze stratą ponad 20 punktów do Japończyka.

"Szło mi naprawdę dobrze. W Oberstdorfie, Garmisch, Innsbrucku wszystko poszło dobrze. Byłem w formie. W Bischofshofen na mojej skoczni treningowej liczyłem na jeszcze więcej" - wyznał Niemiec w rozmowie ze sport.de.

Wellinger przyznał, że pod koniec turnieju opadł z sił. Coraz gorzej radził sobie na treningach, przez co też nie podchodził do konkursów z dobrym nastawieniem. Nie był w stanie uplasować się wyżej niż na piątym miejscu. Wie jednak, co zrobić, by uniknąć takiej sytuacji w bieżącym sezonie - zamierza lepiej gospodarować siłami.

Podczas turnieju, po konkursach, musiałem jeszcze spędzić godzinę w strefie mieszanej, zanim w końcu dotarłem do szatni. Nie boję się żadnych wywiadów, ale pracujemy nad efektywnością; na przykład chcemy więcej rozmów w hotelach

~ wyznał.

Jak zauważył niemiecki skoczek, w tym zakresie na uprzywilejowanej pozycji był Kobayashi, który nie mówi dobrze po angielsku, przez co wywiady z nim zawsze są krótkie. "Dzięki barierze językowej Ryoyu oszczędza mnóstwo czasu i energii" - przyznał.

/INTERIA.PL/interia

"As Sportu 2024". Wybierz z nami finałową 16 plebiscytu

Krzysztof Rawa: Noriaki Kasai łączy skoki z pracą, bo w Japonii nie obsypuje się skoczków pieniędzmi/Polsat Sport/Polsat Sport
Andreas Wellinger/AFP
Andreas Wellinger/AFP
Andreas Wellinger/DANIEL KARMANNDPAdpa Picture-Alliance via AFP/AFP
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem