Polskę czeka wyprawa na Bałkany. To nagroda za świetne mistrzostwa Europy
Aż 18 lat musieli czekać polscy kibice, by znów cieszyć się z miejsca polskich piłkarek ręcznych w najlepszej dziesiątce kontynentu. Nie ukrywajmy: to turniej znacznie trudniejszy od mistrzostw świata, tu nie ma spotkań z zespołami pokroju Grenlandii, Chile czy Iranu, które można potraktować jak mocniejszy trening. W Bazylei i Debreczynie Polki wreszcie spisały się na miarę potencjału, skończyły dziewiąte. I to dało im rozstawienie w eliminacjach mistrzostw świata. Już wiadomo, z kim o ten mundial zagrają.
Mistrzostwa Europy były kluczowym turniejem dla Arne Senstada - Norweg, po pięcioletniej pracy z kadrą, był na cenzurowanym. Już po niezbyt udanych mistrzostwach świata w zeszłym roku istniało duże prawdopodobieństwo, że jego umowa nie zostanie przedłużona. Polki miały tam dobre starcia, jak z Japonią czy Serbią, ale też kompromitujące, jak z Niemkami. Ostatecznie nie zdołały przedłużyć nadziei na udział w turnieju przedolimpijskim. Kontrakt Senstada nie został jednak zerwany.
Norweg przygotowywał więc drużynę do tegorocznych mistrzostw Europy, choć to "przygotowywał" jest może trochę na wyrost. W piłce ręcznej jest inaczej niż w siatkówce: między kwietniem a końcem września reprezentantki nie zagrały ani jednego spotkania. Spotkały się więc na trzech kilkudniowych zgrupowaniach, zagrały turniej w Czechach oraz dwumecze w Islandii i Szwecji - i już musiały lecieć do Bazylei.
W Szwajcarii zagrały niezłe spotkanie z Portugalią, bardzo dobre z Hiszpanią. Awansowały więc do fazy zasadniczej, pierwszy raz od 10 lat. Skończyły rywalizację w dziesiątce, przesądziło o tym zwycięstwo w ostatnim meczu z Rumunią, znów po bardzo dobrym spotkaniu. A dokładniej - na dziewiątej pozycji.
Polska kontra Macedonia Północna w eliminacjach do mistrzostw świata piłkarek ręcznych
To zaś sprawiło, że Polki znalazły się w gronie zespołów rozstawionych w eliminacjach do mistrzostw świata. To szalenie ważne, na kogo się trafi, bo tu nie ma miejsca na błędy. Jest 11 par, awansują tylko zwycięzcy. Było więc już wiadomo, że Biało-Czerwone nie trafią na piekielnie mocną Szwecję, groźną Czarnogórą, czy choćby Hiszpanię, Szwajcarię czy Słowenię.
Losowanie było też w miarę korzystne: udało się uniknąć Serbii, Chorwacji czy robiącej postępy Portugalii. Los wskazał dla naszej drużyny Macedonię Północną. Spośród przedstawicieli krajów bałkańskich, jest chyba najsłabsza, jeśli nie liczyć Kosowa.
Te mistrzostwa Europy i tak były dla Macedonek pierwszym dużym turniejem od 10 lat, na który zdołały same awansować. Dwa lata temu występowały bowiem jako współgospodarz. Tyle że znów nie wygrały spotkania, zremisowały z Turcją, wysoko, dziesięcioma bramkami, przegrały ze Szwecją i Węgrami.
Pierwsze spotkanie odbędzie się w Polsce, 9 lub 10 kwietnia 2025 roku. Rewanż zaś zapewne w Skopje.
Finały zaczną się pod koniec listopada - turniej przeprowadzą Niemcy i Holandia. Te drużyny są zwolnione z eliminacji, podobnie jak Francja (mistrz świata) oraz najlepsze drużyny w Wiedniu: Dania, Norwegia oraz Węgry.